Trwają poszukiwania 35-letniej Izabeli Parzyszek. W piątek, 9 sierpnia kobieta podróżowała autostradą A4 z Bolesławca do Wrocławia, gdzie miała odebrać swojego ojca ze szpitala. Na trasie zepsuł jej się samochód, o czym poinformowała bliskich. O godz. 19:26 zadzwoniła do swojego taty i poprosiła go o wezwanie lawety. Gdy pomoc dotarła na wskazane przez kobietę miejsce na 78. kilometrze autostrady (w miejscowości Kwiatów), znaleziono zamknięty samochód, a w środku telefon zaginionej. Tu trop się urywa. Zaginięcie Izabeli Parzyszek. Co stało się z jej samochodem? Zastanawiający jest fakt, że kobieta zostawiła w samochodzie telefon, ale zabrała plecak z dokumentami. W ostatnich dniach niektóre media informowały, że pozostawiony na poboczu pojazd był sprawny. Z doniesień wynika, że znajomi ojca zaginionej kobiety przybyli na miejsce przed policją. - Gdy te osoby przybyły na miejsce, okazało się, że samochód stoi na włączonych światłach mijania, ale jest zamknięty - tłumaczyła Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka jeleniogórskiej Prokuratury Okręgowej. Znajomi ojca Izabeli nie mieli kluczyków do jej samochodu, więc ponownie się z nim skontaktowali i na prośbę mężczyzny wezwali lawetę, która zabrała samochód na ich posesję. Jak tłumaczy rzeczniczka prokuratury, sam ojciec Izabeli mieszka w sąsiedztwie. To tam funkcjonariusze policji wraz z technikiem kryminalistycznym dokonali wstępnych oględzin samochodu. Policja zabezpieczyła samochód na autostradzie Tymczasem okazuje się, że policjanci już po godz. 21.00 natknęli się na autostradzie na pojazd zaginionej kobiety. Tak wynika z filmu, którym dysponuje Interia. Jego autorem jest jeden z kierowców jadących w tamtym czasie autostradą A4. Nagrał całe zdarzenie na wideo rejestratorze. Widać na nim radiowóz policyjny z włączonymi sygnałami świetlnymi stojący za pojazdem zaginionej kobiety. Nagranie można obejrzeć tutaj: O nagranie pytamy przedstawicieli biura prasowego dolnośląskiej policji, ale ci odsyłają nas do prokuratury. - Samochód został przetransportowany z autostrady do miejsca zamieszkania, czyli do Kruszyna (pow. bolesławiecki - red.), za pomocą lawety, wezwanej na prośbę ojca zaginionej. Tam funkcjonariusze policji dokonali oględzin. Natomiast nie mam informacji, czy mieli oni jakikolwiek kontakt z samochodem na autostradzie - wyjaśniła Interii prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka jeleniogórskiej Prokuratury Okręgowej. Rzeczniczka prokuratury dodała jednak, że "z materiałów, które otrzymał w poniedziałek prokurator, to nie wynika". - Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie, z uwagi na to, że nie mam takich informacji - podkreśliła, tłumacząc, że dopiero w poniedziałek zostało wydane postanowienie o wszczęciu śledztwa. - Wszystkie te okoliczności będą sprawdzane. Proszę dać nam czas na podjęcie działań. Nie jesteśmy w stanie ustalić wszystkiego w jeden dzień - wyjaśniła. Z kolei policja nieoficjalnie zasugerowała możliwe wyjaśnienie tego, co widać na nagraniu. - Należy pamiętać, że zaginięcie kobiety zostało zgłoszone następnego dnia. Policjanci obecni na miejscu mogli tylko zabezpieczyć uszkodzony pojazd na autostradzie, tak jak to robili setki razy wcześniej - mówi jeden z wrocławskich policjantów proszący o anonimowość. - Jeśli przy samochodzie były osoby, które czekały na lawetę i nikt z nich policjantom nie powiedział, że zaginęła kobieta, to funkcjonariusze mogli działać po prostu rutynowo, tak, aby zadbać o bezpieczeństwo na autostradzie - dodaje. Zaginięcie Izabeli Parzyszek. Czy samochód był sprawny? Jeleniogórska prokuratura odniosła się też do kwestii awarii. - Samochód zaginionej udało się odpalić, ale nie jest to równoznaczne z tym, że był w pełni sprawny. Konieczne jest powołanie biegłego z zakresu techniki samochodowej. Po wydaniu przez niego opinii będziemy w stanie stwierdzić, czy był zepsuty, czy nie - podkreśliła Węglarowicz-Makowska. Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu wszczęła postępowanie w sprawie zaginięcia Izabeli Parzyszek. Toczy się ono w kierunku pozbawienia wolności innej osoby. Branym pod uwagę scenariuszem jest porwanie 35-latki, której auto zostało porzucone przy autostradzie A4. - Wstępnie wszczęte zostanie śledztwo w kierunku art. 189. § 1. Kodeksu karnego, czyli pozbawienia wolności innej osoby - mówi Interii prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka jeleniogórskiej Prokuratury Okręgowej. Wspomniany artykuł brzmi: "Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Prokurator Węglarowicz-Makowska pytana, czy śledztwo będzie dotyczyć porwania, odparła, że "teoretycznie tak". - Aczkolwiek jest to wstępna wersja, ponieważ na tę chwilę w oparciu o materiał przedłożony przez funkcjonariuszy policji nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co się z tą osobą stało. Nie możemy takiej wersji wykluczyć, ale to wszystko będzie wymagało sprawdzenia - uzupełniła. We wtorek prokuratura nie weszła w posiadanie informacji, które na tym etapie śledztwa mogłaby przekazać mediom. Zapewniono nas, że trwają intensywne prace nad sprawą. Chcesz porozmawiać z autorami? Napisz: dagmara.pakuła@firma.interia.pl ; dawid.serafin@firma.interia.pl