Boris Johnson zrezygnował z mandatu posła. "Próbowali mnie wypędzić"

Oprac.: Karolina Głodowska
Były premier Wielkiej Brytanii zrezygnował z pełnienia funkcji posła ze skutkiem natychmiastowym po tym, jak stwierdził, że Izba Gmin prowadzi przeciw niemu śledztwo, które ma na celu "wypędzenie go z Parlamentu" - donosi CNN, powołując się na oświadczenie Johnsona. Chodzi o dochodzenie w sprawie tzw. afery "PartyGate", która dotyczy organizowania imprez na Downing Street w trakcie lockdownu w 2020 roku.

"Bardzo mi przykro opuścić mój wspaniały okręg wyborczy. To był ogromny zaszczyt, służyć tutaj, zarówno jako burmistrz, jak i poseł" - przekazał Johnson."Otrzymałem list od Komisji ds. Przywilejów Poselskich, w którym - ku mojemu zdumieniu - wyjaśniono, że jest ona zdecydowana, by wykorzystać postępowanie przeciwko mnie, by wypędzić mnie z parlamentu" - napisał były premier Wielkiej Brytanii w oświadczeniu, którego treść cytuje Reuters.
Chodzi o tak zwaną aferę "PartyGate" (organizowanie imprez w czasie lockdownu w 2020 roku) i dochodzenie, które ma na celu wyjaśnić, czy Johnson swoim zachowaniem wprowadził Parlament w błąd.
Boris Johnson złożył mandat. Pokłosie głośnej afery
"Nadal nie przedstawili ani cienia dowodu, że świadomie wprowadziłem Izbę Gmin w błąd" - podkreślił były premier Wielkiej Brytanii. Zeznając przed komisją w marcu, Boris Johnson przyznał, że to zrobił, ale jednocześnie zaprzeczył, że było to celowe działanie".Dodał także, że "to bardzo smutne, że opuszcza parlament, ale jest przede wszystkim oszołomiony i zbulwersowany, że mógł zostać wyrzucony w sposób antydemokratyczny, i to przez komisję, którą kieruje osoba z tak skandalicznymi uprzedzeniami, jak Harriet Harman".
Były premier podkreślił, że komisja jest bardzo potrzebna, ale nie może być wykorzystywana do uderzania w kogoś, z kim się nie zgadzają i komu się sprzeciwiają.Agencja Reutera podała, że rząd Wielkiej Brytanii nie został powiadomiony o decyzji Johnsona.