Donald Trump chce, by republikańscy członkowie legislatur stanowych zignorowali wynik wyborów tam, gdzie przegrał, i zadecydowali o przyznaniu głosów elektorskich właśnie jemu. Wyjaśnijmy, że wyboru prezydenta USA dokonuje Kolegium Elektorów, które zbiera się 14 grudnia. Kandydat, który wygrał w danym stanie, otrzymuje wszystkie przypisane temu stanowi głosy elektorskie (czyli elektorzy z tego stanu oddają głos na niego). 6 stycznia 2021 r. na uroczystym, połączonym posiedzeniu obu izb Kongresu dokonuje się podliczenia głosów elektorskich. Prezydent zostanie zaprzysiężony 20 stycznia. Obecnie trwa procedura certyfikacji wyników w poszczególnych stanach. Po powtórnym przeliczeniu głosów zrobiła to już Georgia, gdzie zwyciężył Joe Biden. To ostateczny, oficjalny wynik głosowania w tym stanie. Michigan, Nevada i Pensylwania dokonają certyfikacji wyników w przyszłym tygodniu, a Arizona i Wisconsin w kolejnym - kurczy się więc okienko czasowe dla ekipy prawników prezydenta, by dokonać "cudu" w sądach. Tymczasem w sobotę, 21 listopada, sztab Trumpa po raz kolejny przegrał w sądzie. Tym razem w Pensylwanii. Sędzia federalny Matthew Brann odrzucił wniosek sztabu, który chciał zablokować certyfikację wyników w tym stanie. W uzasadnieniu sędzia wskazał, że wniosek oparty był na "ograniczonych, bezpodstawnych argumentach prawnych i oskarżeniach o charakterze spekulacji". Wobec kolejnych porażek w sądach Trump i jego otoczenie przyjęli inną strategię, o czym poinformowała w Fox Business Network jedna z prawniczek Trumpa, Sidney Powell. - Legislatury powinny dopilnować, by wybrano elektorów Donalda Trumpa - powiedziała. Otoczenie Trumpa chce, by republikańscy politycy stanowi, powołując się na "masowe fałszerstwa", zignorowali oficjalne wyniki wyborów i przypisali głosy elektorskie obecnie urzędującemu prezydentowi. Donald Trump spotkał się w tej sprawie w Białym Domu z dwoma czołowymi republikańskimi politykami z Michigan: liderem senackiej większości Mike'iem Shirkeyem i spikerem Izby Reprezentantów Lee Chatfieldem. Jednak po spotkaniu z prezydentem oświadczyli oni, że "proces wyłaniania elektorów będzie przebiegał tak jak dotyczas i zgodnie z prawem". Podkreślili, że nie mają żadnych informacji, które mogłyby sugerować zmianę wyniku wyborów w ich stanie. Według danych z komisji wyborczych w całym kraju Joe Biden uzyskał ponad sześć milionów głosów więcej niż Donald Trump i może liczyć na 306 głosów elektorskich (do zdobycia prezydentury potrzeba 270). (mim)