Grębów, Bojanów, Krawce i Jamnica to niewielkie miejscowości leżące na południe od Tarnobrzega. Łącznie zamieszkuje je kilka tysięcy osób. Miasteczka i wsie, jakich wiele na mapie Polski. Niewielkie ryneczki, domy znajdujące się wzdłuż głównych dróg, większy supermarket, a to wszystko w otoczeniu dużych połaci lasów, pól i jezior. Kto pierwszy opowiedział historię o tajemniczej sekcie, tego lokalni nie wiedzą. Od miesiąca powtarzają jednak zasłyszane plotki. Ta najczęściej powtarzana: grupa osób ubranych na biało pojawia się nocą w lesie i odprawia tam tajemne rytuały. Osobiście nikt ich nie widział, ale każdy zna kogoś, kto ich dostrzegł. 1. Na pierwszej fotografii widać białe postacie idące polną drogą wśród zarośli. Zdjęcie jest zrobione z dużej odległości i trudno rozpoznać twarze. Na kolejnej fotografii widać przygotowane palenisko. Na drewnianym pniu ktoś nożem wyrył swastykę. Zdjęcie numer trzy przedstawia porzucone w lesie truchła zwierząt. Kto i kiedy zrobił te zdjęcia, nie wiadomo. Każdy z mieszkańców ma swoją teorię. O fotografiach rozmawiamy z księdzem Piotrem Zwolińskim. Duchowny jest proboszczem parafii Stany. - Zdjęcia pokazywała mi młodzież działająca przy parafii. Kiedy zacząłem rozmawiać z dorosłymi, to tylko się uśmiechali. Rozmawialiśmy na ten temat też z innymi księżmi. Pokazywali mi zdjęcia, że na szałasie była swastyka, gdzieś indziej głowa dzika - mówi kapłan. W plotki o sekcie nie wierzy. Odkąd został proboszczem, drzwi kościoła są otwarte przez cały dzień. Jak dotąd nikt nie sprofanował wnętrza świątyni. Na pobliskich łąkach i w lasach znajduje się wiele przydrożnych kapliczek. O tym, by któraś została zdewastowana, też nie słyszał. - To żart, fake news. Prawdopodobnie siostry dominikanki szły lasem, ktoś zrobił im zdjęcie. Klasztor jest w Wielowsi koło Tarnobrzega. Nie słyszałem żadnych poważnych głosów o sekcie. Takie były plotki, ale żadnych dowodów nikt nie znalazł - konkluduje. 2. Jedziemy do Wielowsi. Niedaleko drogi łączącej Sandomierz znajduje się klasztor sióstr dominikanek, którego budowa rozpoczęła się w 1864 r. To tutaj zakonnice mieszkają, modlą się, współpracują z lokalną społecznością, prowadzą szkołę i przedszkole. Klasztor otacza biały mur, wejść można do niego przez niewielką czarną bramę. Drzwi otwiera nam jedna z sióstr, jest uśmiechnięta, ma biały habit, a na głowie czarny welon. O tajemniczej sekcie dowiaduje się od nas. Pokazujemy jej zdjęcie białych postaci na leśnej drodze. - Proszę spojrzeć, mamy czarne welony, a na fotografii są białe. Nasze siostry owszem, mają białe welony, ale noszą je tylko podczas nowicjatu, a ten odbywa się w Małopolsce. To niemożliwe, żeby na zdjęciu były nasze siostry. Białe welony noszą niepokalanki, ale nie ma ich w okolicy - mówi. - Nie chce mi się wierzyć, że siostry po lasach chodzą. Szukajcie panowie, sprawdźcie to, może to rzeczywiście sekta - dodaje na koniec rozmowy. 3. Środek rynku w Grębowie przecinają dwa chodniki tworzące literę "X". W słoneczny dzień mieszkańcy mogą schować się w cieniu wysokich drzew. Całość otoczona jest ulicami, niewielkimi sklepami. Na środku placu znajdują się ławeczki. To na nich przesiaduje młodzież z pobliskiej szkoły. Kiedy przyjeżdżamy do Grębowa, siedzi tam kilkanaście młodych osób, za chwilę mają lekcję religii. - Nikt ich nie widział, tylko jakieś rzeczy w lasach były - mówi jeden z nastolatków. Jego kolega opowiada, że byli w miejscu, gdzie zrobiono jedną z fotografii. - Dużo ludzi jeździło tam, żeby się pośmiać i poszukać - mówi chłopak. - Ksiądz uważa, że nie ma