Polka Ewa P. została skazana na dożywocie za dwa zarzuty morderstwa, usiłowanie morderstwa, ciężkie uszkodzenie ciała i nielegalny wyścig samochodowy skutkujący śmiercią. Wyrok usłyszał też mężczyzna, który brał udział w wyścigu. Marco S. dostał karę czterech lat pozbawienia wolności. Polka Ewa P. skazana na dożywocie. Bezprecedensowy wyrok niemieckiego sądu Przypomnijmy, dwa lata temu w Barsinghausen w Dolnej Saksonii Ewa P. jechała z prędkością 180 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 70 km/h. Kobieta próbowała wyprzedzić inny pojazd, ale jego kierowca nie pozwolił Polce na manewr. Ewa P. uderzyła w samochód, w którym podróżowała para z synami. Rodzice przeżyli. Jeden z chłopców zginął na miejscu, a drugi trafił do szpitala, gdzie zmarł po kilku godzinach. Mieli dwa i sześć lat. To już drogi raz, gdy sprawa trafiła na wokandę sądu. Pierwotnie Polka wraz z drugim kierowcą - Marco S., usłyszeli zarzut morderstwa, ale ostatecznie zostali skazani za udział w nielegalnym wyścigu. Wówczas kobieta została skazana na sześć lat pozbawienia wolności, a mężczyzna na cztery. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe po apelacji uchylił jednak wyrok. Prawnik rodziny apelował o "sprawiedliwy wyrok", który dałby im "trochę pociechy w ich nieskończonym bólu". Polka Ewa P. skazana w Niemczech. Kim jest? Ewa P. to 40-letnia Polka, która pracowała w Niemczech jako asystentka w firmie produkcyjnej. Szybką jazdę traktowała jak hobby. - To była tylko kwestia czasu, kiedy coś się wydarzy - zeznał jeden ze świadków na początku procesu. - Ona zawsze, naprawdę zawsze jeździła bardzo szybko. Do pracy dojeżdżamy tą samą trasą, a ona wyprzedzała mnie każdego dnia - mówiła jej znajoma. Styl jazdy Ewy P. określa jako "rażąco niedbały". - Od czasu do czasu miała drobne stłuczki. Ale nie miała poważnego wypadku - mówił z kolei brat 40-latki. Podczas pierwszego procesu Polka przepraszała za swoje czyny. Argumentowała, że "śpieszyła się do swoich dzieci". - Sama mam troje dzieci, jestem babcią. Nie ma dnia, w którym o tym nie myślę. Do dziś nie mogę sobie z tym poradzić - mówiła. Ojciec zmarłych dzieci odpowiedział, że "przeprosiny nic nie dadzą". - Moja żona cierpi każdego dnia. Czasami nie jestem w stanie mówić - wskazywał. Źródło: haz.de ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!