- Nie jestem w stanie dokładnie sobie przypomnieć, jak poznałam się z tym środowiskiem, przez kogo i kiedy miało to miejsce - mówi influencerka Paulina Kostrzycka. Kobieta jest jedną z osób, które zdecydowały się zabrać głos w sprawie skandalu wokół polskich youtuberów i influencerów, znanym jako "Pandora Gate". Dziś Kostrzycka jest pełnoletnia. Kilka lat temu, jako początkująca influencerka, bywała na imprezach w willi Team X, popularnej polskiej grupy youtuberów, którzy w pewnym momencie zamieszkali razem w ekskluzywnym domu pod Warszawą. Jak wspomina nasza rozmówczyni, uczestnicy imprez podpisywali umowy NDA (Non Disclosure Agreement) zobowiązujące ich do zachowania poufności na temat tego, co działo się w posiadłości. Czytaj także: "Pandora Gate" dopiero się rozkręca. Nowy film ma pogrążyć kolejne gwiazdy - Znalazłam się tam dzięki wspólnym znajomym. Na tych imprezach były wszechobecne używki, narkotyki i alkohol, ale nie słyszałam, żeby ktoś był przymuszany do próbowania tego typu rzeczy - przyznaje Paulina Kostrzycka. - Nie jestem zaskoczona aktualną sytuacją. Wtedy wydawało mi się normalne, że 13-latka zadaje się z 20-latkiem, bo byłam pewna, że jestem po prostu dojrzała i nie widziałam w tym absolutnie niczego złego - podkreśla. Jak mówi, w pewnym momencie odezwała się do niej dziewczyna, która twierdzi, że została skrzywdzona przez influencerów. - Teraz uświadamiam sobie, jak patologiczne to było i że taka relacja dziecka z dorosłym mężczyzną nie powinna być normalizowana - dodaje Kostrzycka. Była pewna, że sprawa wyjdzie dużo wcześniej. "Pandora Gate". Wideo Sylwestra Wardęgi We wtorek Sylwester Wardęga opublikował materiał "Mroczna tajemnica Stuu i youtuberów: 'Pandora Gate' (Boxdel, Dubiel, Fagata)". W filmie ujawnił przykłady skandalicznych zachowań względem nieletnich, których dopuszczać się mieli najpopularniejsi twórcy w internecie. Wardęga stwierdził także, że inni twórcy internetowi mieli wiedzę na temat niewłaściwych praktyk Stuu, jednak nikt w odpowiedni sposób nie zareagował ani nie powiadomił o tym procederze służb. W materiale Wardęgi pojawiło się nazwisko Michała "Boxdela" Barona, czyli jednego ze współwłaścicieli federacji FAME MMA. W filmie ujawniono ponadto skandaliczne wiadomości, jakie Boxdel miał wysyłać do nastoletniej fanki. Czytaj także: Rusza śledztwo ws. pandora gate. Youtuberzy będą przesłuchani W Ministerstwie Sprawiedliwości w czwartek odbyła się konferencja prasowa w sprawie "Pandora Gate". Zawiadomienie o możliwości popełnienia czynów zabronionych wobec nieletnich przez niektórych youtuberów i celebrytów złożył wiceminister sprawiedliwości Piotr Cieplucha. Trwa śledztwo w tej sprawie. Pandora Gate. Ekspertka o groźnym zjawisku W oskarżeniach kierowanych w stronę youtuberów padają zarzuty m.in. o child grooming. Jak wyjaśnia psycholog i pedagog dr Marta Majorczyk, to działanie polegające na nawiązaniu kontaktu z dzieckiem za pomocą internetu i zmierzaniu przy użyciu środków manipulacji do nawiązania z nim relacji o podłożu seksualnym. - Grooming jest przestępstwem - podkreśla ekspertka. W praktyce wygląda to tak: osoba dorosła przyciąga osobę nieletnią poprzez swoje świadome zachowanie i odpowiednie wypowiedzi. - Sprawca child groomingu omotuje ofiarę pozorując przyjaźń, wsparcie a nawet pocieszenie. Nie trzeba specyficznej wiedzy psychologicznej, aby osiągnąć cel, wystarczy tylko przewaga doświadczenia wynikająca z