To było chyba w zatłoczonym minibusie w Katmandu - gruchocie z przerdzewiałą karoserią i o amortyzatorach pamiętających lepsze czasy - ale równie dobrze mogło się wydarzyć w pociągu w Bombaju albo w autobusie w drodze do Dhaki. Tłok w środkach transportu publicznego zwykle nie wprawia mnie w konwersacyjny nastrój, ale miejscowi potrafią prowadzić życie towarzyskie w najbardziej niesprzyjających warunkach, nawet tam, gdzie nie ma miejsca na poruszenie ręką ani nogą. Tym razem nikt w pojeździe nie drzemał, pasażerowie wymieniali plotki, kobiety na przednim siedzeniu dojadały drugie śniadanie, a ja poczułem na sobie wzrok sąsiada przyklejonego do mnie z lewej strony. Ruszył z pytaniami prosto z mostu: skąd pochodzę, ile mam lat i czym się zajmuję? A była to dopiero rozgrzewka. Zaczęliśmy rozmawiać, o ile serię jego dociekań, moich odpowiedzi i grzecznościowych kontrpytań, można uznać za rozmowę. Współpasażer chciał wiedzieć, czy jestem żonaty, ile mam braci i sióstr, co robią moi rodzice, na jak długo i w jakim celu przyjechałem do Nepalu, gdzie mieszkam i ile zarabiam. Nie omieszkał też poprosić o numer telefonu, adres pocztowy, e-mailowy i o podanie nazw profilów w mediach społecznościowych. Wszystko to zajęło mu około czterech minut - całą pierwszą połowę naszej znajomości. Uciec się nie dało, więc trzeba było balansować pomiędzy niezbędnym minimum otwartości a czymś, co mogłoby być uznane za nieuprzejmość. Nie była to ani pierwsza ani ostatnia taka przygoda. Pogawędka w komunikacji miejskiej to oczywiście nic zdrożnego, ale długo zaskakiwało mnie, jak szybko kompletni nieznajomi wchodzą w zażyłość, zadając zaskakujące i z europejskiej perspektywy zupełnie niestosowne pytania. Na subkontynencie indyjskim taki sposób nawiązywania znajomości to nic nadzwyczajnego. Ba! Należy do grzecznościowego kanonu! Kłopotliwe pytania Od nieznajomych najczęściej można usłyszeć pytania o wiek, zawód, stan cywilny i zawody rodziców - wszystkie zadawane równie często ludziom w średnim wieku co nastolatkom, na równi kobietom i mężczyznom. Grzeczność polega tu na okazaniu życzliwego zainteresowania rozmówcą. Co jak co, ale wypytywanie o rodzinę zawsze jest dowodem uprzejmości i troski! Jest i ukryty cel. Nowo poznaną osobę trzeba - za pomocą pośpiesznego wywiadu - zlokalizować w odpowiednim punkcie społecznej mapy. Dopiero kiedy ustali się hierarchię, będzie wiadomo, jak się do niej odnosić. Chociaż to budzi kontrowersje, bo system kastowy od kilkudziesięciu lat jest nielegalny, to w niektórych częściach Indii przyjęło się bezpośrednio pytać nieznajomych o kastę. To oczywiście nie dotyczy cudzoziemców. Dla nich wystarczająco kłopotliwe jest rzucane od niechcenia pytanie: "dokąd idziesz". Mieszkający na co dzień w Bangladeszu kolega najpierw myślał, że sąsiedzi, którzy go w ten sposób zaczepiali, byli najzwyczajniej w świecie wścibscy. Z czasem okazało się, że wcale nie oczekiwali precyzyjnej odpowiedzi - interesowało ich tylko czy cel wypadu jest służbowy czy rozrywkowy, a pytanie było grzecznościowe i najzupełniej konwencjonalne. Niezrozumiałe grzeczności W północnych Indiach bezpośredniość jest wartością samą w sobie. Dlatego nie powinno dziwić częste, na przykład u sklepikarzy, pytanie "Czego chcesz?". Po polsku albo po angielsku takie sformułowanie brzmi fatalnie, ale w hindi nie sprawia wrażenia niegrzecznego. Na indyjskiej ulicy rzadko usłyszycie słowa "proszę" i "dziękuję". Brzmią zbyt sztucznie i nieszczerze, a jeżeli gdziekolwiek są na miejscu, to tylko w oficjalnych sytuacjach: podczas przemówień na ważnych uroczystościach albo przy powitaniu utytułowanych gości. W codziennym życiu używa się czasem ich angielskich odpowiedników - albo gestów. W wielu krajach regionu, zwłaszcza na prowincji, troskę o znajomego okazuje się pytając, czy zjadł już odpowiedni o danej porze dnia posiłek. Uczucia i konwenanse Jeśli spędzicie w Azji Południowej jakiś czas, a zawieranie i podtrzymywanie znajomości będzie Wam szło dobrze, całkiem możliwe, że zaprzyjaźnicie się z jakąś rodziną. Jeżeli jesteście akurat stanu wolnego, nie zdziwcie się, jeśli po pewnym czasie rzeczona rodzina zacznie szukać dla Was partnerki albo partnera. Niby nic, ale w rozmowach zacznie się pojawiać jakieś imię albo imiona. Wasz numer wyląduje w telefonie dalekiej kuzynki albo siostrzeńca żony przyjaciela. Na rodzinnym przyjęciu zostaniecie posadzeni obok nieznajomej osoby