Dotarli do kraju, ich walizki nie. Panuje chaos, biuro podróży umywa ręce

Gdy wylądowali, okazało się, że ich walizki zostały na Teneryfie i nie wiadomo, kiedy przylecą do Polski. To sytuacja, która niemal tydzień temu przytrafiła się grupie turystów korzystających z usług biura TUI. Jak wynika z relacji podróżnych, firma nie wywiązała się ze swoich zobowiązań, choć powinna to zrobić, jednocześnie wskazuje na podwykonawcę. Rozmówca Interii ocenia wprost - zostaliśmy zostawieni sami sobie, panuje komunikacyjny chaos.

Gdy wylądowali, dostali informację, że nie ma ich bagaży. Biuro turystyczne umywa ręce
Gdy wylądowali, dostali informację, że nie ma ich bagaży. Biuro turystyczne umywa ręceDaniel DmitriewAgencja FORUM

Sprawa dotyczy lotu powrotnego z Teneryfy do Polski po wycieczce zorganizowanej przez TUI. Rejs odbył się 11 lipca. Samolot, czarter z Enter Air, wyruszył do Katowic z ponadgodzinnym opóźnieniem (wylot o 23:50, planowo o 22:35).

Zamieszanie zaczęło się jeszcze przed startem, gdy podróżnych pośpieszano, by sprawnie zajmować miejsca. Informacji o problemach z zabraniem bagaży jednak nie było.

Gdy turyści dotarli na lotnisko w Katowicach, z głośników rozległ się komunikat. Poproszono w nim, by wszyscy pasażerowie udali się do biura bagaży zaginionych, bo żadnych nie ma w samolocie. - Tyle. Zrobił się tłok. Około 200 osób przed drzwiami biura - z dziećmi, o godz. 5 rano - relacjonuje nam uczestnik.

Do środka wchodziły po dwie osoby, każda wypełniała formularz, opisywała walizkę i dostawała dokument PIR (raport nieprawidłowości bagażowej - red.). Pasażerowie nie otrzymali żadnych konkretnych informacji. Słyszeli tylko "kurier przywiezie, nie wiemy kiedy". Na miejscu nie było przedstawiciela biura TUI ani przewoźnika.

- TUI na wycieczki poleca klientom instalację aplikacji, w której dostępny jest czat. Pierwsza próba kontaktu była jeszcze na lotnisku, ale jak się zalogowałem, widziałem, że czat jest niedostępny, bo już się - według TUI - wycieczka skończyła - opowiada nasz rozmówca.

Problemy z powrotem z wycieczki organizowanej przez TUI. Relacja turysty

Podróżny podkreśla, że TUI nie reagowało na problem, mimo że próbował on zgłaszać incydent telefonicznie i mailowo. Zwraca uwagę także na przepisy Ustawy o usługach turystycznych, z której wynika, że to biuro powinno koordynować sprawy związane z podwykonawcami. - Zapisy ustawy wprost pokazują, że to operator odpowiada za całość, a nie podwykonawcy, tymczasem TUI odsyła do podwykonawców - słyszymy.

"Dla tej odpowiedzialności nie ma żadnego znaczenia czy usługi te mają być wykonane przez organizatora turystyki samodzielnie, czy z pomocą podwykonawców. Pełna odpowiedzialność organizatora turystyki względem podróżnych jest niezależna od ewentualnych ograniczeń odpowiedzialności dostawców poszczególnych usług turystycznych objętych programem jednego wydarzenia" - czytamy w analizie portalu prawo.pl.

Kluczowe jest, by w umowie nie było próby wyłączenia czy obejścia stwierdzenia, że dany wyjazd to impreza turystyczna. W przypadku naszego rozmówcy mowa właśnie o "Umowie o udział w imprezie turystycznej".

Odpowiedzialność firmy wynika wprost z art. 48, na którym w swoim regulaminie powołuje się także sama firma TUI. "Organizator turystyki ponosi odpowiedzialność za wykonanie usług turystycznych objętych umową o udział w imprezie turystycznej, bez względu na to, czy usługi te mają być wykonane przez organizatora turystyki, czy przez innych dostawców usług turystycznych" - brzmi kluczowy zapis.

Tymczasem w mailu, który turysta otrzymał od TUI 16 lipca, czytamy, że firma nie pośredniczy w transporcie rzeczy zagubionych.

Turyści wrócili, bagaże zostały. Operator wycieczki umywa ręce

Więcej szczegółów pojawia się w mailu od przedstawiciela Enter Air. Z wiadomości wynika, że bagaże są już transportowane do Polski każdym rejsem z portu, w którym zostały. Utrudnienia mają być związane z temperaturami, które wpływają na maksymalny udźwig maszyn.

Z treści dowiadujemy się też, że pośrednik nie wie, które bagaże już trafiły do Polski, a które jeszcze nie. Turyści informację w tym zakresie mają uzyskać od firmy obsługi naziemnej. Nasz rozmówca wie, że jego walizki wciąż są na Teneryfie. Wie jednak tylko dlatego, że umieścił w nich lokalizatory.

Relacje innych pasażerów feralnego lotu znajdujemy też na jednej z facebookowych grup. Użytkownicy wskazują przede wszystkim na potężne problemy komunikacyjne z firmami. Jeden z komentujących - powołując się na informacje uzyskane na lotnisku - wskazuje, że bagaże przylecieć mają w trzech transzach. Właściciele walizek z pierwszej transzy mogą odzyskać je w tym tygodniu - pierwsi użytkownicy donosili już, że kontaktował się z nimi kurier.

Nasz rozmówca wskazuje też na konsekwencje, z którymi muszą mierzyć się uczestnicy lotu. - Ludzie mają swoje plany, muszą je zmieniać, bo nie mają swoich rzeczy, walizek. Nie ma żadnego komunikatu, nie wiadomo, co zrobić - mówi.

Komunikacyjny chaos. Kolejne zawiadomienia podróżnych

Jak się okazuje, problemy z komunikacją nie są w przypadku Enter Air czymś nowym. 10 lipca poinformowano bowiem, że prezes UOKiK postawił liniom lotniczym zarzuty dotyczące wprowadzania konsumentów w błąd, co może naruszać ich zbiorowe interesy. Podstawą działań były sygnały od poszkodowanych podróżnych.

"Przede wszystkim nie respektuje prawa, które zmieniło obowiązki przedsiębiorców w zakresie terminu odpowiedzi na reklamację. Od 1 stycznia 2023 roku przedsiębiorcy mają na to 14 dni. Jeśli  w tym czasie nie ustosunkują się do reklamacji konsumentów, oznacza to, że uznali je w całości. Tymczasem Enter Air nadal informuje, że rozpatrzy reklamacje dotyczące uszkodzenia lub zagubienia bagażu w ciągu 30 dni" - czytamy w analizie UOKiK.

Interia skontaktowała z TUI, przedstawiając argumenty i relacje pasażerów, a także poprosiła o komentarz, który opublikujemy zaraz po tym, jak tylko firma odniesie się do sprawy.

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Lewandowski: Romanowski nie może być ponownie zatrzymany pod tymi samymi zarzutamiRMF