Alaksandr Łukaszenka spotkał się w czwartek z szefem korespondentów chińskiej agencji informacyjnej Xinhua na Białorusi Lu Jinbo oraz prezenterem China Media Group Li Tongtongiem. W rozmowie z dziennikarzami białoruski przywódca mówił przede wszystkim o stosunkach między Białorusią a Chinami. Poruszono temat wymiany handlowej oraz wspólne projekty realizowane przez Mińsk oraz Pekin. "Prezydent wspomniał o parku przemysłowym "Wielki Kamień" oraz o inicjatywie Jeden pas i jedna droga, mającej na celu reaktywację Jedwabnego Szlaku" - poinformowała w komunikacie białoruska agencja BiełTA. Łukaszenka o polityce Chin ws. Ukrainy. "Będzie miała poważne konsekwencje" Białoruski przywódca mówił także o procesach geopolitycznych na świecie. "W wywiadzie skupiono się na konflikcie w Ukrainie i pokojowych możliwościach jego rozwiązania" - napisano. Alaksandr Łukaszenka miał podkreślić, że "dziś nie da się rozwiązać ani jednej sprawy bez udziału Chin". - Chiny stały się globalnym krajem z własną, globalną polityką. Wiem, że dziś lub jutro prezydent Xi Jinping wygłosi przemówienie w sprawie konfliktu w Ukrainie. To niezwykły krok w chińskiej polityce. Chińczycy są zawsze powściągliwi i nie włażą z butami tam, gdzie nie trzeba. Jeżeli widzą, że nie osiągną rezultatu, to nie podejmują kroków w danym kierunku - mówił Łukaszenka, cytowany przez agencję BiełTA. Przywódca Białorusi stwierdził, że oświadczenie Xi Jinpinga "będzie miało poważne konsekwencje". - Radzę tym, do których będą skierowane te słowa, aby potraktowali je poważnie. To będzie ważny głos w imię pokoju w regionie - dodał. Łukaszenka skrytykował wizytę Bidena w Kijowie Alaksandr Łukaszenka porównał także w wywiadzie ostatnią wizytę Joe Bidena w Kijowie do zestrzelenia przez USA chińskiego balonu szpiegowskiego. - To taki małostkowy, nieprzyzwoity krok - stwierdził. Jednocześnie próbował także zbagatelizować całe wydarzenie. - Joe Biden próbuje wkroczyć w kampanię wyborczą na wojennym koniu. To na pewno nie zadziała - ocenił Łukaszenka. Przywódca Białorusi dodał, że samo zestrzelenie chińskiego balonu zrealizowano "bardzo po amerykańsku". - 300 mln Amerykanów śledziło ten obiekt. Wytworzyli napięcie w społeczeństwie i dopiero go zestrzelili. Po co? Idą wybory, chcą pokazać swoją odwagę - ocenił Aleksander Łukaszenka.