Dziennik przypomina, że chodzi o grudniowy wyjazd grupy przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli na spotkanie z Komitetem Kontroli Państwowej Białorusi. "Jego celem miało być - jak czytamy w piśmie prezesa Mariana Banasia do szefa sejmowej Komisji do spraw Kontroli Państwowej Wojciecha Szaramy - powołanie 'roboczego zespołu kontrolerów do przeprowadzenia kontroli równoległej w Puszczy Białowieskiej z udziałem przedstawicieli Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kontroli UNESCO'" - pisze "Rz". Stanisław Żaryn: Tej wizycie przewodził faktycznie Jakub Banaś "Wydaje się, że kontrola, o której mówią oficjalnie przedstawiciele NIK, była jedynie fasadowym powodem tej podróży. W sytuacji trwających działań strony białoruskiej przeciwko Polsce takie kontakty budzą zdumienie" - mówi cytowany przez "Rz" rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Żaryn dodaje, że "sprawa wizyty delegacji NIK na Białorusi budzi szereg dodatkowych wątpliwości". "Tej wizycie przewodził faktycznie Jakub Banaś. Wątpliwe są podawane publicznie podstawy do organizowania tej wizyty" - zaznacza. Według źródeł "Rzeczpospolitej", służby sprawdzają, czy wyjazd ma związek z "biznesami" Banasia-juniora. "Jedna z jego firm miała prowadzić interesy ze stroną białoruską, wykorzystując stare kontakty ojca" - czytamy. "Banaś-senior ma posiadać znajomego ze służb białoruskich w randze generała, który odpowiada za tamtejszą administrację skarbową. Może to być znajomość z czasów pracy w Ministerstwie Finansów" - sugeruje jeden z rozmówców "RZ". "Pytań jest więcej. W NIK w tym samym czasie powstawała analiza dotycząca budowy muru na granicy polsko-białoruskiej, która, co oczywiste, godzi w interesy Białorusi. Jej krytyczne wyniki opublikowała 21 stycznia Gazeta.pl 'Rzeczpospolitej' NIK nie odpowiedział, czy raport kontroli jest dostępny i kiedy powstawał. Śladu po nim nie ma też - jak przyznaje nam - MSWiA. "Kontrola muru była w projekcie planu kontroli NIK w 2022 r. jako planowa, ale Kolegium w grudniu ją wykreśliło" - czytamy. Marian Banaś przed komisją W ubiegłym tygodniu połączone komisje spraw zagranicznych i kontroli państwowej zebrały się, by wysłuchać stanowiska prezesa NIK Mariana Banasia w sprawie grudniowej wizyty delegacji NIK na Białorusi. Szef NIK Marian Banaś wygłosił krótkie oświadczenie, a odpowiedzi na szczegółowe pytania o wizytę scedował na pracowników NIK, którzy byli na Białorusi. Zdaniem Banasia posiedzenia komisji dotyczące roboczego wyjazdu delegacji Izby do Mińska są "instrumentalnie wykorzystywane celem przeprowadzenia politycznej nagonki" na niego. - To wyłącznie kwestie polityczne determinują działania przewodniczących połączonych komisji, którzy zgodnie realizują scenariusz politycznego ataku na mnie i kontrolerów NIK - mówił Banaś. Po co delegacja pojechała na Białoruś? O szczegółach delegacji poinformował jej przewodniczący, dyrektor białostockiej delegatury NIK Janusz Pawelczyk. Przekazał, że wyjazd dla 5 osób na 3 dni na Białoruś kosztował 4,5 tys. zł. Wskazywał, że głównym celem rozmów była sytuacja w Puszczy Białowieskiej, w której prowadzona jest kontrola NIK. - To nie była wycieczka, żeby zrobić komuś na złość, czy też pogłębić kryzys pomiędzy oboma państwami. Ten wyjazd podyktowany był bardzo pragmatycznymi kwestiami. Na dzień dzisiejszy mamy poważne ustalenia, które wskazują na konieczność podjęcia radykalnych działań, zmierzających do tego, żebyśmy zniwelowali ryzyka, bo w niedługim okresie czasu możemy mieć poważny problem chociażby w komunikacji z UNESCO i innymi organizacjami międzynarodowymi - mówił. - Podczas spotkań ze stroną Białoruską nie poruszaliśmy kwestii politycznych, bo nas to nie interesuje. Poruszaliśmy kwestie merytoryczne, te kwestie, które mają istotne znaczenia dla aktualnie prowadzonych kontroli, a które mogą mieć poważny wpływ w najbliższym czasie - oświadczył.