Posłowie KO Paweł Kowal (członek komisji spraw zagranicznych) i Tomasz Kostuś (członek komisji kontroli państwowej) udali się w piątek na kontrolę do NIK, w związku z zarzutami, jakie formułowano wobec Izby przy okazji grudniowej wizyty delegacji NIK w Mińsku na zaproszenie białoruskiego Najwyższego Organu Kontroli. Zarzuty takie formułowano m.in. na połączonym posiedzeniu komisji spraw zagranicznych i kontroli państwowej 17 grudnia Na piątkowej konferencji prasowej, która została zorganizowana przed gmachem NIK jeszcze przed zakończeniem kontroli. - Przedmiotem naszego zainteresowania jest także to, na ile ta wizyta miała charakter rutynowy, a na ile polityczny, jak sugerowano - powiedział. Odmienne zdania członków komisji Kostuś przyznał, że choć taki zarzut wprost nie padł, to - według niego - MSZ sugerowało, że NIK wszczęła kontrolę w Straży Granicznej z inspiracji strony białoruskiej i w porozumieniu z nią. - Generalnie padły bardzo poważne zarzuty o działania w interesie obcego państwa - powiedział poseł KO. Posłowie KO badali m.in. skład delegacji, przygotowanie wizyty pod względem poprawności urzędniczej, a także jak wyglądały kontakty z MSZ. - Przyświeca nam jedna maksyma: naszym przyjacielem jest Platon, a jeszcze większym prawda. Chcemy dokładnie wiedzieć, jak było z tą wizytą - powiedział Kowal. Z informacji PAP wynika, że posłowie, którzy spotkali się w piątek m.in. z prezesem NIK Marianem Banasiem i wiceprezesem Tadeuszem Dziubą, prezentującymi w sprawie wizyty na Białorusi odmienne stanowiska, stwierdzili, że na podstawie dokumentów, które zobaczyli, nie można wobec NIK formułować zarzutów w związku z wizytą w Mińsku. Oficjalnie swoje stanowisko mają przedstawić w poniedziałek. W grudniu Polsatnews.pl podał, że delegacja NIK pojechała do Mińska na rozmowy z białoruskim odpowiednikiem Izby - Najwyższym Organem Kontroli; miały one dotyczyć sytuacji w Puszczy Białowieskiej. Na czele delegacji stał szef podlaskiej delegatury NIK, a w jej skład wchodził m.in. syn prezesa Jakub Banaś. Rzecznik NIK Łukasz Pawelski pytany wówczas przez Polsatnews.pl, czy wizyta delegacji NIK na Białorusi i współpraca instytucjonalna jest właściwym działaniem w sytuacji kryzysu dyplomatycznego między Polską i Białorusią, nie chciał komentować sprawy. Jak podał portal, rzecznik zaznaczył, że wizyta w Mińsku odbywa się w ramach standardowej współpracy międzynarodowej. Elżbieta Witek domagała się wyjaśnień W odpowiedzi na te doniesienia marszałek Sejmu Elżbieta Witek zażądała od prezesa NIK Mariana Banasia pilnych wyjaśnień. 17 grudnia połączone sejmowe komisje ds. kontroli państwowej i spraw zagranicznych przyjęły stanowisko mówiące o tym, że delegacja NIK powinna natychmiast wrócić z Mińska do kraju, a winni decyzji o wyjeździe powinni ponieść konsekwencje. Jeszcze w grudniu do sprawy wyjazdu delegacji Izby na Białoruś odniósł się wiceprezes NIK Tadeusz Dziuba. "Oświadczam, iż niedopuszczalne było wysłanie na Białoruś oficjalnej delegacji NIK w sytuacji, gdy od wielu miesięcy kraj ten prowadzi z Polską wojnę podprogową, czyli wojnę bez używania broni. Taka wizyta NIK dała niestety powód do tego, by agresor mógł twierdzić, że są instytucje Państwa Polskiego akceptujące politykę Białorusi" - napisał Dziuba. Jak podkreślił, nie był informowany "ani o zamiarze wysłania delegacji NIK na Białoruś, ani o jej wyjeździe". Zaznaczył również, że gdyby miał takie informacje, "zgłosiłby energiczny sprzeciw". - Jest bowiem niedopuszczalne tworzenie wrażenia, iż stosunki pomiędzy naszymi krajami są normalne, podczas gdy w rzeczywistości władze Białorusi zdecydowały się na wielomiesięczne, świadome akty agresji wobec Polsk" - ocenił wiceszef NIK. Marian Banaś: Powołanie komisji to pomówienie Sejmowa komisja kontroli państwowej miała się zajmować wizytą delegacji NIK na Białorusi 11 stycznia br. Na posiedzenie nie przyszedł jednak prezes NIK Marian Banaś. Przesłał pismo do komisji, że ze względu na charakter poprzedniego posiedzenia połączonych sejmowych komisji z 17 grudnia i zarzutów stawianych pod adresem zarówno jego samego, jak również i kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli o działaniu naruszającym prawo w tym dopuszczeniu się zdrady stanu, co - jak stwierdził - "w oczywisty sposób stanowi pomówienie" - jest gotów wyjaśnić sprawę na wspólnym posiedzeniu komisji kontroli i spraw zagranicznych. Na tym samym posiedzeniu posłowie opozycji zwracali uwagę, że na posiedzeniu komisji 17 grudnia wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk mówił, iż odbycie przez delegację NIK wizyty w Mińsku osłabia stanowisko Rzeczpospolitej prezentowane wobec partnerów zachodnich i należy je ocenić jak najbardziej negatywnie - w kategoriach zdrady państwa. Wskazywali, że jeśli tak jest, to powinna zostać zawiadomiona prokuratura. Apelowali, by pozwolić Banasiowi, by wypowiedział się - tak jak sobie tego życzy - na posiedzeniu połączonych komisji. Wawrzyk odpowiadał, że z tego co pamięta nie użył wówczas sformułowania "zdrada państwa" czy "zdrada stanu". "Użyłem słowa zdrada" - powiedział. Przekonywał, że w obecnej sytuacji współpraca z Białorusią poprzez organizowanie wizyt tam i kontakty z instytucjami, które są częścią reżimu białoruskiego i które są odpowiedzialne za prześladowanie organizacji opozycyjnych w jego przekonaniu jest "zdradą interesów państwa polskiego". NIK: Wyjazd na Białoruś dotyczył Puszczy Białowieskiej Kolejne połączone posiedzenie komisji kontroli i spraw zagranicznych - w poniedziałek. W środę marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała, że w ubiegłym tygodniu wysłała w imieniu Sejmu do NIK pismo w sprawie spotkania delegacji NIK z białoruskim Najwyższego Organu Kontroli. - Najbardziej niepokojące jest to, że to nie jest odpowiednik NIK, to jest odpowiednik tamtejszej prokuratury - powiedziała i dodała, że instytucja ta brała udział w inwigilacji tamtejszej opozycji Według NIK wyjazd do Mińska miał na celu rozmowy z białoruskim odpowiednikiem Izby - Najwyższym Organem Kontroli; miały one dotyczyć sytuacji w Puszczy Białowieskiej.