Milva urodziła się w 1962 r. w małym toskańskim miasteczku znajdującym się niedaleko Florencji. Jako nastolatka szybko związała się z młodym i atrakcyjnym chłopakiem o imieniu Enzo. Kobieta w wieku 18 lat zaszła w ciążę. Początkowa miłość jak z bajki przerodziła się w koszmar. Enzo miał tendencje do pakowania się w kłopoty. Zdarzało mu się dokonywać drobnych kradzieży czy wdawać w bójki. Z tego powodu trafił do więzienia. Po jakimś czasie strażnik więzienny znalazł Enzo martwego w celi. Chłopak, jak wynikało z ustaleń śledczych, popełnił samobójstwo. Enzo nie był jedynym bliskim Milvie mężczyzną, który odebrał sobie życie. Także ojciec dziewczyny postanowił się zabić, ponieważ nie wytrzymał publicznego ostracyzmu oraz opowieści sąsiadów. Chodziło o jego żonę Marię. Kobieta wdała się w romans z Pietro Paccianim. Bardziej znanym jako "potwór z Florencji". To włoski seryjny morderca, który zabił najprawdopodobniej 16 osób. Został aresztowany w styczniu 1993 r. i oskarżony o zamordowanie ośmiu młodych par między 1968 a 1985 r. Skazano go na karę 14-krotnego dożywocia. W wyniku apelacji sąd najpierw uniewinnił mężczyznę, po czym zmienił zdanie i zdecydował o nowym procesie. Pacciani go jednak nie doczekał, ponieważ w lutym 1998 r. zmarł na zawał serca. Chłopak z Palermo Wróćmy jednak do Milvy. Jakiś czas po śmierci swojego chłopaka Enzo kobieta zaczęła się spotykać Francesco. Chłopak pochodził z Palermo i był murarzem, który przybył do Toskanii za lepszymi zarobkami. Młodzi szybko się w sobie zakochali i w 1988 r. wzięli ślub. Jednak miłosna sielanka nie trwała długo. Francesco był chorobliwie zazdrosny o swoją żonę. Para często się kłóciła, a mężczyźnie zdarzało się uderzyć Milvę. Pod koniec sierpnia 1990 r. urodził się im syn Mirko. Sytuacja w związku nie uległa jednak poprawie. Matka Milvy starała się pomóc w ratowaniu związku jej córki. Bezskutecznie. Czarę goryczy przelały zdarzenia, które rozegrały się na przełomie 1992 i 1993 r. To właśnie wtedy Francesco zaatakował swoją żonę i groził jej nożem. Para rozstała się. Kobieta zaczęła wychodzić z traumy poprzedniego związku. Mieszkała razem z trzyletnim synem, znalazła pracę w cukierni, a na początku sierpnia zaczęła spotykać się z Nicolą, który pochodził z Castellina in Chianti, małej toskańskiej miejscowości położonej niedaleko Sieny. Mężczyzna pracował jako konserwator mebli. Spotkanie Milva szykowała się na spotkanie z Nicolą. Ugotowała kolację, posprzątała kuchnię, ubrała Mirko i wyszła z domu. Jak zeznała jej sąsiadka, było około godziny 20. Para umówiła się, że spotka się na stacji benzynowej o 21. Kobieta nigdy tam nie dotarła. Tymczasem również Nicola miał problemy z dotarciem na spotkanie. Jadąc na miejsce, miał wypadek. Z jego zeznań wynika, że samochód, który prowadził, wypadł z drogi. Pomocy udzieliła mężczyźnie para przechodniów. Nicola powiedział, że czuje się dobrze, ale poprosił, aby odprowadzili go na stację. Wyjaśnił, że jest umówiony ze swoją dziewczyną. Jednak kiedy tam dotarli, Milvy nie spotkali. Nicola poprosił wtedy przechodniów o odprowadzenie go do domu. Kiedy ojciec chłopaka zobaczył, że jego syn jest ranny, zawiózł go do szpitala. Tam spędzili parę godzin, po czym wrócili do domu. Tajemniczy pożar O godzinie 4 nad ranem, 20 sierpnia 1993 r., para wracała pieszo rzadko uczęszczaną drogą do domu. W pewnym momencie dostrzegli płonący samochód. Ten znajdował się na zboczu skarpy. Wyglądało, jakby kierowca stracił panowanie nad pojazdem i wypadł z drogi. Para podeszła bliżej i wtedy zobaczyła, że tuż obok pojazdu leży zakrwawiony pusty kanister. Na miejsce przyjechała policja. Po ugaszeniu ognia w środku pojazdu odkryto młodą kobietę i dziecko. Śledczy ustalili, że zwłoki należą do Milvy Malatesty oraz jej trzyletniego syna. