Bliski współpracownik Niemcowa walczy o życie
Trzy miesiące po zamordowaniu polityka opozycji Borysa Niemcowa jego współpracownik i doradca walczy o życie. Czy został otruty?
Najlepszą wiadomością jest to, że jego stan się nie pogorszył - powiedział dziennikarz Władimir Kara-Murza stacji informacyjnej "Echo Moskwy". Stan jego syna, który nosi to samo imię i nazwisko, jest krytyczny, ale stabilny.
Kara-Mursa junior, 33-letni polityk opozycji, przebywa od wtorku w jednym z moskiewskich szpitali. Po wstępnym podejrzeniu o chorobę serca, lekarze stwierdzili u niego ciężkie schorzenie nerek. Według doniesień medialnych Kara-Murza jest w stanie śpiączki.
Lekarze wykluczają celowe zatrucie opozycyjnego polityka. "Nie stwierdziliśmy działania z zewnątrz" - powiedział agencji prasowej Interfax ordynator kliniki. Takie spekulacje pojawiły się w rosyjskich mediach. Również ojciec polityka nie wierzy w zapewnienia lekarzy. Zrezygnował z publicznych oskarżeń, dając jednak do zrozumienia, że istnieją podstawy do takich spekulacji. Szczególnie w serwisach społecznościowych utrzymuje się podejrzenie o usiłowanie zabójstwa.
W opozycji wobec Putina
W przeciwieństwie do swojego ojca, krytycznego wobec Kremla prezentera telewizyjnego, Kara-Murza junior jest mniej znany szerokiej publiczności w Rosji. Studiował historię na elitarnym Uniwersytecie Cambridge i poszedł najpierw w zawodowe ślady ojca. Pod koniec lat 90. pociągała go coraz bardziej polityka. Trzykrotnie zmieniał ugrupowanie polityczne, zawsze jednak pozostając w opozycji do rządu prezydenta Władimira Putina. Ostatnio angażował się w działanie organizacji pozarządowej "Otwarta Rosja" byłego magnata naftowego i krytyka Kremla Michaiła Chodorkowskiego, który po dziesięciu latach więzienia, mieszka obecnie za granicą.
Kara-Murza wielokrotnie opowiadał się za zachodnimi sankcjami wymierzonymi w rosyjskich przywódców, przysparzając sobie tym sposobem wrogów. Nabawił się zagadkowej choroby niemal dokładnie trzy miesiące po zabójstwie w Moskwie znanego polityka opozycji Borysa Niemcowa. Kara-Murza był z nim blisko zaprzyjaźniony od ponad dziesięciu lat i należał do grona doradców Niemcowa. Od 2012 roku Kara-Murza jest członkiem zarządu opozycyjnej partii Niemcowa RPR-Parnas. Zimą 2011/2012 roku uczestniczył w proteście opozycji w Moskwie, przeciwko powrotowi na Kreml ówczesnego premiera Władimira Putina.
Apel o sankcje
Po zamordowaniu Niemcowa Kara-Murza udał się w kwietniu tego roku z Michaiłem Kasjanowem do Waszyngtonu. Obaj politycy opozycji przekazali członkom Kongresu USA tzw. "Listę Niemcowa". Zawiera ona nazwiska ośmiu wysokich rangą rosyjskich dziennikarzy i polityków, którzy byli odpowiedzialni za publiczną nagonkę na Niemcowa. Kara-Murza i Kasjanow wezwali amerykański rząd do wprowadzenia sankcji wobec tych osób, dotyczących m.in. zakazu podróżowania i zablokowania kont bankowych.
W czasie aneksji Krymu w marcu ubiegłego roku Kara-Murza opowiedział się na łamach "Washington Post" za sankcjami wobec rosyjskich przywódców. Już w przeszłości opowiadał się za restrykcjami w innych przypadkach. Chodziło o rosyjskiego prawnika walczącego z korupcją Siergieja Magnickiego, który zmarł w więzieniu. Stany Zjednoczone obarczały Rosję odpowiedzialnością za jego śmierć, a pod koniec 2012 roku wprowadziły sankcje.
Leczenie za granicą?
Jeszcze kilka dni temu rodzina Władimira Kara-Murzy zastanawiała się nad umieszczeniem go w zagranicznym szpitalu lub sprowadzeniem zagranicznych lekarzy do Moskwy. Swą pomoc zaoferował szef delegacji Unii Europejskiej w Moskwie. Obserwatorzy spekulowali, że w grę mogła wchodzić także pomoc z Niemiec. Podobnie było w przypadku byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko. Wówczas rząd federalny pomógł wysłać berlińskich specjalistów na Ukrainę.
W przypadku Kara-Murzy wyjazd nie wchodzi w rachubę. "Zostajemy w Moskwie" - powiedział ojciec polityka. I wymienił dwa powody: zdaniem rosyjskich lekarzy stan syna nie pozwala na jego transport, a warunki na miejscu są lepsze. Ojciec polityka zacytował moskiewskiego lekarza, który twierdził, że "w najlepszej berlińskiej klinice zarówno sprzęt, jak i lekarze są gorsi od tych w Moskwie".
Roman Goncharenko/Katarzyna Domagała, Redakcja Polska Deutsche Welle