Od połowy lipca przy autostradzie A5 na parkingu Graefenhausen koło Darmstadt w Hesji strajkuje około 80 kierowców ciężarówek zatrudnionych w polskiej grupie spedycyjnej Mazur. Należą do niej m.in. firmy Lukmaz, Agmaz i Imperia - wskazuje "Deutsche Welle". Pochodzący z Gruzji, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Ukrainy i Turcji kierowcy domagają się wypłaty przez polską firmę zaległych pensji. Chodzi o ponad 500 tys. euro. Przewoźnik mówi o "szantażu" i złożył skargę do prokuratury w Darmstadt. Jak donoszą niemieckie media, polski spedytor nie jest skłonny do negocjacji. "Ostatnia deska ratunku". Kierowcy rozpoczęli strajk głodowy Teraz strajk eskalował. We wtorek, 19 września, o godzinie 16:00 30 z 80 strajkujących kierowców rozpoczęło strajk głodowy. - Dla nich to ostatnia deska ratunku - powiedział w rozmowie z magazynem "Der Spiegel" Edwin Atema z Europejskiej Federacji Pracowników Transportu, który reprezentuje strajkujących w negocjacjach z pracodawcą. Jeden z gruzińskich kierowców, którzy we wtorek rozpoczęli strajk głodowy, powiedział magazynowi że słyszał wiele słów wsparcia ze strony biznesu i polityki, ale jego "rodziny w domu nadal muszą głodować". Jak stwierdził, "od tygodni są uwięzieni w tej sytuacji", a strajk głodowy jest "ostatnią nadzieją". Podczas pierwszego strajku (w kwietniu - red.) po kilku tygodniach kierowcy osiągnęli porozumienie z Mazurem. Spedytor miał wypłacić zaległe wynagrodzenia. "Wtedy protest zwrócił większą uwagę na warunki pracy w międzynarodowym transporcie towarów: kierowcy, którzy często pracują znacznie więcej niż osiem godzin, jeżdżą miesiącami w ciężarówkach i - jeśli w ogóle - otrzymują jedynie minimalne wynagrodzenie w krajach wschodnich. Związki zawodowe od dawna domagają się równej płacy za taką samą pracę w tym samym miejscu" - pisze "Der Spiegel". W kwestii warunków pracy związkowiec Edwin Atema w obecnym, drugim już strajku celuje przede wszystkim w firmy z łańcucha dostaw, które obiecały poprawę. Niemiecki związek zawodowy Verdi domaga się również, aby firmy, których towar przewożony jest ciężarówkami Mazura, zapłaciły za zaległe wynagrodzenia kierowców. Federalny Urząd Gospodarki i Kontroli Eksportu musi podjąć działania "i pociągnąć do odpowiedzialności wszystkie zaangażowane firmy" - podał Verdi. Nierozwiązany spór. Strajk głodowy może zakończyć się tragedią W rozmowie z dziennikiem "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Atema wskazał także na odpowiedzialność polityków i niemieckich firm pośrednio powiązanych z polską grupą Mazur. - Jeśli teraz w wyniku strajku głodowego w Graefenhausen umrą ludzie, to nie będzie to tylko wina Mazura - powiedział Atema. Związkowiec podkreślił, że mimo dużego zaangażowania ze strony polityków niemieckich i europejskich oraz niektórych firm, wciąż nie ma rozwiązania sporu. W piątek, 15 września, na łamach dziennika "Frankfurter Rundschau" do strajku w Graefenhausen odniósł się niemiecki minister pracy Hubertus Heil. - Kierowcy ciężarówek utrzymują nasz kraj i naszą gospodarkę w ruchu. Oszukiwanie ich na ciężko zarobionych pensjach jest czymś, czego nie będziemy tolerować - powiedział Heil. - Zdesperowani kierowcy ciężarówek w Graefenhausen potrzebują naszego wsparcia. Apeluję do dużych niemieckich firm, aby wzięły na siebie odpowiedzialność przy wyborze firm transportowych - dodał. Minister pracy zapowiedział specjalny audyt firm zaangażowanych w łańcuch dostaw grupy Mazur. Niemieckie media podkreślają, że trwający od ponad dwóch miesięcy strajk jest najdłuższym znanym do tej pory strajkiem kierowców ciężarówek w Europie. Protest kierowców ciężarówek. Rutkowski próbował zakłócić strajk Protesty około 300 kierowców ciężarówek zaczęły się końcem marca m.in. we Włoszech, w Belgii, Holandii i w Niemczech. Wówczas, nieopodal włoskiej miejscowości Sterzing, zgromadziły się setki kierowców. Przedstawiciel firmy Agmaz-Luk Maz zjawił się na miejscu, jednak do porozumienia nie doszło. Mimo to, sytuacja w tamtym miejscu wróciła do normy. Inaczej było - i nadal jest - w przypadku Niemiec. Już wtedy kierowcy ciężarówek informowali, że nie otrzymali wynagrodzenia, są wykorzystywani oraz zostali oszukani podczas podpisywania umów. Kierowcy przekazywali również, że musieli płacić za szkolenia i praktyki z własnych środków. Ponadto w sprawę zaangażował się w kwietniu Krzysztof Rutkowski oraz jego pracownicy. Wówczas na niemieckiej autostradzie A5 zatrzymano 16 członków Rutkowski Patrol po tym, jak próbowano zakłócić protest. Pracownicy byli zamaskowani, ubrani w kamizelki kuloodporne, a na miejsce przyjechali "opancerzonymi" samochodami. Wszystkie osoby, w tym sam Rutkowski, zostały zatrzymane pod zarzutem usiłowania napaści i uszkodzenia ciała. - My działaliśmy na zlecenie polskiego przedsiębiorcy, któremu kierowcy zablokowali 70 frachtów. Starał się wejść do samochodu, wtedy rzucili się na niego gruzińscy i uzbeccy kierowcy. Moi ludzie go obronili - mówił w kwietniu Rutkowski na antenie Radia Zet. Jak podkreślał, jego pracownicy zostali wypuszczeni i nie postawiono im zarzutów. Źródło: Deutsche Welle, Interia *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!