Amerykański spór o Irak: "Liberalne jastrzębie" i krytycy wojny
Znany nowojorski historyk Tony Judt polemizuje w "New York Timesie" z obrońcami wojny w Iraku w amerykańskiej Partii Demokratycznej, którzy powołują się m.in. na prowojenne stanowisko byłych wschodnioeuropejskich dysydentów: Vaclava Havla i Adama Michnika.
Polemika jest częścią toczącego się w USA sporu o wojnę w Iraku, w którym architektów tej wojny - neokonserwatystów dominujących w kierownictwie administracji prezydenta George'a W. Busha - bronią "jastrzębie" z kręgu centrowych Demokratów, zwolenników militarnych interwencji USA za granicą w imię praw człowieka i promowania demokracji.
Wyrażający poglądy tej formacji ideowej publicysta "N.Y.T." Roger Cohen napisał tydzień temu na łamach tego dziennika, że chociaż wojna w Iraku nie przynosi sukcesu, jest to winą błędów w jej prowadzeniu przez Busha i byłego szefa Pentagonu Donalda Rumsfelda. Inwazja Iraku jednak - jego zdaniem - była moralnie słuszna, ponieważ w jej wyniku obalono totalitarną dyktaturę Saddama Husajna i zamierzano wprowadzić demokrację w Iraku i na całym Bliskim Wschodzie.
Podobnie argumentował niedawno inny wywodzący się z "lewicy" czołowy publicysta Christopher Hitchens, który zgadza się z wywodami neokonserwatystów o zagrożeniu ze strony "islamofaszyzmu" i konieczności walki z nim także w Iraku.
"Liberalne jastrzębie", do których należy, utrzymują, że wojna w Iraku jest tak samo uzasadniona jak zbrojne interwencje USA i NATO na Bałkanach w latach 1990., podjęte za rządów demokratycznego prezydenta Billa Clintona w imię ochrony prześladowanych mniejszości eniczno-religijnych: muzułmanów w Bośni i muzułmańskich Albańczyków w Kosowie.
Cohen przypomniał, że wojnę w Iraku poparli z tego samego powodu - jako walkę z totalitaryzmem, w obronie prawa człowieka - wybitni lewicowi intelektualiści i politycy europejscy, jak Bernard Kouchner (obecny minister spraw zagranicznych Francji), a także zasłużeni weterani walki z komunizmem: Vaclav Havel i Adam Michnik.
W niedzielnym "New York Timesie" Tony Judt, profesor Uniwersytetu Nowojorskiego (NYU) polemizuje z nimi, pisząc, że chociaż nie kwestionuje "osobistej odwagi" Havla i Michnika, ma zastrzeżenia co do ich "politycznego osądu". Nie można bowiem porównywać - argumentuje - zbrojnej interwencji NATO na Bałkanach z inwazją w Iraku.
"Ci z nas, którzy naciskali na militarną, kierowaną przez USA, akcję w Bośni i Kosowie, czynili tak z kilku powodów: ponieważ inni (ONZ i Unia Europejska) odmawiali skutecznego zaangażowania; ponieważ istniało wyraźne i natychmiastowe zagrożenie życia i praw ludzi; oraz ponieważ było jasne, że możemy być skuteczni tylko w ten sposób i żaden inny. Żadna z tych okoliczności nie występowała w Iraku, i dlatego ja i wielu innych byliśmy przeciwni wojnie" - pisze Judt.
"W demokracji wojna powinna być zawsze środkiem ostatecznym" - kontynuuje amerykański historyk i przypomina w konkluzji myśl Alberta Camusa, który wytknął intelektualistom skłonność do zachęcania innych do przemocy, która im samym nie grozi.
"Błędne idee zawsze kończą się przelewem krwi, ale zawsze jest to krew kogoś innego. Oto dlaczego niektórzy nasi myśliciele uważają, że wolno im mówić niemal wszystko" - przytacza Judt słowa francuskiego pisarza.
INTERIA.PL/PAP