We wtorek w dwóch atakach terrorystycznych w Belgii - na lotnisku Zaventem pod Brukselą i na stacji metra Maalbeek, w tzw. kwartale europejskim - obszarze, gdzie skupione są siedziby unijnych instytucji - zginęło ponad 30 osób. Ponad dwieście zostało rannych. Zamachowcy na lotnisku mieli bomby ukryte w walizkach. Dwóch sprawców nie żyje - to bracia Ibrahim i Khalid El Bakraoui. Dziś przed 11:00 w Anderlechcie aresztowano trzeciego zamachowca - Najima Laachraouia - został przed godz. 11.00 aresztowany w Anderlechcie. "Jesteśmy w defensywie" "To jest wojna religijno-kulturowa, pokazująca słabość świata europejskiego, który sam się pozbawił jakichkolwiek narzędzi do tego, żeby przeciwdziałać zagrożeniom" - komentował dzisiaj na antenie TVP Info wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki. "Cały czas jesteśmy w defensywie. (...) Jeżeli jedyną odpowiedzią na zamachy są następcze działania policji, jeżeli jedyną odpowiedzią jest płacz pani Mogherini na konferencji prasowej, to pokazuje ogromną bezradność i wręcz zachęca terrorystów do następnych tego rodzaju działań" - stwierdził wiceszef MON. - Dzisiaj jesteśmy prawie 15 lat po zamachach z 11 września. W przypadku zwalczania terroryzmu zawsze jesteśmy w defensywie jako państwo, jako siły bezpieczeństwa, także jako badacze. Każdy udany atak sprawia, że terroryści są zawsze krok do przodu - komentuje dr Michał Piekarski z pracowni koordynacji badań i dydaktyki bezpieczeństwa narodowego Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego. Terroryzm - fenomen medialny Obecnie użytkownicy internetu z całego świata mogą śledzić poczynania terrorystów niemal za żywo. Dramatyczne relacje świadków, zdjęcia, nagrania, ale też budzące grozę oświadczenia organizacji terrorystycznych - wszystko na bieżąco dzięki mediom społecznościowym. Terroryści osiągają jeden ze swoich głównych celów - sieją strach. - Terroryzm od zawsze funkcjonował w symbiozie z mediami. Już ataki w latach 70. ub. wieku były zamachami telewizyjnymi, czasem transmitowanymi na żywo, jak np. masakra podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku - zaznacza ekspert. Jak podkreśla, dziś widoczność poszczególnych ataków jest większa z uwagi na to, że informacje mogą być znacznie łatwiej rozpowszechniane w sieci. - Dużych zmian, jeśli chodzi o liczbę potwierdzonych zamachów, nie ma. Zwiększa się natomiast śmiercionośność - zauważa. Służby nie chcą dzielić się informacjami? Po wczorajszych atakach w Belgii znów pojawiły się głosy na temat słabej wymiany informacji pomiędzy poszczególnymi organami bezpieczeństwa w różnych państwach UE. - Ten zarzut padał już po zamachach z 11 września, kiedy okazało się, że amerykańskie służby miały wszystkie elementy układanki, tylko nie udało się ich połączyć - zwraca uwagę dr Piekarski. Jak wskazuje, informacje pochodzące np. z podsłuchów czy od informatorów są szczególnie chronione przez określone służby, które nie chcą się nimi dzielić, by nie zdradzać fakty, że takie dane w ogóle posiadają. - Nakładają się na to ograniczenia prawne i banalna a czasem tragiczna w skutkach rywalizacja służb o prestiż, budżet - zauważa.