Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Tarnobrzegu dotyczy oszukania 61 osób. Chodzi o wyłudzenie od grudnia 2005 do czerwca 2006 roku po 1780 zł od osób wyjeżdżających do pracy w Anglii, a także o niedotrzymanie warunków umowy, m.in. warunków zakwaterowania, wysokości stawek za godzinę pracy, warunków pracy. Śledztwo to zostało zawieszone jesienią 2006 roku, na czas oczekiwania właśnie na pomoc prawną z zagranicy. Jak poinformowała rzeczniczka tarnobrzeskiej prokuratury Irena Mazurkiewicz-Kondrat, w dokumentach nadesłanych z Anglii znalazł się m.in. protokół z przesłuchania przedstawiciela jednej z angielskiej agencji zatrudnienia, z którym miało współpracować biuro Alma. - Protokół jest w języku angielskim. Prokuratura powoła biegłego przysięgłego tłumacza, aby przetłumaczył dokumenty na język polski i dopiero wówczas śledztwo zostanie podjęte i będą kontynuowane czynności procesowe w sprawie - wyjaśniła rzeczniczka. W podobnej sprawie doniesienie do tarnobrzeskiej prokuratury nadeszło z konsulatu Generalnego RP w Edynburgu w Szkocji. Takie doniesienie na ręce wicekonsula Piotra Leszczyńskiego złożyła grupa Polaków z południowo-wschodniej Polski, która znalazła się w Szkocji bez pracy i środków do życia. Im także pracę miało załatwić biuro Alma. W przesłanych dokumentach znalazły się głównie oświadczenia kilkorga poszkodowanych osób. Dziesięcioro Polaków z Tarnobrzega i okolic w połowie lipca zostało porzuconych na ulicy w mieście Kirkcaldy. Jechali do Szkocji w przeświadczeniu, że czeka na nich praca z zakwaterowaniem w zakładach produkcji whisky. Za wyjazd, tłumaczenia dokumentów i inne koszta zapłacili z góry ponad 1 tys. zł. Według Colma Wilsona z ośrodka pomocy imigrantom w Kirkcaldy (FRAE Fife) Polacy, zostali pozostawieni sami sobie przed wejściem do zakładów QAS Copak w parku przemysłowym Michelston, gdzie po dwóch godzinach zorientowali się, że zostali oszukani. Ich polski pośrednik na terenie Szkocji przestał odbierać telefon. Trafili do ośrodka zajmującego się kształceniem dorosłych prowadzonego przez władze samorządowe, w którym pracuje przewodniczący miejscowego Stowarzyszenia Polaków Maciej Dokurno. Za jego pośrednictwem trafili do FRAE, gdzie uzyskali pomoc w czasowym zakwaterowaniu, możliwość kontaktu z rodzinami w Polsce. Trzy osoby wróciły do Polski. 7 zdecydowało szukać zatrudnienia z pomocą FRAE i Stowarzyszenia Polaków. PAP nie udało się we wtorek skontaktować z właścicielką i dyrektorką Almy, Heleną Surowiec. Wcześniej mówiła ona na łamach "Gazety Wyborczej Rzeszów", że jej firma nie pośredniczy w znalezieniu pracy. Twierdziła, że to osoby, które wyjeżdżają organizują sobie same pracę, ona pobiera pieniądze tylko za bilety. - Prosili o przetłumaczenie dokumentów i przesłanie ich pod wskazany przez siebie adres, też to zrobiłam. W ramach legalnej działalności mojego biura. To była usługa sekretarsko- administracyjno-biurowa, a nie pośrednictwo pracy - tłumaczyła. Gazeta podała jednak, że Alma została ze względu na skargi klientów wykreślona przez Wojewódzki Urząd Pracy z Rzeszowa z rejestru podmiotów, które mogą pośredniczyć w zatrudnianiu za granicą. Firma przesłała też swoje oświadczenie do dziennika "Scottish Daily Record". Podkreśliła w nim, że jest zaskoczona skargami klientów i nie widzi błędów czy nieprawidłowości ze swojej strony.