Armia Boliwii miała się wedrzeć do rezydencji prezydenta w La Paz. Agencja Reutera, powołując się na świadka zdarzenia, przekazała, że w drzwi rezydencji wjechał czołg. Szefowa administracji prezydenckiej Maria Nela Prada stwierdziła, że wojskowi wraz z ciężkim sprzętem zajmują centralny plac miasta - Plaza Maurillo. - Potrzebujemy, aby naród boliwijski zorganizował się i zmobilizował przeciwko zamachowi stanu - przekazał do swoich rodaków w wystąpieniu prezydent Luis Arce. Swoje oburzenie w związku z "atakiem na stabilność demokratyczną" państwa wyraził boliwijski Sąd Najwyższy. Opinia międzynarodowa zareagowała na wydarzenia Boliwii. Prezydent Hondurasu Xiomara Castro wezwała do potępienia "tej próby zamachu stanu". Wsparcie wyraził także prezydent Meksyku oraz rząd Brazylii. Amerykański Biały Dom poinformował, że dokładnie monitoruje sytuację w boliwijskiej stolicy. W okolicy północy polskiego czasu pojazdy opancerzone i żołnierze opuścili centralny plac miasta - podała agencja Reuters, powołując się na jednego ze świadków. Kontrole na Plaza Murillo przejęli funkcjonariusze policji. Boliwia. Niespokojnie w kraju. Generał zmobilizował oddziały Wcześniej prezydent Boliwii zażądał, aby generał Zuniga zdemobilizował oddziały armii, które dopuściły się próby przewrotu. - Jestem waszym kapitanem i rozkazuję wam wycofać swoich żołnierzy i nie pozwolę na tę niesubordynację - powiedział, zwracając się bezpośrednio do generała. Obecny na placu dowódca generalny Juan José Zuniga potwierdził, że doszło do ingerencji wojska. - Jesteśmy oburzeni tą zniewagą. Już dość tego - mówił, cytowany przez agencję AP. - Na pewno wkrótce powstanie nowy gabinet ministrów. Nasz kraj, nasze państwo nie może tak dalej funkcjonować - przekazał dziennikarzom przed wejściem do pałacu. Dodał, że jednym z jego celów jest uwolnienie osadzonej byłej prezydent Jeanine Anez. Boliwia. Doniesienia o "zamachu stanu". Prezydent nawoływał do poszanowania demokracji W wiadomości zamieszczonej na portalu X, prezydent Boliwii Luis Arce wzywał do "poszanowania demokracji". Jego wpis był reakcją na zdjęcia opublikowane przez lokalne media, pokazujące zbierających się pod pałacem żołnierzy. "Potępiamy nieregularne mobilizacje niektórych jednostek armii boliwijskiej. Demokrację trzeba szanować" - napisał wówczas. Do jego słów odniósł się były prezydent Boliwii Evo Morales, który również w przesłaniu na X, potępił ruch wojska na placu Maurillo. W Boliwii w ostatnich miesiącach nasiliły się protesty w związku z gwałtownym spadkiem gospodarki. Niegdyś kwitnąca gospodarka kraju boryka się teraz z poważnym kryzysem. Raptem dwa tygodnie temu prezydent Luis Arce wysłał wojsko na stacje benzynowe, aby zwalczyć nielegalny zakup i przemyt dotowanych przez państwo paliw. Według rządu była to jedna z przyczyn niedoborów, które wywoływały w kraju protesty. W kraju doszło również do głośnego rozłamu na najwyższych szczeblach partii rządzącej, co tylko podburzyło emocje. Źródło: Associated Press, Reuters ----Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!