Komisja Europejska wstrzymuje akceptację węgierskiego Krajowego Planu Odbudowy, Rada prowadzi wobec Budapesztu postępowanie z art. 7 Traktatu o funkcjonowaniu UE, a w Parlamencie Europejskim regularnie organizowane są debaty na temat sytuacji w kraju rządzonym przez Viktora Orbana. Dlaczego to wszystko? Od ponad trzech lat narasta spór między instytucjami unijnymi i Węgrami dotyczący zarzutów o łamanie podstawowych wartości UE. Budapeszt oskarżany jest przede wszystkim o tolerowanie korupcji i nieprawidłowości w zakresie wydawania funduszy unijnych oraz upolitycznienie prokuratury. Lista konkretnych zarzutów dotyczących naruszania praworządności zawarta została zresztą w piśmie, jakie Komisja Europejska wysłała do węgierskich i polskich władz jeszcze w listopadzie ubiegłego roku. Tym samym KE uruchomiła nieoficjalnie wobec Węgier i Polski tzw. mechanizm warunkowości, który uzależnia wypłatę unijnych pieniędzy od przestrzegania przez kraje członkowskie zasad państwa prawa. Atak liberałów Europoseł Fideszu Balázs Hidvéghi uważa dokument za atak na Budapeszt pod przykrywką walki o praworządność. - Komisja Europejska błędnie interpretuje swoją rolę w UE. Zamiast być organem bezpartyjnym, służy wąskim interesom politycznym i ideologicznym, a tzw. spór o praworządność jest tego przykładem. Prawicowe rządy są karane za odrzucanie liberalnych i lewicowych pomysłów w takich kwestiach jak migracja, koncepcja rodziny i małżeństwa czy edukacja seksualna dzieci - mówi Hidvéghi. Jego zdaniem KE powinna zaakceptować fakt, że w UE istnieją rozbieżne poglądy i pracować nad znalezieniem wspólnej płaszczyzny porozumienia między państwami członkowskimi. - To typowa argumentacja rządu Orbána: spór o praworządność to atak wycelowany w węgierskie władze, a jego podłożem są różnice światopoglądowe między Węgrami a liberalnym Zachodem- komentuje europoseł węgierskiej opozycji István Ujhelyi z grupy socjaldemokratów (S&D). Podobnie widzi to europosłanka Katalin Cseh z frakcji Renew: - Rząd węgierski potępia działania UE na rzecz praworządności jako politycznie umotywowane polowanie na czarownice. Nie podejmuje jednak wysiłków, żeby poprawić sytuację, nie angażuje się w dialog z Brukselą, za to wykorzystuje spór jako część kampanii oszczerstw przeciwko UE, rozpowszechniając dezinformację i nienawistne antyunijne treści na billboardach w całym kraju - mówi deputowana. To dlatego, zdaniem zjednoczonej opozycji, węgierski rząd utracił szansę na szybki dostęp do funduszy unijnych. - UE to klub, który ma swoje wartości i reguły, jeśli Węgry postanowiły do niego dołączyć, to powinny grać zgodnie z zasadami - mówi István Ujhelyi. Kto się bogaci na UE? Zapytany o zarzuty KE odnośnie korupcji na Węgrzech, europoseł Fideszu zapewnił, że Węgry mają kompleksową strategię antykorupcyjną, a kodeks karny za przestępstwa tego typu przewiduje surowe kary. - Obecny rząd traktuje wszystkie fundusze rozwojowe w sposób odpowiedzialny, reinwestując je w węgierską gospodarkę. To za rządów poprzednich lewicowych władz przed 2010 rokiem Węgry straciły znaczne fundusze UE z powodu ciągłych nieprawidłowości. Odkąd rząd Orbána jest u władzy, budżet jest stabilny, mamy jeden z najbardziej dynamicznych wskaźników wzrostu gospodarczego w UE, a Węgry zakończyły ubiegły rok z dobrymi ocenami od wszystkich trzech głównych agencji ratingowych, co oznacza, że inwestorzy mają zaufanie do węgierskiego środowiska