Marisken przyznaje, że od dłuższego czasu funkcjonuje w modusie kryzysowym. Najpierw pandemia uświadomiła mieszkańcom wyspy, jak bardzo zależni są od turystyki, następnie wojna w Ukrainie zrodziła obawy przed kryzysem energetycznym, a od pewnego czasu po niemieckiej stronie granicy niepokój wzbudza planowana budowa portu kontenerowego w Świnoujściu. Uzdrowisko Ahlbeck dzieli w linii prostej od inwestycji osiem kilometrów. Jeśli port powstanie w takim kształcie, na jaki wskazują plany, będzie on jednym z największych na Bałtyku o przepustowości dwóch milionów kontenerów rocznie. Dla porównania: Hamburg ma pojemność nieco poniżej dziewięciu milionów. Oznaczałoby to też, że statki o długości 400 metrów mogłyby wpływać do portu na Uznamie przez całą dobę. Zastopować budowę portu Marisken, wraz z 13 burmistrzami wyspy, chce zapobiec budowie portu, by chronić "ustronny urlopowy raj". - Jedynym problemem jest to, że praktycznie nie mogą z tym nic zrobić. Port ma powstać w Świnoujściu. Miasto znajduje się również na Uznamie, ale nie po niemieckiej stronie wyspy, tylko po polskiej. A rząd w Warszawie nie wydaje się być zbyt zainteresowany opinią Niemców na temat swoich planów - pisze "Die Zeit". Z przygotowanych na zlecenie niemieckich europarlamentarzystów opinii ekspertów wynika, że ruch statków może w tym rejonie wzrosnąć nawet o 50 procent. Port ma powstać częściowo na terenie obszaru chronionego przyrodniczo, a to mogłoby prowadzić do zniszczenia rybich tarlisk i miejsc lęgowych ptaków. Rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego zwrócił się do Polski z prośbą o włączenie strony niemieckiej w proces zatwierdzania planów. Zgodnie z traktatami międzynarodowymi i dyrektywami UE jest to obowiązkowe. Polski rząd nie odpowiedział jednak na pismo w tej sprawie wysłane pod koniec lutego br. Zły moment na spór Jak zauważa "Die Zeit", spór z Polską przyszedł w złym momencie. "Po tym jak premier landu Manuela Schwesig (SPD) przez lata upokarzała sąsiedni kraj swoją polityką wobec Rosji i poparciem gazociągu Nord Stream 2, teraz stara się ograniczyć szkody. I rozszerzać stosunki gospodarcze ze wschodnim sąsiadem" - czytamy. Poza tym, na szczeblu lokalnym, jak zapewniają burmistrz Ostseebad Heringsdorf i prezydent Świnoujścia, współpraca przebiega doskonale. Jedynym projektem, co do którego zdania różnią się diametralnie jest budowa portu kontenerowego. Tygodnik wskazuje na zupełnie różną koncepcję rozwoju polskiej i niemieckiej części wyspy Uznam. Podczas gdy w Ahlbeck stawia się na spokój i ciszę, w Świnoujściu powstają jeden za drugim nowoczesne hotele, a w dyskotekach do późnej nocy bawią się urlopowicze. Janusz Żmurkiewicz, od sześciu kadencji sprawujący funkcję prezydenta miasta, uważa, że "turystyka i gospodarka powinny rozwijać się w równym stopniu" - czytamy w "Die Zeit". Już teraz od firm zajmujących się gospodarką morską wpływa największa część przychodów podatkowych do budżetu Świnoujścia. "Niemcy zawsze narzekają" "Obawy Niemców nie są nowe" - pisze Żmurkiewicz w odpowiedzi na pytania tygodnika. Podobne głosy krytyki pojawiały się już wcześniej, podczas budowy terminalu LNG. Jak zapewnia Żmurkiewicz, nie miało to żadnego wpływu na liczbę odwiedzających, mimo iż w Świnoujściu cumują teraz ogromne statki z gazem. "Niemcy - daje nam między wierszami do zrozumienia burmistrz - zawsze narzekają" - pisze "Die Zeit". Jak podkreśla tygodnik, protest przeciwko planom budowy portu odbywał się nawet w Świnoujściu w 2018 roku. Od tego czasu jednak ucichł. Zdaniem "Die Zeit" wśród rozmów z mieszkańcami miasta pojawiają się opowieści o zastraszaniu. Każdy, kto jest przeciwny, uchodzi za zdrajcę i zostaje poddany ostracyzmowi". Tygodnik przyznaje jednak, że trudno to zweryfikować. Brak inwestora "Die Zeit" przywołuje również opinię Rafała Zahorskiego, eksperta w dziedzinie transportu i logistyki, a także pełnomocnika ds. morskich marszałka województwa zachodniopomorskiego, będącego przedstawicielem opozycyjnej partii PO. Jego zdaniem port nie powstanie w taki sposób, w jaki go zaplanowano. - Żaden rozsądny inwestor nie wyłoży setek milionów euro na projekt w takim kształcie, w jakim jest on obecnie planowany. To byłoby po prostu nieopłacalne - uważa Zahorski. Jako powód wymienia brak niezawodnego połączenia kolejowego i niedostosowanie Odry do statków kontenerowych. Transport musiałby więc odbywać się głównie przy pomocy ciężarówek, a to jest zbyt drogie i powolne - czytamy. Dotąd nie udało się też znaleźć inwestora. Dwa przetargi spełzły na niczym, a trzeci jest w trakcie. "Ani spółka portowa, ani miasto Świnoujście nie chcą odpowiedzieć, kiedy rozpocznie się budowa i jak naprawdę duży będzie port" - pisze tygodnik i zastanawia się, jaki będzie kolejny krok. "Ministerstwo Infrastruktury w Warszawie twierdzi, że 'aspekt środowiskowy' traktuje bardzo poważnie i przygotowuje na miejscu odpowiednią kontrolę. Czy Meklemburgia-Pomorze Przednie też będzie w to zaangażowana? Rzecznik ministerstwa nie udzielił odpowiedzi" - stwierdza "Die Zeit". Monika Stefanek