Do brutalnych ataków tygrysa doszło w niewielkiej wiosce na południu kraju w stanie Karnataka. W niedzielę tygrys zabił 12-letniego chłopca bawiącego się w pobliżu kwater pracowniczych przy plantacji kawy - informuje "Hindustan Times". Zaledwie 15 godzin później, w poniedziałek rano, zwierzę zaatakowały 75-letniego Raju, gdy ten wyszedł ze swojego domu. Mężczyzna był spokrewniony z zabitym chłopcem, niektóre lokalne media podają niepotwierdzone informacje, że był jego dziadkiem. Urzędnicy wskazywali, że zwierzę zaatakowało zaledwie kilometr od strefy buforowej rezerwatu przyrody Nagarhole. Do poszukiwań niebezpiecznego "ludojada" zaangażowano ponad 250 policjantów i pracowników rezerwatu. Ostatecznie 13-letnia samica tygrysa została złapana we wtorek. Z relacji lokalnych mediów wynika, że zwierzę przetransportowano do centrum ratowania zwierząt w Koorgalli. Dodają, że tygrysica jest za stara, by polować. Ludzie stali się więc dla niej łatwym celem. Mieszkańcy wściekli. "Zabicie zwierzęcia to jedyna metoda" "Hindustan Times" podaje, że okoliczności tragicznych zgonów rozwścieczyły lokalną społeczność. Zorganizowali oni protest, w którym oskarżają lokalne władze o zaniedbania i brak zapewnienia mieszkańcom wiosek należytej ochrony. - Mieszkańcy nie będą milczeć, gdy giną ludzie w rejonie - zapewnił lokalny polityk Chammatira Praveen Uthappa. Według niego, gdy tygrys zaczyna atakować ludzi, to jedynym "lekarstwem" jest zabicie zwierzęcia. Weszli tygrysowi w drogę Odmiennego zdania jest cytowany przez dziennik obrońca praw zwierząt KM Chinnapa. Przekonuje, że śmiertelne ataki "to incydenty". - Każdy tygrys ma własne terytorium. Zabicie dwóch ludzi nie oznacza, że jest "ludojadem", nie miał innego wyboru. W ostatnim czasie ludzie coraz częściej zapuszczają się w las, by wypasać zwierzęta. Na starość zęby tygrysa tracą ostrość - zostaje mu więc atakowanie ludzi. "Hidustan Times" wylicza, że to szósty i siódmy atak w rejonie od października. W ich wyniku zginęły cztery osoby.