Burza wokół wywiadu z ambasadorem Izraela. "Wrzeszczał, miał pretensje"

Oprac.: Paulina Eliza Godlewska
W ostatnich dniach nie brakuje kontrowersyjnych wypowiedzi ambasadora Izraeala Jakowa Liwne. Dyplomata nie odważył się na słowo "przepraszam" po śmierci wolontariuszy - w tym Polaka - w Strefie Gazy. Jak ujawnił teraz Robert Mazurek, który przeprowadził z nim wywiad, Liwne miał po zakończeniu rozmowy na niego naskoczyć. - Sytuacja była absurdalna - dodał.

W środę wieczorem ambasador Izraela w Polsce Jakow Liwne gościł na "Kanale Zero". O jego kulisach opowiedział w czwartek Robert Mazurek, który prowadził rozmowę.
Ambasador Izraela nawrzeszczał na dziennikarza
- Zdarzyło mi się w życiu przeprowadzić ponad tysiąc wywiadów, dawno temu przestałem liczyć. Ludzie wychodzili z nich w różnym humorze, mniej lub bardziej szczęśliwi. Bywało, że wybiegali wściekli (...), byli tacy, którzy nie podawali mi ręki, którzy później przez długi czas się do mnie nie odzywali - powiedział dziennikarz.
- Ale nigdy nie miałem takiej sytuacji, że po rozmowie zrywa się gość, stoi koło mnie i na mnie krzyczy. I na mnie wrzeszczy i ma do mnie pretensje. Moi koledzy kamerzyści i ci którzy byli ze mną w studiu byli zdumieni. Ja również. Rozumiem, że pan ambasador mógł nie być specjalnie szczęśliwy z tego, jak ta rozmowa wyglądała, czemu bardzo jasno dawał wyraz. Ale jest pewna różnica delikatna między niezgodą na to, że tak to się potoczyło a wrzaskiem, pretensjami, które pan ambasador wobec mnie wystosowywał w tej swojej bardzo ekspresyjnej formie - dodał.
Redaktor ocenił, że sytuacja była absurdalna. - Stoi ochroniarz, stoi ambasador obok mnie, gestykulując żywo ma mi za złe, że przywoływałem dr Bryc i jego rosyjskie korzenie. To go właśnie najbardziej dotknęło - dodał.
- On mi z resztą powiedział, że on wiedział, kim ja jestem i po mnie tego się nie spodziewał. Owszem, ja nie jestem antysemitą, ale to, co zrobiłem, było jeszcze gorsze - podsumował.
Ambasador Izraela o zabitych wolontariuszach. Szedł w zaparte
Pretekstem do rozmowy był ostrzelania izraelskiego wojska konwoju z pomocą humanitarną, do którego doszło w poniedziałek. Na skutek ataku zginęło siedmioro pracowników organizacji humanitarnej World Central Kitchen (WCK), w tym obywatel Polski - 35-letni Damian Soból.
- Takie rzeczy się zdarzają (...) Nie wierzę, że ktoś w armii Izraela miał celowo strzelać do osób niewinnych - mówił ambasador.
Mimo że dyplomata wielokrotnie był pytany o to, czy przeprosi za zdarzenie, słowo "przepraszam" nie padło. Jakow Liwne zapowiedział również, że nie zostanie przeprowadzone międzynarodowe śledztwo w sprawie. Jak stwierdził, po ustaleniu faktów, "wszystkie informacje zostaną zostaną przekazane Polsce".
Po wywiadzie ambasador został skrytykowany przez polityków koalicji rządzącej oraz opozycję.
Wiceszef MSZ Andrzej Szejna poinformował w czwartek, że Liwne został wezwany do MSZ na piątek na godz. 10 oraz że z ambasadorem Izraela spotka się osobiście. Rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że podczas spotkania wiceminister przekaże ambasadorowi notę dyplomatyczną.
Zobacz również:
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!