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta w momencie pojawienia się pożaru najprawdopodobniej już nie żyła. Jej trzyletni syn Mirko zatruł się dwutlenkiem węgla. Miejsce wypadku znajdowało się niedaleko miasteczka Castellina in Chianti. Dokładnie tego samego, z którego pochodził Nicola. Przesłuchanie Mężczyzna był przesłuchiwany przez śledczych przez 12 godzin. Policjanci ustalili, że tuż przed pożarem samochodu Milvy Nicola zabrał kanister z benzyną od swojego kolegi. Mężczyzna nie był w stanie stwierdzić, czy ten znaleziony obok samochodu Milvy kanister to ten sam, który dał koledze. Nicola podczas przesłuchania powiedział, jaką drogę pokonał od momentu wyjścia z domu do chwili swojego wypadku. Śledczy sprawdzili kilka dróg dojazdowych. Na jednej z nich znaleźli fragmenty tylnych świateł. Te, jak się okazało, pochodziły z samochodu Nicoli. Razem z nimi znaleziono również fragment przedniego zderzaka. Ten pochodził z fiata pandy. Dokładnie taki samochód miała Milva. Nie udało się potwierdzić, czy zderzak pochodził z auta kobiety, ponieważ ogień strawił przód pojazdu. Śledczy przypuszczali, że Nicola mógł zajechać drogę Milvie i doszło do zderzenia. Pewności jednak nie mieli. Dokładnie został również sprawdzony Francesco, były mąż kobiety. Był on przesłuchiwany przez kilkanaście godzin. Zarzekał się, że w wieczór śmierci byłej żony przebywał ze swoją córką. Tę wersję przedstawiła też matka mężczyzny. Francesco początkowo usłyszał zarzut zabójstwa żony i swojego syna, ale potem został z niego oczyszczony. Pomimo starań policjantów nie udało się ustalić, kto podpalił samochód kobiety. Kolejna zbrodnia Tymczasem rankiem 9 sierpnia 1997 r. jeden z mieszkańców zatrzymał się obok wysypiska znajdującego się w pobliżu Castellina in Chianti. Chciał wyrzucić kilka zniszczonych i potarganych materaców. Po przybyciu na miejsce zobaczył stojącą obok wysypiska taksówkę. Na drzwiach widniał numer boczny, z którego wynikało, że auto pochodziło z Sieny. Mężczyznę zaintrygowało, co taksówka o tej porze robi w tak ustronnym miejscu. Podszedł pod drzwi kierowcy, spojrzał przez szybę i natychmiast udał się do domu, aby zawiadomić policjantów o znalezisku. Na przednim siedzeniu znajdowało się ciało 29-letniej Alekssandry Vanni, która została zamordowana. Dziewczyna pracowała w lokalnej korporacji taksówkarskiej i była dyspozytorką. Odbierała telefony od klientów i wysyłała taksówki pod wskazane adresy. Dziewczyna była wysoka, miała gęsto kręcone włosy, pogodne usposobienie. Rok przed śmiercią rozwiodła się ze Stefano, młodym mechanikiem. Młodzi doszli do wniosku, że nie pasują do siebie i rozstali się w zgodzie. W momencie zabójstwa on przebywał za granicą na wakacjach. Tymczasem Alessandra kilka miesięcy przed śmiercią zrobiła prawo jazdy i czasem pożyczała taksówkę od swojego wujka, aby nią jeździć. Rekonstrukcja Śledczy zrekonstruowali ostatni dzień życia dziewczyny. Od 14 do 21 pracowała w centrali. Po zakończonym dyżurze postanowiła pożyczyć od wujka taksówkę, licząc, że uda jej się złapać kilku klientów. Najpierw zrobiła kurs z żołnierzami z dworca kolejowego do bazy wojskowej. O 23.08 miała kurs ze studentami. O 23.18 zatrzymała się na postoju taksówek, gdzie porozmawiała z dwoma kolegami, którzy po chwili odjeżdżają. O 23.25 Alessandra resetuje taksometr i ustawia taryfę pozamiejską. Oznacza to, że ktoś wsiadł do środka i poprosił o kurs poza miasto. Świadkowie zeznają, że widzieli białą taksówkę tuż za Sieną. Zeznają, że na tylnym siedzeniu jest dwóch mężczyzn. Chwilę później ponownie widzą pojazd pod barem. Wygląda, jakby kierowca się zgubił i szukał drogi. Jakiś czas później inny świadek widział białą taksówkę, z której wysiadał mężczyzna i siadał na przednim siedzeniu. Kolejna z osób widzi taksówkę skręcającą na pole, niedaleko wysypiska. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna została uduszona smyczą. Nie stwierdzono gwałtu, a z samochodu zniknęła torebka. Kilka dni przed zabójstwem Alessandry zamordowano dwie prostytutki. Śledczy zastanawiają się, czy te zbrodnie mogą mieć ze sobą związek. Dochodzą jednak do wniosku, że sposób działania mordercy jest zupełnie inny. Oznacza to, że za ktoś inny pozbawił życia prostytutki, a ktoś inny Alessandrę. Śledczy sprawdzili również chłopaka dziewczyny, ale ten miał alibi na wieczór zaginięcia. Podczas sekcji zwłok lekarze znaleźli ślady naskórka pod paznokciami dziewczyny. Oznacza to, że się broniła. Jeden ze śledczych zauważył, że taksówka została porzucona niedaleko domu Nicoli. Tego samego, który był przesłuchiwany w sprawie Milvy. Jednak pod koniec lat 90. ubiegłego wieku tych spraw nie łączono. Tymczasem włoscy śledczy trzy lata temu postanowili wrócić do obu spraw, uznając, że sprawcą w obu przypadkach może być ta sama osoba. Jedna z hipotez zakłada, że Nicola może mieć z nimi związek, co przyznali sami śledczy. Dochodzenie w tej sprawie trwa. Chcesz prozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl