Nie jest tajemnicą, że cukier, który zjadamy w nadmiarze, nam szkodzi. Badania pokazują, że, oprócz zbędnych kilogramów, nadmierne spożycie cukru znacząco obniża odporność, podnosi poziom cholesterolu, powoduje stany zapalne w organizmie, zaostrza zmiany trądzikowe, sprzyja infekcjom grzybiczym i bakteryjnym oraz przyspiesza starzenie się mózgu, skóry i organów. Ma również wpływ na nasze emocje i stan psychiczny - hiperglikemia (podwyższony poziom cukru we krwi) powoduje smutek i napady lęku. Polacy jedzą dużo cukru Polacy wyjątkowo lubią słodkie - mamy jedno z najwyższych spożyć cukru wśród krajów OECD. Według GUS w 2020 r. średnia konsumpcja cukru pod różnymi postaciami (w formie nieprzetworzonej, jak i zawartego w produktach) wyniosła 42,7 kilograma na głowę. Jeśli tę liczbę trudno pojąć rozumem, to wyobraźcie sobie, że ustawiacie na stole 43 kilogramowe paczki cukru. Tak, tyle zjadacie w ciągu jednego roku. A może raczej powinnam napisać: "zjadamy", bo ja oczywiście też zaliczam się do tego niechlubnego grona cukromaniaków. Choć nie kupuję sobie słodkich przekąsek, typu batoniki, żelki czy cukierki, to wprost przepadam za ciastami. Nie wyobrażam sobie wyjścia do kawiarni i niezamówienia kawałka bezy. W drodze do pracy często zachodzę do piekarni po słodką bułkę czy kawałek kremówki. Mojej słabości nie widać po figurze, więc mogę sobie na nią pozwalać. Ale tylko pozornie. W rzeczywistości uzależnienie od cukru wpływa na stan mojej cery, skóry i samopoczucia. Bardzo często jestem przeziębiona, a gdy nie zjem mojej codziennej porcji słodkiego, robię się zrzędliwa, poddenerwowana i zdekoncentrowana. Co więcej, jak tylko przesadzę z cukrem, to od razu zmagam się z zaostrzonymi zmianami skórnymi przy AZS. Dlaczego zdecydowałam się odciąć cukier? Niby zawsze wiedziałam, że gdybym odcięła słodycze, to poradziłabym sobie z większością moich problemów. Jednak nigdy nie dokuczały mi one na tyle, bym taką ewentualność potraktowała poważnie. Do czasu aż trafiłam na artykuł sprzed kilku lat, opisujący przeżycia rodziny, która zdecydowała się zupełnie usunąć ze swojej diety niepochodzące z warzyw i owoców cukry proste. Efekty były zdumiewające: przestali się przeziębiać, ich samopoczucie i koncentracja znacząco się poprawiły, a gdy po roku zjedli po kawałku sklepowego ciasta, następnego dnia wszyscy się pochorowali. Nowy Rok bez cukru Postanowiłam wykonać podobny eksperyment na sobie. A że "Nowy Rok - Nowa Ja", stwierdziłam, że najlepiej będzie zacząć w momencie żegnania starego roku. Swoją bezcukrową dietę zdecydowałam się rozpocząć już dwa tygodnie temu. Wiedziałam, że czas jest newralgiczny - święta Bożego Narodzenia i Sylwester nie sprzyjają takim decyzjom. Jednak nie chciałam czekać do pierwszego dnia stycznia - pragnęłam uniknąć patetyzmu i symboliki typowych dla Wielkich Postanowień Noworocznych (w których później trudno wytrwać). Życie bez cukru - efekty po dwóch tygodniach Pierwszy tydzień bez cukru był wprost o-k-r-o-p-n-y. Już pierwszego dnia dotkliwie rozbolała mnie głowa. Przez cały dzień nie mogłam myśleć o niczym innym niż o tym, że przeraźliwie chce mi się czegoś słodkiego. W akcie desperacji zjadłam paczkę suszonych moreli, która miała mi starczyć na miesiąc, dodatkowo wepchnęłam w siebie dwa banany i jabłko. W efekcie w ten sposób zjadłam prawdopodobnie więcej cukru, niż normalnie, ale hej - przynajmniej nie pochodził z ciast, czipsów czy słodyczy. Drugi dzień był trochę łatwiejszy. Ból głowy przeszedł, zaczęły się jednak problemy z koncentracją, które trwały przez kilka kolejnych dni. Miałam wrażenie, że mój umysł zasnuwa gęsta mgła, która sprawiała, że czułam się ociężała i smutna. Żeby się jej pozbyć, piłam dużo wody i kawy. Pomagało to ze średnim skutkiem. Morele już się skończyły, więc przerzuciłam się na daktyle i orzechy. Po tygodniu przestałam odczuwać uporczywe pragnienie zjedzenia czegoś słodkiego. Nie musiałam też już sięgać po daktyle i zaczął mi wystarczać jeden owoc dziennie. Papryka i marchewka wydawały się słodsze niż zazwyczaj. Miałam wręcz wrażenie, że moje codzienne jedzenie ma więcej smaku. Wtedy nadeszły święta Bożego Narodzenia. Nie sądziłam, że niejedzenie cukru w tym okresie będzie takie trudne. Moja decyzja okazała się być dla mojej rodziny kuriozalna. Gdy poprosiłam mamę, by do świątecznej paczki nie wkładała mi żadnych słodyczy, tylko orzechy, to oczywiście nie mogła powstrzymać się przed dorzuceniem dwóch czekolad. - Przecież są gorzkie! - zawołała na swoje usprawiedliwienie, gdy ze zgrozą odkryłam je w paczce. Zmiana diety. Powrót do cukru Najtrudniej było mi odmawiać ciast - czego koniec końców nie zrobiłam. Złamałam się nie tylko, że miałam na to ochotę - po prostu czułam, że przy każdej odmowie rodzina patrzy na mnie jak na wariatkę. Dopytywali, dlaczego nie chcę, przecież zawsze lubiłam. Niektórzy moją odmowę traktowali osobiście i wręcz stosowali psychotechniki: "Nawet nie spróbujesz mojego ciasta? Ale ja upiekłam je własnoręcznie!". Czasami byłam częstowana słodyczami, by chwilę później zabrano mi je sprzed nosa ze słowami: "A nie, przecież ty tego nie jesz". Efekty mojej dyspensy odczułam natychmiast. Następnego ranka obudziłam się z trzema nowymi pryszczami, bólem gardła i zatkanym nosem. Trudno definitywnie stwierdzić, czy to wina powrotu do cukru, ale podejrzewam, że solidny zastrzyk glukozy dzień wcześniej nie pomógł mojej odporności. Na szczęście po powrocie do normalnego życia po świętach, znów udało mi się wdrożyć dietę bez cukru. I tym razem pierwsze dni były o wiele łatwiejsze - obyło się bez bólu głowy i nerwowego podjadania daktyli. W Sylwestra też udało mi się wytrzymać bez słodkiego. W Nowy Rok wkroczyłam zatem przygotowana i z rozpędu. Trzymajcie za mnie kciuki! Patrycja Wszeborowska