czegoś takiego jak sekta. Zaraz się zapytamy, bo właśnie idziemy na religię - dodaje jedna z dziewczyn. Inny nastolatek opowiada nam o tajemniczym czarnym samochodzie na szczecińskich numerach, który miał widzieć niedaleko lasu. Jego koleżanka mówi o białym busie, z którego miała wydobywać się muzyka przypominająca pieśni kościelne. - Na dobrą sprawę nie wiadomo czy to sekta, czy ktoś sobie żarty robi. Na zdjęciach jest kilka różnych miejsc - mówi inny z nastolatków. - To chyba zakonnice. A podobno to zdjęcie jest zrobione trzy lata temu. Tam jest jakaś kapliczka i one tam chodziły po prostu - mówi jeden z uczniów. - Było zdjęcie, to my powiedzieliśmy "sekta", i poszło. To wśród młodzieży padło hasło "sekta", tak dla żartów. Wszyscy teraz o tym mówią. 4. Na jednym ze zdjęć zamieszczonych w internecie widać palenisko oraz kawałek drewna, na którym ktoś wyciął nożem swastykę. To miejsce ma znajdować się kilka kilometrów od rynku w Grębowie. Drogę wskazują nam nastolatkowie. Jedziemy tam. Asfaltowa droga w pewnym momencie zaczyna się zwężać i jest coraz bardziej dziurawa i popękana. Ulica kończy się chwilę po wjechaniu do lasu. Las w Grębowie nie różni się niczym od tysięcy takich miejsc w Polsce. Wysokie drzewa, co jakiś czas przedzielone polaną. Odległość między drzewami jest spora. Wybieramy jedną z leśnych ścieżek. Po kilkunastu krokach widzimy ułożony niewielki stos z patyków, a na środku dwa kije, które mają przypominać krzyż. Wszystko wskazuje na to, że ktoś ustawił go tutaj dla żartu. - Nie ma żadnej sekty i nie było. Jest to wymysł młodych ludzi, którzy zobaczyli siostry ubrane na biało i zrobili im zdjęcie. Wnętrzności zwierząt w lesie to pozostałości po kłusowniku. Też ktoś zrobił zdjęcie, ktoś inny połączył obie te rzeczy i tak powstała "sekta". Zaczęło to żyć własnym życiem - mówi nam Kazimierz Skóra, wójt Grębowa od 12 lat. - Zostało też wszczęte postępowanie wyjaśniające na policji w Grębowie. Zgłosiłem to osobiście, bo sporo mieszkańców było zaniepokojonych. Przeprowadzili szybkie śledztwo, dotarli do świadków, wyszło im, że to siostry zakonne, które spotykają się przy figurce św. Jana Nepomucena. - To młodzież lubi sensacje, naogląda się głupot w telewizji i takie rzeczy powstają. Ktoś to wrzucił na Facebooka po prostu. Potem pojawiły się jakieś urojenia w głowach niektórych ludzi, inni robili dowcipy, bo wiedzą, że takie plotki padają na podatny grunt - konkluduje. 5. Podążamy tropem wskazanym przez wójta. Jedziemy nad stawy, gdzie znajduje się figurka Jezusa. Niedaleko niej znajduje się restauracja Rybka. Rozmawiamy z pracownikami. - Od początku wiedzieliśmy, że to nie żadna sekta. Siostry regularnie przyjeżdżają tutaj, aby odwiedzić pobliską kapliczkę, gdzie modlą się i odmawiają różaniec. Wcześniej jedzą u nas obiad - mówi jeden z pracowników i wskazuje drogę, którą trzeba iść do kapliczki. Ta wiedzie pomiędzy dwoma stawami. To dokładnie ta sama droga, którą widzimy fotografii z białymi postaciami. Siostry zakonne odwiedzające to miejsce to niepokalanki. Mają białe habity i szczególnym kultem obdarzają Jana Nepomucena. To czeski święty, będący patronem dobrej spowiedzi. Figurka tego świętego znajduje się rónież w okolicy i ją siostry również odwiedzają. Podążamy ścieżką w kierunku kapliczki. Ta znajduje się nad brzegiem jeziora, obok jest altanka i miejsce na ognisko. Cisza, spokój, wysokie trawy, dookoła stawy i pływające w nich łabędzie. Po sekcie nie ma ani śladu. Chcesz porozmawiać z autorami? Napisz: lukasz.szpyrka@firma.interia.pl; dawid.serafin@firma.interia.pl