Marine Le Pen chce przyspieszonych wyborów. "Macron rozgniewał wszystkich"
- Przygotowuję się do wcześniejszych wyborów prezydenckich - oświadczyła Marine Le Pen. Zdaniem polityk skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Emmenuel Macron "jest skończony", a jego pozycja w kraju i na świecie staje się coraz słabsza. - Rozgniewał wszystkich i nie ma już wpływów w Unii Europejskiej - stwierdziła.
Marine Le Pen udzieliła wywiadu na łamach "Le Parisien". Twarz Zjednoczenia Narodowego (RN) oznajmiła w rozmowie z gazetą, że rozpoczęła przygotowania do przyspieszonych wyborów prezydenckich, ponieważ jej zdaniem obecny prezydent Francji nie zdoła utrzymać stanowiska przed planowanym końcem kadencji w 2027 roku.
"(Robię to - red.) z ostrożności, biorąc pod uwagę kruchość Emmanuela Macrona i to, jak niewiele dźwigni instytucjonalnych mu pozostało" - oceniła skrajnie prawicowa polityk.
Zdaniem Marine Le Pen urzędujący prezydent jest "skończony lub prawie skończony". "Rozgniewał wszystkich i nie ma już wpływów w Unii Europejskiej" - stwierdziła i dodała, że pozycja Emmanuela Macrona uległa w ostatnim czasie osłabieniu zarówno na scenie krajowej, jak i międzynarodowej.
Marine Le Pen przygotowuje się do przyspieszonych wyborów prezydenckich
Agencja Reutera zwraca jednak uwagę, że Marine Le Pen - choć od lat regularnie stara się o najważniejszy fotel we Francji i za każdym razem poprawia swój poprzedni wynik wyborczy - sama ma problemy polityczne, które mogą zablokować jej drogę do Pałacu Elizejskiego.
Zarówno ona, jak i jej współpracownicy zostali oskarżeni o wykorzystywanie środków z Unii Europejskiej na opłacanie swoich biur w kraju. Była przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego nazwała tę sprawę "polowaniem na czarownice" i potępiła dochodzenie śledczych.
Jeśli jednak sąd wyda wyrok skazujący, Marine Le Pen może otrzymać pięcioletni zakaz ubiegania się o urząd publiczny. Zakończenie procesu spodziewane jest w marcu.
Francja. Kryzys rządowy i problemy Emmanuela Macrona
Temat przyspieszonych wyborów prezydenckich we Francji pojawiał się w minionym czasie na agendzie, głównie za sprawą kryzysu rządowego, który został wywołany po niespodziewanym rozpisaniu przez Emmanuela Macrona wcześniejszych wyborów do Zgromadzenia Narodowego w czerwcu tego roku. Zaniepokojony zwycięstwem RN w wyborach do Parlamentu Europejskiego prezydent stwierdził, że elekcja miała przynieść "więcej jasności" politycznej w państwie.
Skład parlamentu, jaki wyłonił się po głosowaniu, okazał się jednak patowy dla paryskiej klasy politycznej - przedstawiciele wszystkich partii po kilku miesiącach z trudem doszli do porozumienia i powołali mniejszościowy gabinet Michela Bariera. Rząd upadł 13 grudnia wskutek przegłosowania wotum nieufności głosami lewicy i skrajnej prawicy.
Tego samego dnia nowym prezesem francuskiej Rady Ministrów został centrysta Francois Bayrou, który wciąż formuje skład swojego gabinetu. To szósty premier od czasu, gdy urząd prezydenta sprawuje Emmanuel Macron.
Pałac Elizejski pytany przez Reutera, czy głowa państwa rozważa podanie się do dymisji, jednoznacznie zaprzeczył takim pogłoskom.
Źródło: Reuters
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!