Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice jeszcze w samolocie do stolicy Portugalii zaznaczyła, że "nie ma ważniejszego celu niż zdolne do istnienia państwo palestyńskie". Powtórzyła, że nie może być mowy o współpracy z radykalnym ugrupowaniem palestyńskim Hamas. - Myślę, że Hamas wie, czego trzeba, by zyskać międzynarodowe poważanie - oświadczyła Rice na konferencji prasowej z szefem MSZ Portugalii Luisem Amado krótko przed spotkaniem negocjatorów kwartetu. Powtórzyła, że kwartet nie będzie współpracował z Hamasem, dopóki ten nie uzna prawa Izraela do istnienia i nie wyrzeknie się terroryzmu. Było to pierwsze spotkanie kwartetu na tak wysokim szczeblu od kiedy Hamas przejął całkowitą kontrolę nad Strefą Gazy w połowie czerwca. Rice z uznaniem mówiła o byłym brytyjskim premierze, którego nazwała bardzo utalentowanym i szanowanym na świecie. Jej zdaniem może on wnieść powiew świeżego powietrza do rozmów między Izraelem a Palestyńczykami, które utknęły w martwym punkcie. Blair uzyskał nominację kwartetu 27 czerwca. Rzeczniczka ONZ Michele Montas poinformowała, że jako wysłannik Blair będzie "zabiegał o międzynarodową pomoc dla Palestyńczyków, bezpośrednio współpracując z państwami-darczyńcami oraz istniejącymi organami koordynacyjnymi". W komunikacie kwartetu madryckiego dodano, że Blair będzie także działał na rzecz stworzenia programu rozwoju gospodarczego Autonomii Palestyńskiej. Rice wyjaśniła w czwartek, że funkcje Blaira mają być komplementarne ze staraniami dyplomatycznymi prowadzonymi przez Waszyngton. - Jest dużo sensu w tym, że jego poświęcenie w pomaganiu Palestyńczykom w budowie instytucji państwowych, w posuwaniu naprzód gospodarki i w dążeniu do stworzenia silnego palestyńskiego partnera jest doskonale skoordynowane z naszymi staraniami na rzecz ustanowienia państwa (palestyńskiego) - podkreśliła szefowa amerykańskiej dyplomacji. Jak oświadczyła, "istnieją negocjacje polityczne, do prowadzenia których - z różnych powodów - zdeterminowane są Stany Zjednoczone, we współpracy z kwartetem". Sam Blair ocenił w czwartek rano w Madrycie, że jest ważne, by Palestyńczycy wzięli na siebie odpowiedzialność i byli w stanie "rządzić i zagwarantować sobie bezpieczeństwo i spokój publiczny".