Wbrew matematyce
Czy rzeczywiście cena, jaką Izrael zapłacił za Gilada Szalita, zgadzając się na uwolnienie 1027 Palestyńczyków, jest zbyt wysoka? Matematyczny przelicznik 1:1, jaki - według sumienia i rozsądku - wypadałoby zastosować w stosunku do ludzkiego życia, nie sprawdza się w tym przypadku.
Arno Widmann w tekście "Tysiąc za jednego" opublikowanym na łamach "Frankfurter Rundschau" stawia tezę, że zgoda na uwolnienie jednego tylko i mało znaczącego izraelskiego czołgisty za 1027 Palestyńczyków jest "manewrem dla zamydlenia oczu".
Cena wydaje się wysoka, ale jeśli została ostatecznie zaakceptowana przez Izrael, dlaczego czekano aż pięć lat, by wypuścić przetrzymywanych w izraelskich więzieniach Palestyńczyków - uważanych w większości za niebezpiecznych terrorystów, spośród których 280 zostało skazanych na dożywocie.
To "niebezpieczny precedens" według profesora Dova Waxmana - politologa i eksperta ds. Bliskiego Wschodu. Uważa on bowiem, że wymiana tak dużej liczby więźniów za jedną osobą może w przyszłości prowokować do stosowania podobnych taktyk przez Hamas. Czy tylko przez Hamas?
Bylibyśmy naiwni, gdybyśmy potraktowali wymianę więźniów za oznakę gotowości obydwu stron konfliktu do podjęcia rokowań. Tym bardziej, jeśli dokładniej przyjrzymy się temu, dokąd trafili uwolnieni więźniowie. Większość - do Strefy Gazy, w której rządzi Hamas. Już wiadomo, że czterdziestu spośród uwolnionych Palestyńczyków nie będzie mogło zostać w Strefie Gazy lub na Zachodnim Brzegu Jordanu. Zostaną najprawdopodobniej deportowani do Kataru, Turcji i Syrii.
Żeby wszystko zostało przeprowadzone tak, jak należy, więźniowie powinni zostać uwolnieni w miejscu swojego pochodzenia. Dla wielu z nich wypuszczenie na innym terenie może oznaczać brak możliwości powrotu do domu
ONZ słusznie niepokoi się o ich los, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że "wybór między więzieniem a uwolnieniem poza miejscem zamieszkania nie jest żadnym wyborem". Coraz mniej zaczyna więc dziwić fakt, że Izrael zgodził się na wypuszczenie domniemanych zamachowców i coraz mniejsze wrażenie robi cena, jaką zapłacił za jednego żołnierza, gdy zdamy sobie sprawę, że być może część tych osób trafi bezpośrednio w ręce wroga.
Desperacka potrzeba sukcesu
Kontrargumentem dla takich pesymistycznych scenariuszy jest porozumienie zawarte 4 maja w Kairze przez Hamas i Fatah. Teraz wypada nam czekać, by się przekonać, jak silne i szczere były deklaracje o zakończeniu wieloletnich sporów i gotowości do "zapłacenia każdej ceny" za pokój między Palestyńczykami, jak to obiecywał przywódca Hamasu - Khaled Meshaal. Lub też zapewnienia prezydent Autonomii Palestyńskiej, że "czarna karta historii podziału Palestyny zostaje raz na zawsze zamknięta".
Nie bez znaczenia było również przemówienie Abbasa na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. "New York Times" komentuje, że zarówno radykalny Hamas, jak i Netanjahu desperacko potrzebowali politycznego sukcesu po tym, jak Abbas przykuł uwagę opinii publicznej, składając wniosek o uznanie członkostwa Palestyny.
Czy Hamas zgodził się na ustępstwa (czyli uwolnienie Szalita) tylko po to, żeby przyćmić oklaskiwanego w Nowym Jorku prezydenta wywodzącego się z konkurencyjnego Fatahu, a tym samym podreperować swój wizerunek?
Egipt w roli mediatora
Gdy obecny premier Izraela - Beniamin Netanjahu - obejmował rządy w 2009 roku, obiecał, że doprowadzi do uwolnienia Szalita. Dwa lata później doszło do wybuchu rewolucji w krajach arabskich, która być może odegrała w relacjach między Izraelem i Palestyną kluczową rolę - zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę nie do końca zrozumiałego mediatora w kwestii uwolnienia więźniów, jakim stał się Egipt.
Zanim obalono prezydenta Hosniego Mubaraka, Egipt utrzymywał z Izraelem stosunki, które można określić, upraszczając nieco sprawę, jako poprawne. W związku z tym, że reżim Mubaraka zwalczał bojowników Hamasu w swoim państwie, ekstremiści ze Strefy Gazy nie mogli się czuć bezpiecznie.
Tysiąc palestyńskich więźniów za jednego izraelskiego żołnierza
To również sprawiało, że Mahmud Abbas był w dobrych stosunkach z Mubarakiem. Jak sugeruje Gisela Dachs na łamach "Die Zeit", "arabska wiosna przyczyniła się do zbliżenia między Hamasem a Egipcjanami, którzy brali udział w mediacjach".
Ponieważ jednak sytuacja w Kairze była coraz mniej stabilna, a stosunki na linii Egipt-Izrael z "poprawnych" mogły zmienić status na "niestabilne", był to być może ostatni moment na spektakularne uwolnienie Szalita i ugranie na tym wydarzeniu jak najwięcej od strony wizerunkowej.
Kontrowersyjny przelicznik 1:1027 staje się bardziej zrozumiały, jeśli na szali obok bladego żołnierza o chłopięcej twarzy położymy osłabienie pozycji prezydenta Palestyny, niejasny los uwolnionych więźniów, przygotowanie podatnego gruntu dla działań Hamasu w Egipcie.
Źródła:
Nidal al-Mughrabi, Jeffrey Heller, Israeli soldier, Palestinians freed in captive swap, Reuters
Palestinian rivals Hamas and Fatah sign reconciliation deal, Guardian.co.uk
Karl Vick, Dlaczego Hamas traci Gazę?, Time Arno Widmann, Tysiąc za jednego, Frankfurter Rundschau (za "Forum")
Gisela Dachs, Wiosny nie czyni, Die Zeit (za "Forum")