To, co dzieje się w Luetzerath, jest "szokujące", a przemoc policji "oburzająca" - mówiła Thunberg, cytowana przez agencję dpa. Greta Thunberg: Ludzie muszą się temu przeciwstawiać Jak podkreśliła szwedzka aktywistka klimatyczna, kiedy rządy i korporacje zmawiają się, by zniszczyć środowisko i narazić na niebezpieczeństwo niezliczoną liczbę osób, ludzie muszą się temu przeciwstawiać i zabierać głos. - Chcemy pokazać, jak wygląda siła ludzi, jak wygląda demokracja - powiedziała Thunberg. Dodała, że w sobotę weźmie udział w planowanej manifestacji na rzecz zachowania Luetzerath. Aktywiści klimatyczni od tygodni okupowali położoną w zachodniej części Niemiec wioskę Luetzerath, którą korporacja RWE chce zrównać z ziemią i wybudować na jej miejscu kopalnię węgla. W środę do wioski wkroczyła policja, aby wyprowadzić aktywistów, których część nadal pozostaje na okupowanym terenie. Jak wówczas pisał portal dziennika "Bild", według policji w Luetzerath było około 300 aktywistów, w sąsiedniej wiosce kolejne 250 - wśród nich także ci gotowi do użycia przemocy. Miejscowość zajmują od dwóch lat, ale służby podjęły wzmożoną akcję teraz. Luetzerath. Aktywiści mieli zabarykadować się w budynkach, a także tworzyć okopy i barykady Powołując się na policję, portal informował także, że "aktywiści zabarykadowali się w budynkach i grozili wyrzucaniem przez okna zagrażających życiu koktajli Mołotowa". Wznieśli też konstrukcje mieszkalne, podobne do domków na drzewie i stworzyli punkty oporu, takie jak okopy, doły i barykady. Okupujący wioskę mieli też podejmować się niekonwencjonalnych działań. Jeden z nich podczas "oczyszczania" terenu przez służby zaczął grać na pianinie. Inni tkwili w zniszczonym samochodzie, blokując przejazd. Czytaj też: Policja zatrzymała aktywistów okupujących wioskę w Niemczech