Marek Magierowski żegna się z polską placówką dyplomatyczną w Waszyngtonie. Ambasador Polski w USA zamieścił w mediach społecznościowych wpis w języku angielskim, w którym podziękował swoim współpracownikom. Marek Magierowski wraca do Polski. Ambasador zamieścił wpis "Garnitur zdjęty. Opuszczenie placówki w Waszyngtonie i powrót do Warszawy. Wszystkie niepowodzenia są moje i tylko moje. Osiągnięcia? To zasługa fantastycznego zespołu polskiej ambasady w USA. I na koniec: bądź cierpliwy, bądź na bieżąco, a dowiesz się..." - napisał Marek Magierowski. Ambasador nie napisał wprost, czy oznacza to jego definitywne zakończenie pracy w placówce. Według wcześniejszych doniesień Magierowski miał odejść ze stanowiska w połowie lipca, tuż po szczycie Paktu Północnoatlantyckiego w Waszyngtonie. Dyplomata został wezwany do Warszawy 15 lipca, ponieważ na jego miejsca MSZ chce powołać Bogdana Klicha. Według ustaleń Wirtualnej Polski ambasador zażądał prawie miliona złotych "rekompensaty" za czas, jaki mógłby jeszcze spędzić na placówce, czyli do 23 listopada 2025 roku. Resort spraw zagranicznych stwierdził jednak, że jego propozycja "nie znajduje żadnego uzasadnienia w obowiązujących przepisach prawa", ponieważ "nie istnieje żaden tryb rekompensaty" dla dyplomatów wzywanych do kraju. Żądania Magierowskiego wywołało oburzenie szefa MSZ. "Pisowscy propagandyści i dyplomaci wyceniają swoje usługi na setki tysięcy złotych. A tacy byli pobożni i patriotyczni. Czy swoją walkę z elitami muszą zawsze uprawiać za publiczne pieniądze?" - napisał Radosław Sikorski. Nie tylko Marek Magierwoski. Brak porozumienia z prezydentem Wymiana ambasadorów na placówkach wywołała również konflikt na linii MSZ-Pałac Prezydencki. Radosław Sikorski wielokrotnie zwracał uwagę, że jako nowy szef dyplomacji ma prawo do dobierania swoich współpracowników oraz personelu dyplomatycznego, a Prezydent RP - zgodnie z Konstytucją - realizuje politykę zagraniczną wykreowaną przez rząd. Z kolei Andrzej Duda - powołując się również na ustawę zasadniczą - wskazywał na konieczność swojej kontrasygnaty do decyzji szefa MSZ. Stanowisko prezydenta podkreślali jego ministrowie. Szef gabinetu w KPRP Marcin Mastalerek stwierdził, że odejście dyplomaty to "zaskoczenie". - To przecież dobry ambasador, wcześniej nie było o tym mowy. Prezydent mówił wielokrotnie, także podczas Rady Bezpieczeństwa Narodowego do polityków wszystkich opcji, że potrzebna jest odpowiedzialność i współpraca - skomentował. Stwierdził ponadto, że "ambasadorowie są akredytowani według Konwencji Wiedeńskiej przy głowach państw, a premier Donald Tusk - nie wygrywając wyborów prezydenckich - chciałaby mieć kompetencje prezydenta". W marcu szef MSZ zdecydował o rozpoczęciu procedury odwołania ponad 50 ambasadorów. Swoje stanowisko stracił m.in. ambasador RP na Litwie Konstanty Radziwiłł. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!