Bush: Turcja nie powinna wysyłać więcej wojsk do Iraku
Prezydent USA George W. Bush powiedział w środę, że Rosja "bardzo popiera" wysiłki jego rządu w ONZ na rzecz zmuszenia Iranu do rezygnacji z planów budowy broni atomowej. Starał się bagatelizować znaczenie wtorkowego spotkania irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada z prezydentem Władimirem Putinem.
Dodał jednak, że po ostatnich wypowiedziach rosyjskiego przywódcy chce wyjaśnić, czy nie zmienił on swego stanowiska w sprawie Iranu.
Na konferencji prasowej w środę Bush zapytany, czy nie niepokoją go najwyraźniej serdeczne stosunki Putina z Ahmadineżadem, odpowiedział, że na podstawie relacji prasowych "trudno ocenić, jak przebiegły ich rozmowy" w Teheranie i oczekuje bliższych szczegółów na ten temat.
Rosja jednak - podkreślił - "bardzo popiera" starania USA w celu uchwalenia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji o sankcjach na Iran.
Naciskany, jak w takim razie wytłumaczy fakt, że Putin powiedział, iż nie ma wystarczających dowodów na plany Iranu dotyczące produkcji broni nuklearnej, Bush wydawał się zaskoczony i przyjął postawę defensywną.
- Jeżeli taka była rzeczywiście jego (Putina) wypowiedź, chciałbym, żeby to wyjaśnił. Kiedy ja z nim rozmawiałem, miałem wrażenie, że rozumie, iż w interesie świata jest upewnić się, że Iran nie ma możliwości budowy broni atomowej - powiedział.
Zaznaczył jednak, że w ONZ osiągnięto postęp w sprawie rezolucji o sankcjach wobec Iranu. Bush dodał, ze jeżeli nie zapobiegnie się uzbrojeniu Iranu w broń atomową, grozi nam "trzecia wojna światowa", gdyż Ahmadineżad chce zniszczyć Izrael.
Powiedział też, że "dzieli go wiele rozbieżności poglądów" z Putinem, ale dotyczy to przede wszystkim sytuacji wewnętrznej w Rosji - rząd USA nie jest zadowolony z ograniczania demokracji w tym kraju.
Na konferencji w środę Bush wezwał także Turcję, aby nie wysyłała swoich wojsk do Iraku. - Daliśmy jasno do zrozumienia, że nie leży to w interesie Turcji - podkreślił.
Rząd turecki przygotowuje się do ewentualnej ofensywy przeciwko Kurdom w Iraku, wspomagającym separatystów kurdyjskich w rejonach południowo-wschodniej Turcji. W środę parlament w Ankarze zaaprobował prośbę rządu o zgodę na przekraczanie przez armię granicy z Irakiem w ramach walki z kurdyjskimi separatystami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Na konferencji Bush zaapelował też do Izby Reprezentantów, aby nie uchwalała rezolucji w sprawie ludobójstwa Ormian w czasach I wojny światowej, jako sprzecznej z interesami polityki zagranicznej USA. Prezydent przestrzegł przed krokami antagonizującymi Turcję - demokratycznego sojusznika Ameryki w świecie muzułmańskim.
Turcja groziła też, że w odpowiedzi na rezolucję o Ormianach może zablokować USA dostęp do swej bazy lotniczej, z której korzystają wojska amerykańskie prowadzące operacje w Iraku.
Na środowej konferencji Bush wyraził poza tym przekonanie, że jego spotkanie z dalajlamą nie popsuje zanadto stosunków USA z Chinami. Pekin jest niezadowolony z uhonorowania tybetańskiego przywódcy Złotym Medalem Kongresu i z jego spotkania z prezydentem.
- Powiedziałem prezydentowi Hu Jintao, że w ich interesie jest pozwolić dalajlamie przyjechać do Chin i spotkać się z nim - oświadczył Bush.
Zapytany o Irak, prezydent powtórzył, że "liczba wojsk amerykańskich w tym kraju będzie zależeć od poczynionego tam postępu".
Podkreślił też, że Al-Kaida jest wciąż bardzo groźna, w związku z czym Kongres powinien niezwłocznie uchwalić ustawę przedłużającą uprawnienia wywiadu wojskowego do telefonicznej inwigilacji Amerykanów podejrzanych o kontakty z terrorystami.
INTERIA.PL/PAP