"Symbol odrodzenia indyjskiej cywilizacji" - tak o nowym najważniejszym obiekcie kultu mówią jego zwolennicy. Zbudowany w północnoindyjskim stylu nagara hinduistyczny kompleks Ram Mandir powstaje od ponad trzech lat. Docelowo ma się składać z trzypiętrowego głównego sanktuarium zwieńczonego prawie 50-metrową wieżą i czterech mniejszych przybytków z 360 kolumnami. Przy jego budowie użyto 17 tys. metrów sześciennych piaskowca oraz 10 tys. miedzianych płyt. Do świątyni prowadzą złote drzwi, a ściany i kolumny będą zdobiły nieukończone jeszcze płaskorzeźby. We wtorek w mieście Ayodhya - legendarnym miejscu narodzin boga Ramy - rozpoczęły się tygodniowe obrzędy, w czasie których w centralnym punkcie świątyni zostanie ustawiony posąg bóstwa. 22 stycznia uroczystości ma zwieńczyć ceremonia z udziałem premiera Narendry Modiego. Część duchownych krytykuje jednak konsekrację miejsca modłów zanim zostanie całkowicie ukończone. Tymczasem miejscowe media i politycy rządzący stanem Uttar Pradeś, gdzie leży Ayodhya, entuzjastycznie informują o postępie prac. Po ukończeniu Ram Mandir ma być jednym z największych kompleksów sakralnych w Indiach, mogącym docelowo pomieścić ponad 100 tys. wiernych. Władze stanowe spodziewają się, że stanie się głównym celem pielgrzymek w kraju. Dziś apelują do wyznawców, by nie przybywali masowo na miejsce w dniu inauguracji, ale ceny biletów lotniczych biją już rekordy. Choć zaproszono tylko około 8 tys. osób, to spodziewane są wielokrotnie większe tłumy. Oprócz aspektu religijnego wydarzenie ma wyraźny aspekt polityczny. W kwietniu Narendra Modi będzie się ubiegał o trzecią kadencję rządów, a opozycja widzi w wielkich uroczystościach religijnych nieoficjalny początek kampanii wyborczej jego partii. To rządząca od 2014 roku nacjonalistyczna Indyjska Partia Ludowa (BJP) przez dziesięciolecia zabiegała o postawienie w Ayodhyi świątyni Ramy. Dlatego opozycja bojkotuje uroczystości i przypomina o mrocznej historii kryjącej się za budową kompleksu. Religijne niesnaski Świątynia Ramy powstała w miejscu kilkusetletniego Meczetu Babura, który w 1992 roku zburzyli skrajnie prawicowi aktywiści. BJP i jej nacjonalistyczni sojusznicy, dążący do uczynienia z Indii czysto hinduistycznego państwa, od lat osiemdziesiątych XX wieku żądali "wyzwolenia" miejsca narodzin jednego najważniejszych hinduistycznych bóstw z rzekomej muzułmańskiej opresji. W kampanię zaangażowane były liczne skrajne organizacje, w tym partia Shiv Sena (Armia Śiwy), Światowy Komitet Hindusów (VHP) i Narodowa Organizacja Ochotników (RSS). 9 grudnia 1992 roku organizacje te zorganizowały w Ayodhyi 150-tysięczny wiec. Prowadzony przez radykałów tłum wdarł się na mury meczetu i zrównał go z ziemią. Doprowadziło to do krwawych zamieszek między hinduistami i muzułmanami, w których zginęły co najmniej 2 tysiące osób. Finał sporu i prorządowe media W 2019 roku - pięć lat po przejęciu władzy przez BJP - indyjski Sąd Najwyższy przyznał hinduistom prawo do wybudowania na spornej ziemi świątyni. Sędziowie powołali się na dokumenty historyczne z których wynika, że zburzony meczet powstał na ruinach wcześniejszego, nieislamskiego obiektu. Miejscowi muzułmanie otrzymali zezwolenie na budowę nowego meczetu na przydzielonej przez władze działce poza miastem. Opisując przygotowania do wielkiego otwarcia Ram Mandir, w większości sprzyjające rządowi indyjskie media głównego nurtu nie poświęcają wiele uwagi sporowi religijnemu. Niektóre portale prowadzą relacje na żywo z rozpoczynających się uroczystości, a w stacjach telewizyjnych goszczą przede wszystkim politycy rządzącej partii i znani guru powtarzający, że nowa hinduistyczna świątynia jest powodem do dumy i dowodem na duchowe odrodzenie kraju, zaś stojący tam meczet był "symbolem niewoli". Tomasz Augustyniak