Autorami badania są specjaliści z Queen's University w Kingston w Kanadzie oraz King's College London w Wlk. Brytanii. Wyniki opublikowano na łamach prestiżowego pisma "BMJ".Odkryli oni, że opóźnienie leczenia, zarówno chirurgicznego, jak i chemio- i radioterapii, siedmiu różnych rodzajów nowotworów, miało znaczący wpływ na śmiertelność pacjentów. Na całym świecie systemy opieki zdrowotnej mają problemy ze zbyt późną diagnozą raka i zbyt późnym wdrożeniem leczenia. Dzieje się tak od lat. Jednak dokładny wpływ owych opóźnień na śmiertelność nie został dotąd dogłębnie przeanalizowany. COVID-19 nasilił problem Potrzeba lepszego zrozumienia wpływu opóźnienia leczenia na wyniki terapii i przeżywalność chorych stała się szczególnie pilna teraz - podczas pandemii COVID-19. Wiele krajów boryka się z problemem odraczania planowych operacji onkologicznych, wdrażania i kontynuowania procedur radioterapii i chemioterapii, bo wszystkie zasoby opieki zdrowotnej przekierowano na walkę z COVID-19. Dlatego zespół naukowców pod kierownictwem dr Timothy'ego Hanny przeprowadził analizę związanych z tą kwestią badań, których wyniki opublikowano w okresie od stycznia do kwietnia 2020 roku. Były to w sumie 34 publikacje, obejmujące aż 1,2 miliona przypadków. Zobacz też: Prof. Flisiak: Szczepionka będzie skuteczna pod jednym warunkiem Każdy tydzień to mniejsze szanse na przeżycie Badania zawierały dane dotyczące interwencji chirurgicznych, terapii systemowej (takiej jak chemioterapia) lub radioterapii siedmiu postaci raka: pęcherza, sutka, okrężnicy, odbytnicy, płuc, szyjki macicy oraz głowy i szyi. Wymienione nowotwory łącznie stanowią 44 proc. wszystkich przypadków raka na świecie. Głównym celem badaczy było określenie ryzyka całkowitego przeżycia pacjenta w przypadku czterotygodniowego opóźnienia w rozpoczęciu leczenia, przy czym za opóźnienie uznano czas między momentem diagnozy a pierwszą procedurą terapeutyczną lub między zakończeniem pierwszej kuracji a rozpoczęciem kolejnej. Okazało się, że we wszystkich analizowanych badaniach miesięczne opóźnienie leczenia wiązało się ze zwiększeniem ryzyka zgonu. W przypadku operacji chirurgicznej ryzyko zgonu rosło o 6-8 proc. dla każdych kolejnych czterech tygodni opóźnienia. Wpływ ten okazał się jeszcze silniejszy dla chemio- i radioterapii: wynosił 9-13 proc. (dla radioterapii raka głowy i szyi oraz chemioterapii raka jelita grubego). Ponadto naukowcy obliczyli, że opóźnienia sięgające 8 tygodni oraz 12 tygodni dodatkowo zwiększały ryzyko zgonu. Np. ośmiotygodniowa zwłoka w operacji nowotworu piersi zwiększała ryzyko śmierci o 17 proc., a 12-tygodniowa - aż o 26 proc. Zobacz też: Ci pacjenci zdrowieją szybciej. Zaskakujące ustalenia naukowców Tych zgonów można było uniknąć Autorzy wyliczyli, że opóźnienie operacji o 12 tygodni wszystkim pacjentów z rakiem piersi przez rok (na przykład podczas pandemii COVID-19) doprowadziłoby do 1400 dodatkowych zgonów w Wielkiej Brytanii, 6100 w Stanach Zjednoczonych, 700 w Kanadzie i 500 w Australii. Zauważyli też, że istnieją nowotwory, w przypadku których odroczenie operacji nawet o 10-12 tygodni nie zwiększa ryzyka zgonu. Dlatego, ich zdaniem, konieczne jest wdrożenie do praktyki klinicznej algorytmu priorytetyzacji operacji. "Czterotygodniowe opóźnienie leczenia chorób nowotworowych wiąże się ze wzrostem śmiertelności dla wszystkich powszechnych form leczenia onkologicznego, przy czym im dłuższe opóźnienie, tym gorsze rokowania - podsumowuje dr. Hanna. - Otrzymane wyniki wyraźnie pokazują, że polityka powinna skupić się na minimalizowaniu opóźnień systemowych w rozpoczynaniu leczenia raka, co poprawi wyniki przeżycia na poziomie populacji".