Po prostu żyć, Marcinie Mellerze
Po próbie reformy sądów, kampanii, jaką przeprowadziła przeciwko niej „totalna opozycja”, masowych protestach ulicznych i prezydenckich wetach sondaże pokazują znaczący spadek poparcia dla PO i Nowoczesnej, przy jednoczesnym wzroście notowań PiS i Kukiza. Mnie to osobiście nie dziwi, dokładnie taki efekt zapowiadałem, ale ludzie wytresowani w antypisowskiej histerii zaczęli chodzić po ścianach. Zwłaszcza po tym, gdy rekordowe 40 proc. głosów dla PiS (przy 26 dla połączonych PO i Nowoczesnej) wykazał sondaż antypisowskiego portalu oko.press, dokonany przez IPSOS, w którym z reguły władza wypadała marnie. Jeśli tam jest 40:26, to w CBOS wyjdzie zapewne 50:20.
Jeśli ktoś uważa, że z tym "chodzeniem po ścianach" przesadzam, to niech przeczyta sobie fejsbukowe popisy Jacka Poniedziałka. Ale, uprzedzam - tego nie da się "odzobaczyć". Jeśli ktoś nie ma ochoty na aż taki hardkor, a mimo wszystko pozostaje zainteresowany, polecam natomiast wpis Marcina Mellera, zastanawiającego się "jak mamy żyć po pisowskiej apokalipsie".
Przyznam, że w pierwszej chwili zareagowałem na ten wpis irytacją: Meller, który dotąd wykazywał rzadkie w jego obozie oznaki zdrowego rozsądku, najwyraźniej w końcu poddał mu się i też zgłupiał do reszty. Nawet coś w tym duchu napisałem w społecznościówkach. Potem uznałem, że złoszczę się bez sensu. Trzeba raczej Mellera docenić, że mimo obracania się w takim towarzystwie wciąż stara się myśleć.
No, fakt, mamy do czynienia z jeszcze jednym facetem żyjącym w matriksie michnikowszczyzny i "tefałenów". Matrix polega na tym, co widać choćby tylko we wspomnianym wpisie, że starcie starego porządku z nowym odziera z realności a przenosi w dziedzinę mitu. Człowiek obserwujący rzeczywistość widzi to tak: mieliśmy przez 25 lat coś na kształt bananowej republiki, owszem, poziom życia bardzo się podniósł, ale państwo popadało w coraz gorsze patologie, coraz bardziej było "ch..., d... i kamieni kupa", jak to ujął klasyk, elity coraz bardziej oderwane od społeczeństwa, nadęte i pełne pogardy, u władzy coraz gorsze nieloty, aż po poziom Kopacz i Komorowskiego, a cwaniacy i złodzieje coraz bezczelniejsi. Trwało to, bo na rzecz takiego państwa, takich elit i całego tego wielkiego dojenia, strzyżenia i łupienia Polaków przez rodzimych cwaniaków i zagranicznych kolonizatorów pracował ogromny aparat propagandowy, rzesze autorytetów i praktycznie wszystkie państwowe struktury. Trwało, ale się w końcu skichało i ludzie postanowili dotychczas rządzących pogonić w diabły.
Banalna historia, tak naprawdę. Ale w matriksie, w jakim żyje Marcin Meller i pewnie wszyscy jego znajomi te fakty nie istnieją, jest natomiast mitologia walki Dobra i Zła. Zło to "PiS, Kukiz i faszyści" (faszyści - ?), a dobro to siły obalonego porządku, które bronią Wolności i Demokracji. Pod hasłem - "żeby znowu było tak, jak było". Wszystko to, co kiedyś było dobre albo czego nie było, teraz stało się "pisowską apokalipsą". To nic, że za PiS nikomu ABW-era nie wjechała do domu o szóstej rano za internetowe żarty, jak "antykomorowi", że żaden "Staruch" ani Dobrowolski nie siedzi w "areszcie wydobywczym" pod lipnymi i stale zmienianymi zarzutami, bo prokuratura i sąd chcą się przypodobać premierowi, oczekującemu pokazowego procesu "kiboli", że rząd z aprobatą zblatowanego prezesa Trybunału Konstytucyjnego nie kradnie bezczelnie miliardów z OFE, nawet przeciwnie, po raz pierwszy od 25 lat maszynę państwowej redystrybucji zabierającą biednym i dodającą bogatym przestawił na działanie odwrotnie. W matriksie dotąd było cudownie - no, może drobne błędy i wypaczenia - a teraz oto rządzi samo zło, które "zagraża", "rozmontowuje", "wyprowadza z Europy" i tak dalej.
A tak konkretnie? Tak konkretnie, no to przecież pani Holland, i Olbrychski, i Ostaszewska, i Cielecka, i Wałęsa, i tylu innych szaleje, że jest jak na Białorusi, jak w stanie wojennym, jak za Stalina, no to jak tak mówią, to jak można wątpić, że "to co się dzieje" to czyste zło!