płci przeciwnej i zachęceni do rozmowy, a ukradkowe chichoty matek i babć zdradzą ich skrywane matrymonialne zamiary. W przypadku mężczyzn przepis na ostudzenie tych zapędów jest prosty: wystarczy wyznać, że jest się bez grosza, a rodzina niedoszłej narzeczonej dyplomatycznie zadeklaruje, że w takim razie może lepiej będzie poczekać. Kobietom powinno pomóc szybkie stwierdzenie, że ich nowy partner właśnie pakuje walizki i lada dzień przylatuje. Mieszkańcy subkontynentu indyjskiego zwykle zdają sobie sprawę, że zachodnie normy dotyczące małżeństwa, miłości i w ogóle bliskości różnią się od ich własnych. Tyle, że ich wyobrażenia o tym, jak konkretnie to działa bywają mgliste i często są budowane na podstawie filmów. Najczęściej szeroko pojętego kina akcji. Zapotrzebowanie na wiedzę z tej dziedziny jest spore Kiedy na początku swoich przygód szukałem mieszkania w Delhi, pomagał mi w tym agent nieruchomości, 26-letni S. Wyglądało to tak, że jeździliśmy motocyklem po okolicy i oglądaliśmy lokale, a w oczekiwaniu na właścicieli gawędziliśmy o tym i owym. "What do you like in sex?" (Co lubisz w seksie?) - wypalił za którymś razem. Pytanie było tak niespodziewane, że uznałem, że się przesłyszałem, a S. zapytał mnie, czy lubię insekty (Do you like insects?), więc zacząłem się rozwodzić nad tym, że mrówki i pająki są w nowym mieszkaniu do zaakceptowania, ale karaluchów wolałbym uniknąć. S. od razu wyprowadził mnie z błędu - nie chodziło mu o żadne owady i pajęczaki, tylko o moje upodobania seksualne, choć rzut oka wystarczył, żeby się upewnić, że nie próbuje mnie poderwać. W dodatku nie oczekiwał ogólnej deklaracji, tylko szczegółowego opisu. Odburknąłem coś wymijająco, a później przez kilka dni zastanawiałem się, skąd ta ciekawość. Po kilku rozmowach z miejscowymi kumplami udało mi się wypracować teorię. Ci mieszkańcy Indii, którzy rzadko miewają kontakty z cudzoziemcami są święcie przekonani, że życie przybyszów z Zachodu polega na imprezowaniu, uprawianiu miłości, turystyki i innych przyjemnościach - taki ich obraz serwują im kino i media społecznościowe. Mając okazję rozmowy z przedstawicielem tego rzadkiego gatunku S. nie potrafił się powstrzymać przed zadaniem adekwatnego pytania. Ze sprawami łóżkowymi w tym regionie świata jest raczej krucho - w Indiach inicjację seksualną przechodzi się najpóźniej na świecie, statystycznie w wieku niecałych 23 lat, a seks przed - i pozamałżeński to absolutne tabu. Nic dziwnego, że zapotrzebowanie na wiedzę z tej dziedziny jest spore, a doświadczenie często zbiera się metodą nieporadnych prób i błędów. Francuska znajoma przypadkiem poznała na Sri Lance młodzieńca, który po krótkiej serii standardowych pytań (patrz powyżej) rozejrzał się i uśmiechnął. "Może miałabyś ochotę pójść ze mną do łóżka?" - usłyszała cudzoziemka. Pytanie padło w tak naturalny sposób, jakby chłopak był pewien, że skoro europejskie standardy pozwalają na seks przedmałżeński, to w takim razie można ot, tak, pójść do łóżka z poznaną kilka minut wcześniej Europejką. Przepis na znajomość Sprawy matrymonialno-łóżkowe to margines kontaktów towarzyskich. Większość relacji będzie się opierała na dyskusjach o życiu, biznesie, rodzinie, kinie (raczej tutejszym), polityce (lepiej jej unikać, bo ludzie są tu jeszcze bardziej podzieleni niż w Polsce) i kuchni (rozmowy o potrawach można prowadzić w nieskończoność). Wspólne jedzenie i czas spędzany z krewnymi, też często przy stole, to największe przyjemności, jakim oddają się miejscowi. Co jest więc kluczem do nawiązania udanych znajomości w Azji Południowej? Poniżej kilka rad: Poćwicz otwartość, bezpośredniość i ciekawskość (choć odrobinę obniż swoje standardy prywatności)Uśmiechaj sięDziel się jedzeniem, rób i przyjmuj drobne prezentyRozmawiaj i używaj miejscowego języka (nawet jeśli znasz tylko kilka słów)Naucz się obowiązujących gestów i mowy ciała - potrafią być zaskakująco różne od europejskich Najważniejsza jest otwartość i zgoda na opuszczenie swojej strefy komfortu - po równo fizycznego i psychicznego. Będzie trudno, czasem zabawnie, czasami niezręcznie, ale dzięki temu poznacie nowych, interesujących ludzi. Warto pamiętać, że prywatne, zażyłe relacje są też bardzo ważne w kontaktach biznesowych. Wasi kontrahenci muszą być waszymi bliskimi kumplami, inaczej nici z umowy! Z Katmandu dla Interii Tomasz Augustyniak *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!