Borrell przekazał, że na spotkaniu z premierem Kosowa Albinem Kurtim i prezydentem Serbii Aleksandarem Vucićiem wyraził "poważne zaniepokojenie sytuacją na północy Kosowa" po wyborach "o bardzo niskiej frekwencji" - podał Reuters. Brak zgody na Bałkanach. Trwa napięcie na linii Belgrad-Prisztina W przedostatnią niedzielę kwietnia odbyły się wybory uzupełniające w położonych na północy Kosowa czterech gminach serbskich. Frekwencja wyniosła 3,5 proc. Wybory zostały zbojkotowane przez dominująca serbską politykę w Kosowie Serbską Listę oraz Partię Kosowskich Serbów. Nadzwyczajne wybory lokalne stały się konieczne, ponieważ w listopadzie ubiegłego roku w proteście przeciwko polityce rządu kosowskiego wszyscy urzędnicy i pracownicy służby cywilnej narodowości serbskiej podali się do dymisji. Jak przekazał Reuters we wtorek Vucić i Kurti nie zdołali uzgodnić ram dla zapewnienia większej autonomii gminom z większością serbską, co jest warunkiem stawianym przez Serbów, aby móc włączyć się do pracy w kosowskich instytucjach. Niespokojnie w Kosowie. Zachód w roli mediatora Kurti powiedział dziennikarzom, że projekt propozycji w sprawie większej autonomii dla gmin z większością serbską, który został przedstawiony na spotkaniu, nie jest zgodny z konstytucją Kosowa i nie może zostać zaakceptowany. Z kolei serbski prezydent oświadczył, "jestem bardzo zaniepokojony" i dodał, że "jest jasne, że Prisztina nie chce wypełnić swoich zobowiązań". W marcu Prisztina i Belgrad ustnie zgodziły się na wdrożenie popieranego przez Zachód planu, mającego na celu poprawę stosunków, ale od tego czasu odnotowano niewielki postęp. Belgrad utracił kontrolę nad Kosowem po kampanii zbrojnej NATO w 1999 roku i odmawia uznania ogłoszonej w 2008 r. niepodległości swojej byłej prowincji.