Pogorszenie sytuacji gospodarczej kraju zaczęło się od kryzysu w budownictwie i rolnictwie, czyli w dziedzinach korzystających głównie z nisko opłacanych robotników palestyńskich. Zwolnione zostało tempo prywatyzacji wielkich firm państwowych, gdyż w warunkach napięcia ludzie boją się inwestować, podobnie jak nie chcą kupować nowych mieszkań. Dochody z turystyki spadły o 70 procent, a wskaźnik bezrobocia dawno przekroczył 12 procent, co w Izraelu uważane jest za stan alarmowy. Jednocześnie nadal pracuje tam 250 tysięcy robotników z Tajlandii, Rumunii i innych krajów, a Produkt Krajowy Brutto (PKB) waha się w granicach 110 miliardów dolarów. Dla porównania jest to o jedną trzecią więcej niż wytwarzają wszystkie cztery kraje ościenne, dodając do tego Autonomię Palestyńską a nawet Irak. PKB spadło jednak w 2001 roku 0,5 proc. Jest to pierwszy taki przypadek w tym kraju od 1953 roku.