Już na początku dziennikarze "Niezawisimoj Gaziety" z ulgą zauważają, że: wojny na razie nie będzie, a prezydent Rosji jest skłonny do dialogu. Jednak dla Ukrainy mają smutne informacje - "Putin zagrał krymską kartą jak z nut i teraz to on jest panem sytuacji". W opinii cytowanego przez gazetę politologa Nikołaja Pietrowa, Putin stworzył dla siebie komfortową sytuację, w której to on jest stroną czekającą na propozycje. Inną ocenę prezentuje ekspert Gleb Pawłowski, według którego prezydent Rosji nie czuje się zbyt pewnie w tej grze i dlatego podał tak wiele przykładów dla uzasadnienia ewentualnej interwencji zbrojnej na Ukrainie. Politolog Igor Bunin twierdzi z kolei, że rzeczywiste intencje Kremla poznamy po dwóch krokach: po pierwsze, jeśli wojska okręgu centralnego rzeczywiście wrócą do koszar, a po drugie - gdy do miast wschodniej i południowej Ukrainy przestaną przyjeżdżać "turyści" z Rosji.Groźba sankcji Rosyjska prasa komentuje dziś także napływające z Zachodu groźby ewentualnych sankcji wobec Rosji. Eksperci rządowej "Rossijskoj Gaziety" uważają, że Stany Zjednoczone i Unia Europejska więcej na nich stracą niż zyskają. Jak przekonują, współpraca handlowa Moskwy z Waszyngtonem jest tak niewielka, że zamrożenie kontaktów nie odbije się na rosyjskiej gospodarce. Inaczej według ekspertów mają się sprawy ze współpracą Rosji z krajami Unii Europejskiej. Jednak jak twierdzą rosyjscy specjaliści, więcej straci na tym Bruksela. Na pierwszym miejscu wymieniają straty związane z importem rosyjskiego gazu. Analityk Siergiej Czyżow jest przekonany, że Unia Europejska nie zrezygnuje z własnej wygody dla jakiś "niezrozumiałych celów geopolitycznych" i zbliżenia z Ukrainą. Inny ekspert Rustam Tankajew zauważa, że zachodnia Europa jest niemal całkowicie zależna od rosyjskich dostaw gazu. Także "Rossijskaja Gazieta" uspokaja Rosjan, że w przypadku ostrych sankcji i tak więcej stracą na tym zagraniczni partnerzy.