Jest jakaś część mnie, która wypiera myśl o bólu pobudek przed świtem i deficycie kąpieli w wannie wypełnionej gorącą wodą. Oglądam relacje znajomych z pielgrzymki, patrzę w grafik i zdaję sobie sprawę, że jestem w stanie wyszarpać z niego dwa dni w połowie sierpnia. A gdy okazuje się, że w podobnym terminie ma wolne moja koleżanka, wiem, że dłuższe zastanawianie się będzie jedynie szukaniem wymówek. Dzwonię do Marty. Idziemy na pielgrzymkę. Na jej ostatnie dwa dni. Pielgrzymka na Jasną Górę. Ile osób tyle intencji Piesza pielgrzymka na Jasną Górę dzieli się na grupy. Poza podziałem regionalnym, wyróżnia się jeszcze charakter poszczególnych wspólnot. Jest grupa pokutna, nawiązująca do tradycji chrześcijańskiej i pierwotnego, pokutnego właśnie charakteru pielgrzymowania. Modlitewna skupia się na rozważaniach biblijnych i kontemplacji w ciszy. Są też grupy wspólnotowe, o bardziej kameralnym charakterze oraz rodzinne, w których stawia się na różnorodność - każde pokolenie wnosi coś od siebie i czerpie z doświadczenia lub świeżego spojrzenia na świat innych. Najbliższa mojemu sercu i temperamentowi jest grupa, w której stawia się na radość, spontaniczność, śpiew i taniec - tak zwani "Boży szaleńcy". I właśnie do takiej dołączam. Pielgrzymka na Jasną Górę. Jak wygląda? Dzień zaczynamy mszą świętą odprawianą na lokalnym boisku w miejscowości o uroczej nazwie Garnek. Już tutaj dostrzegam, jak duchowy charakter pielgrzymki przeplata się ze sprawami przyziemnymi. Aby wyprawa doszła do skutku, a grupa funkcjonowała jak sprawny organizm, potrzebni są ochotnicy, którzy chcą służyć. Służba - tak niemodne dzisiaj słowo - doskonale materializuje się w pielgrzymkowych funkcjach. Część braci i sióstr - bo takimi apostrofami zwracamy się do siebie na pielgrzymce - zakłada odblaskowe kamizelki, chwyta za gwizdki oraz "lizaki" i kieruje ruchem samochodowym. Pilnuje, aby wspólnota trzymała się prawej strony. - Powiedz mi, co jest do zrobienia, a to zrobię. Chcę służyć - trafiają do mnie cytowane przez organizatora słowa dziewczyny, która podjęła się trudu przygotowywania codziennych posiłków. Uświadamiając sobie, że nie przejdzie ani kilometra, zrezygnuje z tej wyjątkowej atmosfery radości, modlitwy i spotkań, podziwiam jej bezinteresowność intencji. Może o to chodzi w pielgrzymce? Świdruje mi w głowie myśl. Kwatermistrzom zawdzięczamy organizacje noclegów. To osoby, które docierają do miejsc noclegowych autem bagażowym, dbają o czystość i organizują przestrzeń namiotową. Świadomie używam słowa przestrzeń, a nie pole, bo namioty rozbijamy na podwórkach gospodarzy. Ludzie dobrej woli udostępniają nam trawnik wokół domu. Pielgrzymka 2024. Trudne warunki Rozstawiamy nie tylko namioty, ale też przenośne prysznice. Zażycie w nich kąpieli to nie lada logistyka. Tkanina rozpostarta na metalowym stelażu służy za kabinę. Od zewnętrznej strony znajduję coś na kształt wieszaka, na którym zostawiam swoje rzeczy. Ostrożnie, bo prysznicom daleko do misternej konstrukcji. Niczym dom zbudowany na piasku... - podsumowuje w myślach, pozostając w nomenklaturze biblijnej. Ciepłą wodę pozyskuję ze specjalnej pompy ciśnieniowej, choć słowo ciepła jest w tym przypadku nadużyciem. Chwilę wcześniej zepsuł się podgrzewacz. Nie szkodzi. Jestem na pielgrzymce. W intencjach oddaję nie tylko trud drogi, ale też niewygodę. Wracając, zauważam grupę zgromadzoną wokół szlauchu ogrodowego. Myją zęby, naczynia, głowy... Nikt nie narzeka - wręcz przeciwnie, wszyscy zdają się świetnie bawić. Jak niewiele potrzeba do szczęścia - kwituję w myślach. Poszłam na pielgrzymkę. "Najbardziej podoba mi się to połączenie" Najbardziej podoba mi się to, że modlitwa jest połączona tu z wysiłkiem fizycznym i niewygodami - spaniem w namiocie, myciem w zimnej wodzie, czasem w misce. To z pozoru trudne, ale to oderwanie od codziennego wygodnego życia i przeniesienie się w te warunki sprawia, że skupieni jesteśmy przede wszystkim na modlitwie, kontemplacji i medytacji - moje spostrzeżenia potwierdza Piotrek, który na pielgrzymkę chodzi