"Washington Post" o nowym podziale Europy
Dawny podział Wschód-Zachód w Europie zastąpiony został przez nowy: Północ-Południe - pisze we wtorkowym "Washington Post" znana komentatorka Anne Applebaum.
Jak wyjaśnia autorka, nie chodzi jej o ściśle geograficzne kryterium. Służy ono raczej jako umowne określenie krajów prowadzących bardziej odpowiedzialną politykę dyscypliny fiskalnej, czyli krajów "Północy", i tych, które wskutek braku tejże łatwiej doprowadzają do deficytu budżetowego i wpadają w zadłużenie ("Południe").
"Południe obejmuje te wszystkie kraje, których klasa polityczna nie potrafi zrównoważyć krajowych budżetów, których biurokracje nie są w stanie zmniejszyć swej liczebności i których wyborcy nie nauczyli się aprobować programów oszczędnościowych" - pisze Applebaum.
Zalicza do tej grupy: Grecję, Hiszpanię, Portugalię, Włochy, Węgry, Bułgarię i Irlandię. Anglia pod rządami konserwatystów, jak pisze, "zamierza wrócić do Północy", a Francja "balansuje między" Północą a Południem.
Do grupy krajów "Północy" publicystka zaliczyła: Niemcy, Polskę, Estonię, Czechy, Słowację i kraje skandynawskie. Charakteryzuje ją przede wszystkim dyscyplina budżetowa - dążenie do minimalizacji deficytu i długu publicznego.
Podział nie przebiega według schematu: bogatsi-biedniejsi, ponieważ - jak przyznaje autorka - takie kraje południowej Europy, jak Włochy czy Hiszpania, są znacznie zamożniejsze niż np. Estonia i Słowacja.
"Na Północy jednak majątki prywatne rosną mniej więcej w tandemie z sektorem publicznym, podczas gdy dla Południa bardziej typowe jest połączenie dobrobytu w rękach prywatnych z nędzą sektora publicznego" - czytamy w artykule.
Przyczyną tej sytuacji jest bowiem większa korupcja aparatu państwowego i większe trudności ze ściąganiem podatków w krajach "Południa".
INTERIA.PL/PAP