Kandydat "pożyczył rodzinę" do zdjęcia? Afera przed wyborami
Dwa ujęcia wystarczyły, by wywołać medialną burzę w USA. W centrum zainteresowania znalazł się Derrick Anderson, republikański kandydat do Kongresu z Virginii, który w materiałach promujących swoją kampanię pozował z kobietą i trojgiem dzieci. Zwolennicy demokratów oskarżają go o "pożyczenie rodziny" przyjaciela w celu oszukania wyborców. Sam Anderson odpiera zarzuty twierdząc, że to jego polityczni przeciwnicy sztucznie rozdmuchali aferę.
Sprawę zdjęć kandydata nagłośniły reporterki "New York Times". Annie Karni i Catie Edmonson zauważyły, że w jednym z nagrań promujących kampanię występują dwa ujęcia Derricka Andersona, który pozuje na nich z żoną i dziećmi swojego przyjaciela. Pierwsze zdjęcie ma przypominać "rodzinną fotografię", na drugim Anderson siedzi u szczytu stołu, przy którym są też pozostali członkowie "rodziny".
"Żadna z tych osób nie jest spokrewniona z kandydatem w zaciętym wyścigu o miejsce w Izbie Reprezentantów w Wirginii, Derrickiem Andersonem" - napisała Karni w mediach społecznościowych, dołączając zdjęcie kandydata z rodziną jego wieloletniego przyjaciela. Wpis ten wyświetlono w serwisie X ponad sześć milionów razy.
Afera o pożyczoną rodzinę. Fala komentarzy
W odpowiedzi na oskarżenia rzecznik Andersona skrytykował decyzję dziennika, który w jego ocenie skupił się tylko na jednym kandydacie. "Przeciwnik Derricka (urodzony w Kijowie demokrata Eugene Vindman - red.) i każdy inny kandydat w Ameryce jest na podobnych zdjęciach i nagraniach z różnymi zwolennikami" - przekazał rzecznik, dodając, że nagranie po prostu pokazuje Andersona ze wspierającymi go kobietami i ich dziećmi".
Na tłumaczenia rzecznika Andersona natychmiast zareagowali internauci. "Dlaczego nie uwzględniono męża kobiety na zdjęciach?", "gdy patrzy się na zdjęcie, to oczywiste, że chcieli stworzyć obraz szczęśliwej rodziny", "przepraszam Derrick, ale celowo oszukujesz i nie jesteś uczciwy. Nie jesteś godny zaufania i nie powinieneś zostać wybrany. Wspieram Eugena Vindmana" - to tylko niektóre z komentarzy internautów pod wpisem Karni.
Większość użytkowników twierdzi, że Anderson chciał w ten sposób przekonać do siebie wyborców "rodzinnymi wartościami".
Derrick Anderson pod ostrzałem. Rzecznik: To farsa
Rzecznik Andersona kontynuował bronienie swojego pracodawcy w rozmowie z "Daily Mail" przekonując, że ujęcia, na których skupił się "New York Times" służyły jedynie jako b-roll, czyli dodatkowe zdjęcia, które miały uatrakcyjnić kampanijny spot. Dodawał, że każdy z kandydatów ma podobne zdjęcia ze swoimi zwolennikami - w tym Eugene Vindman.
"'New York Times' celowo wprowadził wyborców w błąd, fałszywie informując o Derricku, który jest bardzo dumny ze swojej rodziny. Pojawia się w nagraniu z wyborczyniami i ich dziećmi. Ta sytuacja jest zarówno zabawna, jak i smutna" - mówił rzecznik kandydata, określając zarzuty mianem "farsy".
Anderson to były żołnierz Zielonych Beretów. Niedawno się zaręczył, a nagrania ze swoją wybranką również wykorzystywał w kampanii. Para nie ma dzieci, a obecnie Anderson mieszka sam ze swoim psem. Jego główny przeciwnik w dystrykcie siódmym Wirginii Eugene Windman ma żonę i dwoje dzieci.
O to kto zajmie miejsce ubiegającej się o fotel gubernatora Wirginii Abigail Spanberger wyborcy zadecydują 5 listopada. Wtedy również w USA odbędą się wybory prezydenckie.
Źródło: "New York Times", "New York Post", "Daily Mail"
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!