W 1975 roku ośmioletnia wówczas Gretchen Harrington każdego ranka uczęszczała na letni obóz biblijny organizowany na terenie kościoła chrześcijańskiego w Filadelfii. Wszystko zmieniło się 15 sierpnia, kiedy dziewczynka nie dotarła na miejsce i ostatni raz widziana była w Marple Township. David Zandstra w tamtym czasie był pastorem i kiedy ośmiolatka nie zjawiła się na obozie, osobiście zgłosił jej zaginięcie na policję. Szczątki Gretchen znaleziono dwa miesiące później w lesie. Duchowny był przyjacielem rodziny, pomagał im w poszukiwaniach dziecka i odprawił mszę pogrzebową ośmiolatki. Sprawa nabrała ponownego rozgłosu blisko 50 lat po tragedii. USA: Wspierał rodzinę zamordowanej dziewczynki. Teraz został oskarżony Portal stacji BBC podkreśla, że ponowne zainteresowanie sprawą częściowo wywołała książka opublikowana w ubiegłym roku, poruszająca zaginięcie i zabójstwo ośmiolatki z przedmieść Filadelfii. Jednak prawdopodobnie kluczowe okazało się zeznanie ze stycznia tego roku, które złożyła anonimowa kobieta. Wierzyła ona, że za zbrodnią może stać ojciec jej przyjaciółki, pastor Zandstra. Śledczy dotarli do zgłaszającej. Kobieta zaznaczyła, że kiedy miała 10 lat, często nocowała w domu przyjaciółki. Pewnej nocy, kiedy się przebudziła, Zandstra ją obmacywał. Co więcej, pokazała policji zapis z 1975 roku, w którym już wtedy stwierdziła, że winnym może być właśnie pastor. Ostatecznie 83-letni obecnie duchowny został oskarżony o porwanie i morderstwo nieletniej. Przebywa w lokalnym więzieniu i czeka na ekstradycję do Pensylwanii. Według policji, mężczyzna przyznał się do zbrodni. Prokurator okręgowy hrabstwa Delaware, Jack Stollsteimer stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że pastor jest "najgorszym koszmarem każdego rodzica". - Zabił tę biedną ośmioletnią dziewczynkę, którą znał i która mu ufała. A potem zachowywał się, jakby był przyjacielem rodziny, nie tylko podczas jej pochówku i okresu po nim, ale przez lata - mówił Stollsteimer. Oskarżony o morderstwo po latach. Już wcześniej był podejrzany BBC podaje, że teoria śledczych zakładała, że pastor może być podejrzanym w sprawie zniknięcia dziewczynki. Twierdzono, że Zandstra zaprosił Gretchen do swojego samochodu, kiedy tylko zniknęła z pola widzenia ojca, który obserwował, jak jego córka oddala się od domu w stronę kościoła. Wkrótce potem przesłuchano świadka, który zeznał, że widział jak ośmiolatka rozmawiała z kierowcą pojazdu podobnego do zielonego ramblera, którym jeździł pastor. Podczas przesłuchania duchowny jednak zaprzeczył, że widział Gretchen tamtego dnia. Zanim pastor został ujęty w ubiegłym tygodniu, przeprowadzał się do Kalifornii i Teksasu. Joanna Falcone Sullivan, autorka książki o zaginięciu Gretchen, rozmawiała wcześniej z Zandstrą na potrzeby publikacji. Kobieta twierdzi, że zachowywał się on, jakby niczego nie pamiętał z tamtego poranka, jednak twierdziła, że to przez podeszły wiek. Czytaj też: USA: Zamordował byłą dziewczynę. Po 20 latach został oskarżony Funkcjonariusz, któremu pastor miał się przyznać do zbrodni twierdzi, że mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby "odetchnął z ulgą". - Nie wiem, czy żałuje tego, co zrobił, ale na pewno jest to ciężar zdjęty z jego barków - powiedział Eugene Tray, którego cytuje BBC. W wydanym oświadczeniu rodzina Harringtonów stwierdziła m.in., że aresztowania Davida Zandstry wydaje się "krokiem bliżej do sprawiedliwości". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!