gospodarczego - wymienia Balázs Hidvéghi. Ale zdaniem opozycji, chociaż Budapeszt lubi chwalić się, że wspiera rodzimych przedsiębiorców, to w rzeczywistości na pieniądzach unijnych bogacą się głównie politycy i biznesmeni zgromadzeni wokół kręgów władzy. - To konkretne osoby zgromadzone wokół Orbána - mówi István Ujhelyi. - Jeśli ktoś pojedzie do małego węgierskiego miasteczka i zapyta o korzyści płynące z funduszy Unii Europejskiej, to mieszkańcy wskażą na odnowioną drogę lub budynek szkoły. UE jest często jedynym źródłem inwestycji publicznych, jakie te poważnie zacofane regiony widziały od dziesięcioleci. Ale ci sami obywatele zapewne łatwo przypomną sobie też historie jak unijne pieniądze trafiały do kieszeni lokalnych oligarchów, w wielu przypadkach do członków rodziny Viktora Orbána - dodaje Katalin Cseh. Jej zdaniem, aby naprawić sytuację rząd powinien zapewnić przejrzystość zamówień publicznych i kontrolę wydawania funduszy UE. - Władze powinny zapewnić OLAF-owi, unijnemu urzędowi śledczemu ds. zwalczania nadużyć finansowych, dostęp do informacji; to absurd, ale nie mamy nawet przejrzystej listy końcowych beneficjentów funduszy UE. Należy też zmienić przepisy, które utrudniają dziennikarzom śledczym i organizacjom społeczeństwa obywatelskiego dostęp do informacji publicznych, a tym samym kontrolę wykorzystania środków unijnych - tłumaczy europosłanka. Tymczasem Balázs Hidvéghi przekonuje, że Budapeszt już podjął znaczące kroki w celu stworzenia bardziej przejrzystego i skutecznego systemu zamówień publicznych: - Przepisy dotyczące systemu zamówień publicznych zostały zmienione w 2015 r., wprowadzając bardziej rygorystyczne regulacje w porównaniu z poprzednimi. Zaostrzono m.in. przepisy dotyczące konfliktu interesów w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego, statystyki wykazują również spadek liczby procedur pojedynczych ofert - wymienia polityk Fideszu. Kwestia niezależności Co do obaw Brukseli o niezależność węgierskiej prokuratury, politycy opozycji zgodnie wskazują, że prokurator generalny Péter Polt jest byłym członkiem Fideszu i jednym z najbliższych współpracowników Viktora Orbána i przypominają, że wszystkie sprawy korupcyjne, w które zaangażowani byli prominentni politycy lub przedsiębiorcy powiązani z władzą, były przez prokuraturę umarzane. - W raporcie dotyczącym praworządności Komisja Europejska wskazała, że węgierskiej prokuraturze "systematycznie brakuje zdecydowanych działań w zakresie badania i ścigania przypadków korupcji dotyczących urzędników wysokiego szczebla lub ich najbliższego otoczenia". I miała całkowitą rację! - mówi Katalin Cseh. Według Istvána Ujhelyia sytuację poprawiłoby dołączenie Węgier do Prokuratury Europejskiej (EPPO). Uruchomiony w czerwcu ub.r. unijny system antykorupcyjny ma za zadanie ścigać oszustwa uderzające w budżet UE. "Zaskakujące, że Francja nie jest za to krytykowana" Z jego opinią nie zgadza się Balázs Hidvéghi z Fideszu: - Nie chcemy ryzykować udziału w czymś, co później okaże się kolejnym instrumentem w rękach Brukseli, służącym do szantażowania państw członkowskich z czysto ideologicznych lub politycznych powodów. Ponadto zarówno na szczeblu UE, jak i krajowym mamy już instytucje do walki z nadużyciami finansowymi i korupcją, nie sądzimy, by tworzenie nowych faktycznie zwiększyło skuteczność ścigania nadużyć finansowych - mówi. Polityk zapewnił też, że węgierska