"Underconsumption", czyli w wolnym tłumaczeniu "zmniejszona konsumpcja", oznacza dla młodych ograniczenie w kupowaniu nowych rzeczy. Są zmęczeni zalewem reklam kolejnych przedmiotów, które tak naprawdę nie są im potrzebne. Podobnie widzi to Lidka. - Decyzja, żeby praktykować ten trend nie była podjęta z dnia na dzień - przyznaje 21-latka. - W czasach licealnych, zamiast chodzić do sieciówek w galeriach handlowych, zaczęłam chodzić do "lumpów" - po prostu szukałam tam kolorowych i grubych wełnianych swetrów. W sklepie nowy sweter mógł kosztować kilkaset złotych, a w lumpie znacznie mniej. Na początku Lidce chodziło tylko o ubrania, ale później podobne zasady zaczęła stosować także do innych przedmiotów codziennego użytku. - Szczególnie na studiach motywowało mnie odpowiedzialne wydawanie pieniędzy - w końcu nie potrzebuję co miesiąc kupować nowych rzeczy, kiedy te stare dalej się nadają do użytku - przyznaje. Jeśli jakiś produkt bardzo jej się podoba, szuka podobnego w second handzie albo na Vinted (platforma do sprzedaży ubrań z drugiej ręki). - Z czasem zaczęłam sama szyć lub przerabiać ubrania, zrezygnowałam z usług kosmetyczek i rzeczy takie jak paznokcie zaczęłam robić w swoim domu. Na pewno pozwala to nie tylko oszczędzić pieniądze, ale i miejsce w szafie. Wielu z moich znajomych również podejmuje podobne kroki od dawna. Dopiero teraz dostało to nazwę i miano trendu - mówi. Dziś Lidka buty czy kurtki kupuje raz na rok, albo nawet kilka lat. - Wolę wydawać na to trochę więcej, żeby były to rzeczy lepszej jakości i zarazem starczyły na dłużej niż tylko kilka miesięcy. W perspektywie czasu też jest to oszczędne. Dodaje, że produkty wytrzymałe i dobrej jakości też można dostać z drugiej ręki. - Ja od czterech lat chodzę w tej samej skórzanej kurtce, którą wcześniej nosił ktoś inny - podsumowuje. Underconsumption core. "Nie trend, a konieczność" Socjolożka Dorota Peretiatkowicz nie widzi jednak u młodych odchodzenia od konsumpcjonizmu. - Osoby pokazujące w mediach społecznościowych trend "underdconsumption" często prezentują swoje rozwiązania na zdobycie upragnionych rzeczy w lepszej cenie. A gdy już młodzi oszczędzają, robią to z braku pieniędzy. To nie jest trend, tylko konieczność. - Młodzi dorośli bardzo chcieliby umieć oszczędzać - przyznaje socjolożka. - To wartość, która w ich domach rodzinnych była przedstawiona jako coś bardzo ważnego. Ich rodzice mieli bardzo dużą trudność z oszczędzaniem, żyli od pierwszego do pierwszego. Dlatego młodym dorosłym zawsze wpajano: oszczędzaj, miej skarbonkę, zbieraj pieniądze, nie wydawaj na głupoty. Pokolenie Z. Młodzi chcą oszczędzać Współtworzona przez Peretiatkowicz firma badawcza IRCenter jakiś czas temu zbadała stosunek młodych ludzi między innymi do oszczędzania. Wnioski zawarto w Raporcie Młodzi Dorośli*. Jednym z wniosków z badania jest to, że młodzi ludzie (szczególnie mężczyźni) zaczęli myśleć o inwestowaniu posiadanych pieniędzy. - Rośnie nam pokolenie osób, które mają wrażenie, że zasada "ziarnko do ziarnka, zbierze się miarka" nie jest do końca prawdziwe. Bardziej przekonuje ich to, że jeżeli dobrze zainwestujesz, to będziesz miał dobry zwrot i będziesz mógł pomnażać swój kapitał - wyjaśnia socjolożka. Z badania wynika także, że młodzi chętnie oszczędzają na mediach (woda, prąd). 3 na 4 młodych dorosłych deklaruje, że to robi. Z kolei 62 proc. deklaruje, że kupuje używane rzeczy. - Z jednej strony wynika to z chęci oszczędzania, z drugiej zaś idzie bardzo duży trend na myślenie, że używane rzeczy wcale nie są gorsze, że dzięki temu można znaleźć rzeczy dobre jakościowo lub niedostępne w sklepach - mówi Dorota Peretiatkowicz. 55 proc. badanych deklaruje, że ogranicza kupowanie nowych rzeczy, ale, jak zauważa badaczka, nie jest to trend rosnący, od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Pokolenie Z. Młodzi dorośli o ekologii Nie ma wątpliwości, że reklama wciąż ma duży wpływ na kupujących. - Młode pokolenie ma coraz większą świadomość tego, jak duży wpływ ma marketing, ale ten z kolei odpowiada zupełnie inną reklamą. Młodzi nie wyprzedzili rynku reklamowego. Być może wyprzedzili go w świadomości, bo zdają sobie sprawę z tego, co jest ściemą, ale na koniec dnia i tak kupują reklamowane rzeczy - twierdzi Dorota Peretiatkowicz. Pytani o powody swoich zmian w konsumpcji młodzi mówią, że chodzi o oszczędność. Rzadko wskazują na chęć bardziej ekologicznych działań. - Oszczędność, racjonalność i spryt. Trochę jakby przekręcali system. Udawanie, że reklama nas nie interesuje, jednocześnie szukają tańszych rozwiązań, żeby nosić produkty marek, które ich złapały. Młodzi bardzo lubią promocję, okazje, rabaty. Czasem korzystają nawet z chwilówek, by pożyczyć pieniądze na okazyjny zakup. Jeśli torebka kosztuje 1000 zł, a można kupić ją za 500 zł, nawet po doliczeniu odsetek i tak dostają ją taniej - mówi socjolożka. A skoro już o ekologii i świadomości dotyczącej zmieniającego się klimatu mowa, ekspertka przyznaje, że nie jest dobrze. - Trudno nam wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się z klimatem. Młodzi ludzie zaczynają szukać odpowiedzialności po bokach. Pytani o to, kto jest odpowiedzialny za działania na rzecz zrównoważonego rozwoju, tylko 40 proc. odpowiedziało, że każdy z nas. 33 proc. wskazało rząd, 26 proc. instytucje, które szkodzą środowisku, 22 proc. polityków, 21 proc. korporacje - wymienia. Co ciekawe, w odpowiedziach badanych padała także nazwa ONZ - organizacja jest odpowiedzialna za działania według 10 proc. badanych. *Próba reprezentatywna w wieku 16-35 lat, n = 1500 Anna Nicz Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!