od 15 lat. - Chodzę, bo kocham proste życie w drodze. Pielgrzymka dla mnie to odsunięcie rzeczy niepotrzebnych, które zajmują głowę i uwagę, a pozostawienie tylko niezbędnego minimum. Ten czas uwalnia umysł i daje mi przestrzeń do kontemplacji i pogłębiania relacji z Panem Bogiem, ponieważ moja uważność częściej niż zwykle jest skierowana na Niego. Piotrkowi wtóruje Tomek i dodaje: - Ten czas daje także wiele okazji, żeby lepiej poznać samego siebie, czego potrzebuję, za czym tęsknię, co mnie boli, w czym nie domagam. Pielgrzymka to także doświadczenie nadzwyczajnej życzliwości i dobroci ludzi oraz możliwość, aby zrobić także coś dla innych, a atmosfera pielgrzymowania przez wiele dni bardzo sprzyja głębszemu i bardziej prawdziwemu poznaniu ludzi. "Nie kończy się na pierwszym razie" Ze wspomnianą ludzką życzliwością spotykam się tu na każdym kroku. Pomidorówka i ciasto z truskawkami od gospodarzy, którzy goszczą nas podczas jednego z przystanków, smakują niczym z najlepszej restauracji. Ktoś dzieli się jabłkami z własnego sadu, wręcz namawiając, żeby wziąć więcej na drogę. Ktoś robi masaż bolących pleców sióstr i braci. Ktoś ustępuje miejsca matce z dzieckiem w kolejce do toi toia. Tak, tak - na pielgrzymce spotykam też rodziny z dziećmi, a nawet kobiety w ciąży. - Jeżeli ktoś raz był na pielgrzymce, to wie, że nie kończy się na pierwszym razie. Kończysz jedną pielgrzymkę i już odliczasz do następnej - mówi Agnieszka, która po raz pierwszy pielgrzymowała w intencji błagalnej. - Początkowo dla mnie jako nastolatki-pielgrzyma to był interes. Pójdę do Pani Jasnogórskiej i wyproszę zdanie matury i dostanie się na studia. Udało się. Kolejna pielgrzymka - dziękczynna. Ostatnie trzy lata pielgrzymuję, aby podziękować Matce Jasnogórskiej za otrzymane łaski. Aby naładować baterie wiarą, miłością, spokojem i ufnością na cały rok - będąc w tak cudownym środowisku, które tworzą pielgrzymi, ciężko powrócić do tzw. "normalnego życia" i odnaleźć się w niełatwym świecie - dodaje Aga. Kiedy zaczyna się różaniec, jestem w trakcie rozmowy z księdzem Robertem. Przeprasza mnie i biegnie do przodu, do mikrofonu. Ma do zaniesienia intencje, o które prosili go bliscy, znajomi, parafianie. Ksiądz każdego dnia wygłasza świetne konferencje. Spowiada. Służy rozmową i dobrym słowem. Wszystko w drodze. Pielgrzymka na Jasną Górę. Skąd taka popularność? W naszej grupie jest również brat Piotr, kapucyn, który tym razem nie pełni posługi duszpasterskiej. - Wielokrotnie pielgrzymowałem jako osoba odpowiedzialna za przygotowanie pielgrzymki w roli kwatermistrza. Szedłem też wcześniej w grupie, gdzie za wiele spraw odpowiadali duchowni. Tym razem mogłem zobaczyć, jak świeccy przejęli odpowiedzialność za organizację grupy pielgrzymkowej, a duchowni mogli zająć się wyłącznie posługą duszpasterską - przyznaje z uznaniem. Piotra czeka zawodowe wyzwanie, w związku z nowymi obowiązkami, które powierzyli mu przełożeni. Szuka w nim duchowego prowadzenia i zdaje się, że właśnie na pielgrzymce je znalazł. - Chociaż na co dzień jako kapłan głoszę Słowo Boże, to tym razem przeżyłem swoje osobiste rekolekcje, bardziej słuchając niż nauczając. Pomogła mi w tym tematyka konferencji o Mojżeszu, który po czterdziestce odkrył nową jakość życia. Odnalazłem duchowego przewodnika na kolejny etap życia - kwituje. Po dwóch dniach czuję jednocześnie nasycenie dobrą energią i niedosyt. Myślę o tym, co sprawiłoby mi największą trudność, gdybym poszła na całość. Na szczęście mam jeszcze rok na podjęcie decyzji. Patrzę w stronę sióstr i braci, którzy pełnią posługę jako pomoc medyczna. Dostrzegam grymasy bólu na twarzach ich "pacjentów". Kilka metrów dalej inna grupa tańczy belgijkę. Ktoś się spowiada. Ktoś się modli. Na twarzach duetu dyskutantów widzę zamyślenie towarzyszące głębokim rozmowom. Pielgrzymka to feeria emocji, stanów ducha (i ciała) i miejsce, w którym - choć jesteśmy we wspólnocie - każdy z nas wnosi na Jasną Górą swój własny bagaż trudnych doświadczeń, ale też wdzięczność, wiarę i nadzieję na dobre życie.