prokuratura jest niezależna, bo zapewnia to konstytucja. - Władza wykonawcza nie ma żadnego wpływu na sposób wykonywania zadań przez prokuraturę. Inaczej jest w kilku demokracjach zachodnioeuropejskich, gdzie prokuratura jest podporządkowana rządowi np. we Francji prokuratorzy mogą otrzymywać bezpośrednie polecenia od ministra sprawiedliwości. Zaskakujące, że Francja nie jest za to krytykowana - wytyka europoseł. Politycy opozycji poruszyli także kwestię zbyt szerokich, ich zdaniem, kompetencji powołanego przez rząd Krajowego Urzędu Sądowniczego. Prezes instytucji ma prawo nominowania, odwoływania i dyscyplinowania sędziów, może także delegować ich na inne stanowiska, a nawet określać wysokość ich premii. - To otwiera drzwi do politycznej ingerencji. Obawy te potwierdza fakt, że poważne stanowiska sędziowskie obsadzane są przez osoby blisko związane z partią rządzącą. Poprzednia szefowa urzędu zresztą sama była żoną posła Fideszu - mówi Katalin Cseh. Kompetencji Krajowego Urzędu Sądowniczego nie chce oceniać poseł Fideszu: - Po 2010 r. na Węgrzech przeprowadzono reformę systemu sprawiedliwości. Jego organizacja i funkcjonowanie na nowych zasadach zostały przeanalizowane przez wszystkie odpowiednie fora międzynarodowe. Wszystkie obawy, jakie się wówczas pojawiły, zostały należycie uwzględnione w wyniku szeroko zakrojonego dialogu z Komisją Europejską. Debata ta została już dawno rozstrzygnięta, nie ma więc potrzeby przytaczania wcześniejszych, nieaktualnych ocen - ucina Balázs Hidvéghi. Niewinni obywatele Europosłowie skomentowali zablokowanie przez Komisję węgierskiego Krajowego Planu Odbudowy oraz przyjęcie przez UE nowego mechanizmu warunkowości, łączącego budżet UE z praworządnością. - Państwa członkowskie nie mogą być szantażowane sankcjami finansowymi - mówi poseł Fideszu. Jego zdaniem fundusze naprawcze dla Węgier zostały zablokowane z powodów politycznych, głównie z powodu przyjęcia przez Węgry latem ubiegłego roku tzw. ustawy o ochronie dzieci, która miała m.in. na celu "uniemożliwienie propagandy LGBTQ w przedszkolach i szkołach". Polityk dodał, że unijny Fundusz Odbudowy został utworzony za zgodą wszystkich państw członkowskich w celu zapewnienia im szybkiej pomocy po kryzysie spowodowanym pandemią i nie powinien mieć nic wspólnego z ideologicznymi debatami np. na temat edukacji seksualnej dzieci. - Blokowanie płatności jest niedopuszczalne i szkodzi współpracy europejskiej. Jeśli chodzi o rozporządzenie w sprawie warunkowości, procedura jest nadal w toku w Trybunale Sprawiedliwości UE. Mam ogromną nadzieję, że nie dopuści on do systemu, w którym możliwe będzie szantażowanie państw członkowskich z powodów ideologicznych - dodał polityk. Tymczasem István Ujhelyi z S&D uważa, że mechanizm warunkowości będzie przełomowy dla funkcjonowania UE: - To zasygnalizuje autorytarnym rządom, że jeśli chcą otrzymać fundusze unijne to muszą działać zgodnie z regułami UE - mówi polityk, ale dodaje, że na winy rządzących nie powinni płacić obywatele. - Dla nas jako opozycji to bardzo ważne, żeby rozróżnić węgierski rząd, jego działania i konfrontacyjny wobec Brukseli język od węgierskiego społeczeństwa. Dlatego nasze największe starania podczas negocjacji mechanizmu warunkowości dotyczyły zagwarantowania ochrony końcowym beneficjentom funduszy. Tu przekaz jest prosty: nikt nie może być ukarany za działania jego rządu - mówi polityk. Jowita Kiwnik Pargana