W Polsce mierzymy się z najwyższą od ponad 20 lat inflacją. GUS wyliczył, że na koniec listopada wyniosła ona 7,8 proc., z czego w kategorii żywność i napoje bezalkoholowe - 6,4 proc. W te święta za te same produkty, które kupowaliśmy w ubiegłym roku, zapłacimy więcej. W niektórych przypadkach różnice rok do roku są naprawdę znaczące. Interia przygotowała porównanie cen świątecznego koszyka produktów. W naszym świątecznym koszyku znalazły się produkty żywnościowe potrzebne do przygotowania tradycyjnych potraw, które zwykle Polacy kupują na święta. To: buraki (1kg), świeży karp (2kg), mrożony dorsz (1kg), pomarańcze (1kg), orzechy włoskie (200g), miód (400g), ziemniaki (2kg), szynka wieprzowa gotowana (1kg), filety śledziowe a la Matias (1 kg), suszone grzyby (100g), kiszona kapusta (1 kg), śmietana 18 proc. (200g), masło extra (600g), ser twarogowy (1 kg), bochenek chleba (500 g), majonez (250 ml), 10 jaj, cukier (3 kg) oraz mąka (3kg). Na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego porównaliśmy przedświąteczne ceny rok do roku. Na przełomie listopada i grudnia w ubiegłym roku za nasz koszyk trzeba było zapłacić średnio około 275 zł, w tym roku musimy wydać o 20 zł więcej, bo prawie 295 zł. Co oznacza wzrost rok do roku na poziomie około 7 proc. Boże Narodzenie. Ile wydadzą Polacy? Drogi karp, znacznie w górę także cukier czy masło Są produkty, których ceny praktycznie się nie zmieniają lub zmieniły się nieznacznie - jak choćby pomarańcze, migdały, włoskie orzechy, czy suszone grzyby. Z kolei produktem z naszego koszyka, który podrożał najbardziej, jest kilogram świeżego karpia, za którego obecnie trzeba zapłacić średnio 21,72 zł w porównaniu do 17,55 zł w roku poprzednim. Oznacza to, że karp podrożał średnio aż o 25 proc. Wśród produktów, których ceny zmieniły się zauważalnie, znalazły się m.in. ziemniaki - wzrost o ok. 21 proc. (listopad 2020 - 1,51 zł za kg; listopad 2021 - 1,82 zł), śledzie - 9 proc. (listopad 2020 - 16,47 zł za kg; listopad 2021 - 17,90 zł), masło -19 proc. droższe (listopad 2020 - 5,55 zł za 200 g; listopad 2021 - 6,58 zł), cukier kryształ - droższy średnio o 20 proc. (listopad 2020 - 2,69 zł za 1 kg; listopad 2021 - 3,23 zł). Średnio o 13 proc. podrożały także jajka. Drogie Boże Narodzenie, potem... jeszcze drożej Jeszcze drożej może być po Nowym Roku. Ekonomiści nie mają dobrych wieści. - Mimo że inflacja za listopad tego roku wyniosła niemal 8 procent, wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach możemy spodziewać się jeszcze wyższych odczytów. Według prognoz, jakie sporządzają zespoły analityczne dużych banków, inflacyjny szczyt przypadnie na pierwszą połowę przyszłego roku. Jak zawsze w przypadku prognoz, nie da się powiedzieć jednoznacznie, ile inflacja w szczytowym miesiącu wyniesie. Nie można jednak wykluczyć, że roczna inflacja będzie dwucyfrowa - mówi Interii ekonomista Marcin Zieliński z Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Nie chciałbym nikogo oczywiście straszyć, ale możemy mieć inflację powyżej 10 proc. Zresztą większość obywateli tak ją odczuwa, gdyż wzrost cen dla osób osiągających medianę dochodów jest wyższy niż dla osób osiągających średnie dochody - powiedział w wywiadzie dla Interii Kamil Zubelewicz, członek Rady Polityki Pieniężnej. W jego opinii szczyt inflacji będziemy mieli na początku 2022 roku. Zobacz także: "Rozkręca się spirala cenowo płacowa". Wywiad Bartosza Bednarza z Kamilem Zubelewiczem z RPP Ekonomista: Prawdopodobieństwo, że ceny będą spadać bardzo niskie Choć, według ekspertów, inflacja zacznie maleć, nie ma co liczyć na znaczące spadki cen. - Chociaż w przyszłym roku inflacja zapewne w pewnym momencie będzie maleć, to prawdopodobieństwo, że ceny zaczną spadać, jest bardzo niskie. Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, że nawet w drugiej połowie przyszłego roku będziemy mieli do czynienia z inflacją wyższą od górnego odchylenia od celu inflacyjnego, to jest powyżej 3,5 procent w skali roku - prognozuje Marcin Zieliński z FOR. - Epizody spadku ogólnego poziomu cen, czyli deflacji zdarzają się bardzo rzadko. Celem Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej nie jest doprowadzenie do sytuacji, w której ceny by spadały albo chociaż nie rosły. Celem polskiej polityki pieniężnej jest utrzymanie rocznej inflacji na poziomie 2,5 procent z możliwością odchylenia do 1 punktu procentowego w górę lub w dół. W Polsce po transformacji z umiarkowaną deflacją w ujęciu rocznym mieliśmy do czynienia tylko w okresie od połowy 2014 roku do października 2016 roku - wyjaśnia ekonomista. Współpraca Justyna Kaczmarczyk