wieku sprawcy w stosunku do jego ofiary. Celem groomera jest doprowadzenie nieletniego/małoletniego do obcowania płciowego czy innych czynności seksualnych - wyjaśnia Marta Majorczyk. Jak zauważa, na grooming szczególnie podatne są dzieci, które mają problemy w relacjach z rówieśnikami, z rodzicami. - Takie osoby łakną kontaktu, mają ogromną potrzebę rozwiązywania swoich trudności. Z drugiej strony te złe czy utrudnione relacje z opiekunami, rówieśnikami powodują, że groomer wydaje się osobą godną zaufania. Rozumie moje potrzeby, zawsze udziela mi odpowiedzi, zawsze mogę na nią liczyć. W kontekście relacji influencer-fanka, ważnym czynnikiem jest wykorzystywanie pozycji tego pierwszego. - Z punktu widzenia młodych dziewczyn zainteresowanie dorosłego młodego mężczyzny, który jest znany, może być przez nie odbierane jako pozytywne - mówi Majorczyk. - Groomer może świetnie profilować swoje ofiary, wyszukiwać je w sieci, przeszukiwać konta w mediach społecznościowych. Im więcej ma informacji, tym później łatwiej zdobyć zaufanie potencjalnej ofiary i wykorzystać to - podsumowuje. Współczesne groupies O sprawę skandalu w świecie polskich influencerów pytamy Jacka Gadzinowskiego, specjalistę w dziedzinie influencer marketingu. - Młodzi ludzie, w większości tzw. nerdy, grające w gry "piwniczaki", którzy nie mieli wielu relacji społecznych w świecie realnym, nagle dzięki streamowaniu czy nagrywaniu filmów na YouTube zaczęli zarabiać duże pieniądze - w pewnym momencie, mówiąc kolokwialnie, odbiła im palma - mówi ekspert. - Nagle dostają popularność, śledzą ich miliony ludzi, dostają ogromne pieniądze. Nie tak ogromne, jakie można w tej branży zarobić teraz, ale to nadal duży zastrzyk. W jakiś sposób te osoby były nieprzystosowane do sytuacji, poczuły się bogami tej branży, poczuły, że im wszystko wolno, że mogą naginać zasady - dodaje. I podkreśla, że nie jest to żadne wytłumaczenie dla szkodliwych czynów influencerów. Gadzinowski, który w przeszłości przez jakiś czas sam nagrywał filmy na YouTube'a, podkreśla, że cała afera związana z przekraczaniem granic w środowisku była dla niego zaskoczeniem. - To są takie zamknięte społeczności, grupy na TeamSpeak (komunikator internetowy - red.), zakamuflowane miejsca w sieci. Osoby tam obecne były mocno ze sobą zżyte. Nie jest dziwne, że te sprawy zaczęły wypływać po latach - twierdzi. Na swoim profilu w mediach społecznościowych wspomniane społeczności nazwał "grupkami wzajemnej adoracji, które przez lata żyły w swoim 'zdegenerowanym świecie'". - Sytuacja trochę podobna do społeczności wokół zespołów rockowych, które mają swoje groupies jeżdżące za nimi po całym świecie. Tu może być podobny mechanizm, tylko przeniesiony do internetu - ocenia Gadzinowski. Z taką różnicą, że w sieci zamiast groupies są "subówki". To pejoratywne określenie używane wobec dziewczyn, które dążą do znajomości z najbardziej popularnymi youtube'owymi twórcami. - Zapewne padają teraz pytania: gdzie byli rodzice? Dziecko siedziało przy komputerze i zamykało się w tym świecie. Ale to jest szerszy problem. Gdy czytam komentarze moich równolatków (około 40 lat - red.), widzę pytania, kim są w ogóle ci influencerzy, ludzie nie znają tych ksywek i nazwisk. Ale to nie jest powód do dumy. To świadczy o tym, że rodzice nie mają pojęcia o tym, czym zajmują się ich dzieci - konkluduje. Współpraca: Julia Jasińska Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl