Inauguracja Kongresu w nowym składzie po listopadowych wyborach utknęła w miejscu. Powodem są zaskakujące problemy Partii Republikańskiej, która ma większość w Izbie Reprezentantów, z wyborem nowego spikera. Tradycyjnie zostaje nim przywódca parlamentarnego klubu dominującej partii. Zaproponowanie kandydatury Donalda Trumpa, o której poinformował Reuters, jest następstwem tego impasu. Kevin McCarthy przegrał dziesięć głosowań na stanowisko spikera. Ostatni raz podobne zdarzenie miało miejsce w 1923 r. Biden mówi o żenującej sytuacji Przeciwnicy McCarthy′ego obwiniają go o słaby wynik partii i oskarżają, że jest przedstawicielem establishmentu, który ulega presji lewicy. Wypomina mu się, że skrytykował Donalda Trumpa za podżeganie 6 stycznia do ataku na Kapitol. Notowań McCarthy′ego wśród polityków ultrakonserwatywnych, głównie zwolenników byłego prezydenta nie poprawia fakt, że kongresman z Kalifornii pojechał na Florydę do Mar-a-Lago, by wyrazić poparcie dla byłego prezydenta i zapewnić go o lojalności. Prasa w USA podkreśla, że jeśli impas w Izbie będzie się przeciągał, zagrozi to stabilności Stanów Zjednoczonych, które staną przed widmem tzw. shutdownów (tymczasowego paraliżu części administracji z powodu braku finansowania) i przekroczenia limitu długu publicznego. Prezydent Joe Biden ocenił w środę, że sytuacja jest żenująca. - (...) Mieć Kongres, który nie może funkcjonować, jest po prostu żenujące. Jesteśmy najwspanialszym krajem na świecie, jak to możliwe? Mieliśmy już sporo problemów z atakami na nasze instytucje. Martwi mnie to bardziej niż cokolwiek innego - oświadczył gospodarz Białego Domu.