Do poważnego wypadku kolejowego w Buenos Aires doszło w piątek o 10:30 lokalnego czasu (15:30 w Polsce). Co najmniej 90 osób zostało rannych po tym, jak pasażerski pociąg przejeżdżający przez wiadukt nad ulicą w dzielnicy Palermo uderzył w skład zestawiony z lokomotywy i próżnego wagonu. W następstwie szynowy pojazd przewożący ludzi częściowo się wykoleił. Na miejsce natychmiast wezwano służby, w tym niemal 100 załóg karetek i helikopterów medycznych. Jedna trzecia z poszkodowanych podróżnych była poszkodowana w poważnym stopniu - wśród nich dwóch maszynistów. Szczęśliwie nikt nie zginął, część pasażerów opuściła nawet wagony o własnych siłach - relacjonują argentyńskie media. Zderzenie pociągów w Buenos Aires. "Rząd nie ma pieniędzy na części zamienne" Siedmiowagonowy pociąg należał do państwowego przewoźnika Trenes Argentinos. Zderzeniem w stolicy Argentyny zajęła się prokuratura, lecz sprawa zaczyna mieć też polityczny wydźwięk. Jak podaje agencja AP, związek zawodowy kolejarzy alarmuje, iż wcześniej w miejscu wypadku skradziono kilka metrów miedzianego kabla. Dzięki niemu działał system zapobiegający potencjalnym katastrofom. Szefowie organizacji obwiniają libertariańskiego prezydenta Javiera Mileia, że państwo wydaje za mało pieniędzy na publiczną infrastrukturę w imię "gospodarczych oszczędności". - Od 10 dni żądamy naprawy skradzionych kabli sygnalizacyjnych. Rząd stwierdził, że nie ma pieniędzy na części zamienne - powiedział jeden z nich - Omar Maturano - w radiu Con Vos. Wcześniej - godzinę po katastrofie - burmistrz Buenos Aires Jorge Macri przyznawał w rozmowie z mediami, że "są doniesienia o kradzieży kabli". - Ale chcemy zachować ostrożność, sprawdzamy informacje - zastrzegł. Javier Milei i wielkie cięcie wydatków w Argentynie Javier Milei został prezydentem Argentyny pod koniec 2023 roku. Kraj ten zmagał się wtedy z bardzo wysoką, przekraczającą 200 proc. inflacją. Libertariański kandydat przekonał do siebie większość głosujących hasłami o m.in. ostrym cięciu wydatków publicznych, masowej i radykalnej prywatyzacji państwowego mienia, "dolaryzacji" gospodarki oraz likwidacji zbędnych jego zdaniem instytucji. Wśród jego postulatów znalazła się też sprzedaż w prywatne ręce obecnie państwowych przewoźników kolejowych. W odpowiedzi na to pracownicy tych firm przeprowadzili niedawno 24-godzinny strajk ostrzegawczy. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!