200 litrów to mała beczka do 80 cm wysokości, która ma wystarczyć do picia, gotowania, mycia, prania. Tak obecnie wygląda sytuacja hydrologiczna w Barcelonie, a także w niektórych miasteczkach wokół miasta, gdzie woda w kranach płynie tylko przez pięć godzin dziennie. Dlatego stolica Katalonii potrzebuje pilnych dostaw. Te przypłyną statkami z okolic Walencji. Solidarność wodna między regionami Hiszpanii Prezydent autonomicznej Wspólnoty Walencji Carlos Mazón Guixot zgodził się, by wiosną z zakładu odsalania wody w Sagunto, 30 km od Walencji, do Barcelony kursowały promy z wodą. Rząd Hiszpanii sfinansuje operację. - Na tę chwilę mają to być dwa statki dziennie - tłumaczy Interii Jose Antonio Gonzalez Martinez, dziennikarz gazety "Las Provincias" z Walencji. Jeden statek dostarczy 20 tysięcy metrów sześciennych wody - to 10 procent dziennego zapotrzebowania miasta. Jeśli susza się pogłębi, statków będzie więcej. - Wybrali Sagunto, bo to państwowy zakład odsalania wody - dodaje Jose Antonio Gonzalez Martinez. Aktualnie zakład dostarcza pitną wodę w regionie Walencji. Może zwiększyć produkcję. W kwestii dostaw wody do Barcelony nie został ostatecznie określony ich termin. Jeśli sytuacja się nie pogorszy, będzie to miało miejsce od czerwca, jeśli się pogorszy - wcześniej. Wszystko zależy od deszczu. Trzy lata nie padało Na początku lutego prezydent Autonomicznego Rządu Katalonii - Pere Aragones i Garcia objął stanem nadzwyczajnym związanym z suszą Barcelonę i 200 okolicznych miasteczek. Dotyczy to sześciu milionów mieszkańców. Nie wolno podlewać ogródków, parków, wyłączone są fontanny, a rolnicy muszą racjonować wodę do nawadniania pól. Rezerwy wody w regionie wynoszą 16 procent. To katastrofa. - Nigdy nie widziałam tak smutnego widoku, czyli wyschniętych fontann w mieście. One słynęły z pokazów wodnych - podkreśla Agata Sosnowska, przewodniczka po Barcelonie. Jak dodaje, teraz zwraca uwagę turystów, kiedy oprowadza ich po mieście, żeby uświadomili sobie, jak postępują zmiany klimatyczne. - Fontanny pierwszy raz wyłączono w zeszłym roku. Mieszkańcy byli informowani, że zostaną włączone w marcu, potem, że w kwietniu, później już pojawiła się notka, że pozostaną wyłączone do odwołania - opisuje. Woda nie spada z nieba W Barcelonie, by uświadomić mieszkańcom powagę sytuacji, wystartowała kampania pod hasłem "Woda nie spada z nieba". Billboardy z takimi napisami można zobaczyć na ulicach czy w metrze. Władze Barcelony oraz okolicznych miasteczek zwołują spotkania z hotelarzami, restauratorami. Mają tłumaczyć, by ci przygotowali się przed sezonem wiosenno-letnim, kiedy do stolicy Katalonii przyjeżdża najwięcej turystów. Szefowie hoteli mają w planach zakup urządzeń do odsalania wody morskiej, którą wypełnią swoje baseny. Na Instagramie pod hasztagiem #sequera, czyli susza, można zobaczyć, jak Katalończycy propagują ekologię, wymieniając się informacjami, jak nie zużywać za dużo wody i namawiają, by oszczędzać każdą kroplę. Woda za 500 milionów euro Pierwszy raz Hiszpanie, a przy okazji Europejczycy mogą się przekonać, ile kosztuje najważniejszy do życia surowiec. Hiszpania przy pomocy środków unijnych wyda do 2028 roku na zakłady, które będą odsalać wodę morską, 500 milionów euro. Za rok ma pracować pełną parą zakład Foix, a od 2028 w Tordera. - Chciałabym zwrócić uwagę turystów, którzy przyjeżdżają lub przypływają wycieczkowcami i nie szanują wody, w hotelach odkręcają ją bez umiaru, na wycieczkowcach też, a potem to woda z miasta musi być na statek dostarczona, by uzupełniać braki. My zaś, mieszkańcy, musimy oszczędzać - kręci głową przewodniczka Agata Sosnowska. Joanna Dressler ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!