Polska wesprze koalicję przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu (PI) dwoma kontyngentami wojskowymi - w Kuwejcie i Iraku. Ich charakter nie będzie bojowy. Przemieszczenie do Kuwejtu głównego komponentu polskiego kontyngentu wraz samolotami F-16 jest planowane na 5 lipca. "Wysłanie naszych żołnierzy nie jest żadną ceną za nic" - powiedział Kamiński, pytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy jest to cena za gwarancje bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. "Jesteśmy częścią Paktu Północnoatlantyckiego, prowadzimy działania przeciwko terrorystom i w sposób - przyznaję - symboliczny zaznaczamy naszą obecność na Bliskim Wschodzie. To jest wojna z terrorem, to stamtąd inspirowane są działania terrorystyczne skierowane przeciwko obywatelom państw europejskich. Musimy być solidarni" - podkreślił Kamiński. "Bierzemy udział w wojnie z terrorem i w ten symboliczny sposób pokazujemy naszą solidarność z tymi państwami, które w dużo większym stopniu zaangażowały się na Bliskim Wschodzie. Ci żołnierze działają w naszym, europejskim interesie, walcząc z Państwem Islamskim" - zaznaczył. Polski Kontyngent Wojskowy w Kuwejcie (z elementami wsparcia w innych państwach regionu) będzie liczyć do 150 żołnierzy i pracowników wojska i składać się głównie z komponentu powietrznego z czterema wielozadaniowymi myśliwcami F-16. Jego zadaniem będzie rozpoznanie lotnicze na potrzeby wsparcia operacji Inherent Resolve. Liczebność PKW w Iraku określono na maksymalnie 60 żołnierzy i pracowników wojska - do głównych zadań sił wydzielonych z Wojsk Specjalnych należeć będzie doradztwo i szkolenie sztabów oraz pododdziałów specjalnych sił zbrojnych Iraku. Wojskowa operacja Inherent Resolve jest prowadzona w ramach Globalnej Koalicji do walki z tzw. Państwem Islamskim, na podstawie artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych i na prośbę rządu Republiki Iraku. Według rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ tzw. Państwo Islamskie jest grupą terrorystyczną i stanowi zagrożenie dla światowego pokoju i bezpieczeństwa. Minister nawiązał też do odezwy rosyjskiej Dumy skierowanej m.in. do parlamentów państw NATO, w której niższa izba parlamentu rosyjskiego wyraziła zaniepokojenie rozmieszczeniem w Europie, w tym w Polsce i Rumunii, elementów tarczy antyrakietowej USA. Rosyjscy deputowani ostrzegli w niej, że działania te przekształcają regiony na wschodzie i południowym wschodzie Europy w zakładników takiej polityki, automatycznie określając ich terytoria jako strefę uderzenia odwetowego w razie rozpętania konfliktu zbrojnego. "Rosja straszy, Rosja nie chce wzmocnienia wschodniej flanki NATO" - stwierdził Kamiński. W jego ocenie Rosja dąży do odbudowy swoich imperialnych wpływów, dlatego chce, by wschodnia flanka stała się "strefą niczyją". "Mamy tu bardzo jasny i mocny sygnał ze strony (...) paktu natowskiego, że bezpieczeństwo państw granicznych, frontowych jest traktowane w sposób absolutnie priorytetowy. To jest nasz duży sukces" - podkreślił Kamiński. Minister-koordynator służb specjalnych wyraził nadzieję, że lipcowy szczyt NATO w Warszawie w pełni potwierdzi dotychczasowe ustalenia. W związku z wnioskiem PO o wotum nieufności wobec szefa MON Antoniego Macierewicza minister powiedział, że jest "wyjątkowo zażenowany atakiem" na ministra obrony. "Jest to wyraz bezradności osób, które atakują Antoniego Macierewicza. Wyciąganie sprawy sprzed kilkunastu lat, która jest całkowicie zamknięta i nie ma żadnego realnego przełożenia na bieżącą działalność ministra Macierewicza jest żenujące, zwłaszcza że minister Macierewicz zamknął współpracę z tą osobą kilkanaście lat temu" - ocenił Kamiński. Jego zdaniem nie ma mocnych i merytorycznych argumentów przeciwko szefowi MON, dlatego "wyciąga się jakąś starą zamkniętą sprawę". Kamiński określił jako "całkowity brak odpowiedzialności za sprawy państwowe" składanie wniosku o wotum nieufności dla ministra obrony w przededniu szczytu NATO w Warszawie. "To jest świadectwo oderwania się od rzeczywistości części opozycji i lekceważenie podstawowych interesów państwowych" - mówił. PO złożyła w poniedziałek wniosek o wotum nieufności wobec Macierewicza. Szef PO Grzegorz Schetyna wyjaśniał, że wynika to z braku reakcji premier na wezwanie Platformy, by zawiesiła ministra w pełnieniu obowiązków do czasu wyjaśnienia twierdzeń z publikacji "Gazety Wyborczej" dot. m.in. kontaktów szefa MON z Robertem Luśnią - współpracownikiem służb PRL. Sobotnia "Gazeta Wyborcza" w artykule pt. "Antoni Macierewicz, jego firma i jego TW" napisała m.in., że "minister obrony zasiada w radzie Fundacji Głos, gdzie prezesem zarządu jest Robert Jerzy Luśnia - wieloletni współpracownik Macierewicza i peerelowskiej bezpieki". "Dlaczego minister obrony narodowej RP utrzymuje (choćby formalną) więź ze zdemaskowanym płatnym TW? Przecież od lat głosi, że należy zwalczać wpływy byłych współpracowników SB" - napisała gazeta. W tej sprawie MON wydało dwa oświadczenia. Podkreślano w nich, że "minister Macierewicz nie utrzymuje żadnych kontaktów z Robertem Luśnią. Natychmiast po uzyskaniu wiedzy o współpracy pana Luśni został on wydalony z Ruchu Katolicko-Narodowego (RKN), było to kilkanaście lat temu. Od tamtego czasu minister Macierewicz nie widział się i nie rozmawiał z Robertem Luśnią" - informowało MON.