Trudno się dziwić, że dla zamkniętych w matriksie fakt, że owo czyste zło cieszy się trwałym i rosnącym poparciem jest czymś przekraczającym granice pojmowania. I że reakcją na to są bluzgi, histeria, targowickie błagania o interwencje zagraniczną - nade wszystko zaś onanistyczne rojenia, że jeszcze ich wszystkich powsadzamy do więzień, wszystkich ich rozliczymy, powyrzucamy z pracy z wilczymi biletami, będą skakać z okien, ukrywać się, uciekać, posłom PiS będziemy wlepiać po pięć lat za to jak głosowali, prezenterki z TVP Info ogolimy na łyso, a Krzysztofa Ziemca wytarzamy w smole i pierzu. Im bardziej się z tymi rojeniami stronnicy "totalnej opozycji" obnoszą, im głośniej wrzeszczą i tupią, tym bardziej przekonują Polaków, że jaki PiS jest, taki jest, ale tamtym podnieconym kretynom nie wolno pozwolić powrócić do władzy nigdy.
A jaki jest PiS? To i owo mu wyszło, to i owo, z przeproszeniem, spieprzył. Normalka. Coraz bardziej rozczarowuje, bo wbrew zapowiedziom robi to samo, co poprzednicy - na przykład ten legislacyjny "blitzkrieg", mający upartyjnić sądy, przypominał wypisz-wymaluj skok Tuska na OFE. Ale teraz przynajmniej jest prezydent, który partyjniakom skok udaremnił. To ważne - od niedawna nie ma już dla przeciętnego Polaka jednego PiS, jest PiS Kaczyńskiego-Macierewicza-Ziobry, ale jest i PiS-prezydent, postrzegany jako swoisty bezpiecznik, gdyby tamtym trzem za bardzo odbijało; i to, wbrew pozorom, sprzyja wzrostowi notowań PiS, przynajmniej na razie, dopóki radykałowie nie przesadzą w atakach na głowę państwa i nie przebierającej w środkach wojnie na górze.
W każdym razie: wystarczy wyłączyć TVN i się rozejrzeć, żeby zobaczyć, że żadnej apokalipsy nie ma. Jest, jak zwykle, mniejsze zło. Kiedyś tam, być może już w najbliższych wyborach, ludzie skalkulują, że już im się ten PiS nie opłaca i wtedy PiS wybory przegra. Ale PO ze swoimi mniej lub bardziej nowoczesnymi przystawkami ich nie wygra. Nie chce mi się robić wykładów, jak to działa, powiem krótko: nikt nie porzuca drugiej żony, żeby wrócić do poprzedniej. Porzuca, jeśli mu się nadarzy i bardziej spodoba kolejna. Właśnie dlatego w dojrzałych demokracjach partia, która przegrała, zmienia liderów, program i stara się przekonać wyborców, że zrozumiała i naprawiła swe błędy. W ostateczności, jeśli już się tego nie da zrobić, struga z banana jakiegoś Macrona i chowa się za jego plecami. Ale nikt w normalnym kraju nie urządza cyrku "opozycji totalnej" i nie robi lamentu na cały świat, że skoro przegrał wybory, to skończyła się demokracja i wolność.
Przykre, że Marcin Meller, którego pamiętam z lepszych czasów, przyjmuje bezmyślnie wizję świata "tefałenów". Dobre jednak, i to trzeba docenić, że przyjmując ją, mimo wszystko rozumie, że będzie musiał żyć w tej Polsce razem z ludźmi, którzy myślą inaczej (śmiem twierdzić, że są po prostu mądrzejsi, a w każdym razie nie biorą za rzeczywistość urojeń, ale mniejsza o szczegóły). Jak na lemingozę, w której utonął, to przełom kopernikański. Prowadzący, mam nadzieję, z czasem, do ozdrowienia.
Tak, Marcinie. Będziecie musieli żyć ze świadomością, że stanowicie mniejszość i że jedyną drogą by to zmienić, jest ludzi do swoich racji przekonywać. Nie zapanujecie już nad nimi straszeniem apokalipsami, państwem wyznaniowym, średniowieczem i Putinem, nie macie już w ręku ogłuszającej propagandy, a i nabożna cześć dla każdego warknięcia zachodniej prasy czy jakiegoś eurokraty skończyła się i nie wróci. A te czterdzieści procent, które widzisz jako ciemną, odczłowieczoną i nie dającą się pojąć masę, nie wymrze, nie wyskoczy przez okna ani nie da się "dorżnąć". Tak, jak słusznie zauważyłeś, to też ludzie, twoi rodacy. Odłącz się od matriksu, wyjdź z bunkra, w którym się ukrywasz - zaręczam, że po ulicach nie biegają żadni pisowscy siepacze ani faszyści, nikt cię nie aresztuje ani nie zagoni do getta, nikt nie każe ci brać udziału w obowiązkowych miesięcznicach. Porozmawiaj trochę z ludźmi spoza wzajemnie się obserwującej na fejsie sekty antypisu, spróbuj ich zrozumieć. Bardzo się zdziwisz, ale to będzie pozytywne zdziwienie.
Z faktu, że jeszcze tego nie wykluczasz, wnoszę, że mimo długotrwałego pobytu na łamach "Newsweeka" nie zaraziłeś się lisią wścieklizna, a w każdym razie nie przeżarła Cię jeszcze do końca. Życzę ozdrowienia. Gdybyś miał ochotę pogadać, to czekam z wyciągniętą prawicą.