Słowackie media poinformowały, że z około 60 łabędzi, które uzależniły się od maku na plantacji na południu kraju, nie udało się uratować prawie żadnego. Miano nadzieję, że po zabraniu ich z pola, toksyny z maku zostaną wypłukane z ich organizmu, ale ptaki padły. Słowacja: Łabędzie uzależniły się od maku Łabędzie po raz pierwszy pojawiły się na plantacjach na południu kraju wczesną wiosną. Najprawdopodobniej miejsce na postój wybrały z uwagi na kilka małych jeziorek, które powstały po deszczach i roztopach. Później rozsmakowały się i uzależniły od maku, którego łodygi i liście zawierają morfinę, a która w konsekwencji uszkodziła ich system trawienny. Niepokojące informacje przekazywano w słowackich mediach już końcem maja. Dziennik "Nový čas" wskazywał, że we wsi Patince w regionie Komárno rolnicy nie mogą sobie poradzić z odurzonymi łabędziami. "Łabędzie zjadają wszystkie rośliny maku, po czym zachowują się agresywnie pod wpływem narkotyków. Jednocześnie ptaki są pod ochroną prawa, a rolnicy nie wiedzą, jak się ich pozbyć" - podkreślano. "Dziesiątki łabędzi, które uzależniły się od kiełków maku w południowej Słowacji, są zagrożone śmiercią" - alarmował tygodnik "The Slovak Spectator". Temat pojawił się także w mediach społecznościowych. "Na prywatnym polu makowym na Słowacji jest kolonia uzależnionych od narkotyków łabędzi. Jedzą mak, a potem urządzają imprezy. Właściciele nie mogą nic zrobić, bo łabędzie są pod ochroną państwa" - podkreślała jedna z użytkowniczek Twittera. Łabędzie uzależniły się od maku. Nie były w stanie latać Wiele ptaków szybko padło, pozostałe nie umiały lub nie chciały rozstawać się z polem maku. Uzależnione łabędzie własnym sumptem przewiózł do stacji ornitologicznej lokalny strażnik ochrony przyrody Jozef Lengyel oraz dwóch wolontariuszy. Łabędzie nie były w stanie latać i po kilku dniach również padły. Z medialnych doniesień wynika, że przedstawiciele administracji weterynaryjnej nie zaangażowali się w przewóz ptaków z pola maku. Rozmawiali jedynie z właścicielem plantacji i odjechali. Na miejscu był także dyrektor administracji Obszaru Krajobrazu Chronionego Łąk Naddunajskich Radovan Michalka, który późną reakcję na obecność chorych ptaków tłumaczył, że czekano, licząc, że łabędzie odlecą, aby budować gniazda. Przyznał też, że służbom brakowało doświadczenia, ponieważ uzależnione od maku ptaki pojawiły się na południu Słowacji po raz pierwszy.