Kasyno wraz z hotelem, którego budynek o fantazyjnej, pompatycznej architekturze górował przez 26 lat nad promenadą w nadmorskim kurorcie, zakończyło działalność w poniedziałek. 3 tys. jego pracowników straciło pracę. Kandydat Partii Republikańskiej (GOP) na prezydenta ostatnio przybytkowi hazardu w Atlantic City użyczał tylko swego nazwiska. Miliarder Carl Icahn, któremu Trump sprzedał kasyno w 2014 roku, powiedział, że straciło ono w ciągu ostatnich dwóch latach prawie 350 milionów dolarów. Upadek firmy wytłumaczył niemożnością dogadania się ze związkami zawodowymi reprezentującymi personel lokalu. Strajk w kasynie trwał od początku lipca. Pracownicy codziennie pikietowali wejścia do budynku na promenadzie, bez przerwy skandując przez megafony swoje postulaty. Kiedy kasyno z hotelem posiadającym 1250 pokoi zostało otwarte w 1990 roku, było największym tego rodzaju kompleksem na świecie. Trump reklamował je jako "ósmy cud świata". Na inauguracji wystąpił m.in. Michael Jackson. Już jednak w kilku następnych latach zaczęły się trudności i magnat nieruchomości musiał ogłosić jego niewypłacalność. Podobne kłopoty przeżywały dwa inne kasyna Trumpa w Atlantic City - Trump Plaza i Trump Castle. Po negocjacjach z wierzycielami biznesmen odsprzedał około połowy swych udziałów w interesie. Według ekspertów Trump przeinwestował w Atlantic City, przeceniając perspektywy zysków. Kasyna w tym kurorcie w New Jersey prosperowały w okresie, gdy hazard był legalny tylko tam i w stanie Nevada, gdzie leży Las Vegas - stolica tej rozrywki. Kiedy kasyna zalegalizowano także w Pensylwanii, Marylandzie i Nowym Jorku, Atlantic City straciło monopol w tej branży na Wschodnim Wybrzeżu. Konkurencję stworzyły także kasyna należące do plemion indiańskich operujące w całym kraju na specjalnych prawach; firmy należące do plemion nie płacą podatków dochodowych. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski