Pobyt pary w domu w Korei Południowej trwał 25 dni. Wybrali willę w Seulu, za którą zapłacili w całości z góry. Nie sprawdzili jednak, gdzie dokładnie znajduje się nieruchomość. Kiedy okazało się, że jest ona zlokalizowana na odległych przedmieściach miasta, chcieli anulować rezerwację. Właściciel odmówił anulowania rezerwacji Właściciel odmówił twierdząc, że rezerwacja została już opłacona i potwierdzona. Jak informuje "South China Morning Post" para postanowiła wtedy zemścić się na gospodarzu. Najpierw zapytała, czy w domu są zainstalowane kamery monitoringu. Właściciel miał zaprzeczyć, co pozwoliło parze na realizację planu. Po wejściu do domu odkręcili wszystkie krany, zaświecili światła i włączyli wszystkie urządzenia elektryczne i gazowe. Następnie rozpoczęli podróżowanie po różnych regionach kraju. Do domu wracali co kilka dni. Podczas 25-dniowego pobytu byli w nim zaledwie pięć razy, zawsze na kilka minut. Firma nie ponosi odpowiedzialności Po wymeldowaniu się pary gospodarz niczego nie zauważył, o wszystkim dowiedział się dopiero po telefonie z firmy gazowniczej z zapytaniem o ogromny wzrost zużycia gazu. Kolejne rachunki uświadomiły mu co się wydarzyło. Okazało się, że para zużyła 120 ton wody. Łącznie za wszystkie rachunki właściciel domu musiał zapłacić 1570 dolarów, czyli ponad 6,6 tys. zł. Gospodarz zgłosił się o pomoc do Airbnb, za pośrednictwem którego wynajmował dom. Firma nie ponosi jednak żadnej odpowiedzialności za to, co się stało. Mężczyźnie nie udało się już skontaktować z parą, która wróciła do Chin.