Trump nie odpuszcza Harris. "Mam nadzieję, że to ja wygram"
Donald Trump wygłosił pierwsze po debacie z Kamalą Harris publiczne przemówienie w Kalifornii. Podczas konferencji prasowej republikanina nie zabrało przytyków w stronę kontrkandydatki. Ubiegający się o powrót do Białego Domu 78-latek stwierdził, że jeśli Harris wygra wybory prezydenckie, m.in. pod względem polityki dotyczącej granic będzie "gorsza niż Joe Biden".
Donald Trump zorganizował konferencję prasową na swoim polu golfowym pod Los Angeles. Chociaż przemówienie było zaplanowane na godz. 9czasu lokalnego, kandydat republikanów na prezydenta Stanów Zjednoczonych rozpoczął przemowę przed godz. 10. To pierwsze przemówienie Donalda Trumpa po debacie z Kamalą Harris oraz deklaracją, że nie zgadza się na kolejne starcie z demokratką.
Wybory prezydenckie w USA 2024. Pierwsze wystąpienie Trumpa po debacie
Republikanin rozpoczął swoje przemówienie m.in. od uderzenia w Kamalę Harris oraz gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, których obwinił za "upadek stanu". W jego ocenie oboje zaszkodzili Kalifornii, z kolei kandydatkę demokratów w listopadowych wyborach obwinił za rzekomą pobłażliwość względem przestępców. Ponadto Trump skrytykował także osiągnięcia Harris z czasu, kiedy pełniła funkcję prokurator generalnej Kalifornii.
Następnie Trump stwierdził, że USA mają najgorszą sytuację na granicy od wielu lat i podkreślił, że jeśli wróci do Białego Domu, zajmie się zmianą. - Myślicie, że Joe Biden jest zły? Ona (Harris - red.) będzie jeszcze gorsza - mówił, odnosząc się do prowadzenia polityki dotyczącej granic.
Kolejna wypowiedź republikanina również była poświęcona Kamali Harris. W ocenie Trumpa, jeśli jego kontrkandydatka zostanie wybrana na prezydent Stanów Zjednoczonych, sytuacja w kraju znacznie się pogorszy - w tym kontekście wskazał migrację oraz przestępstwa.
Wybory prezydenckie w USA. Donald Trump: Mam nadzieję, że ponownie zostanę wybrany
Ubiegający się o reelekcję kandydat Partii Republikańskiej odniósł się także do debaty przeprowadzonej przez ABC News, która miała miejsce w tym tygodniu. Jak stwierdził, "walczył z radykalnymi lewicowymi szaleńcami" - w tych słowach określił Kamalę Harris oraz dwóch moderatorów. Ponadto Donald Trump nadal podtrzymuje, że zwyciężył starcie z kontrkandydatką. Kiedy odpowiadał na jedno z pytań dziennikarzy również stwierdził, że wypadł dobrze w debacie.
Podczas swojego przemówienia Trump zaznaczył, że jeśli ponownie obejmie fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych, to zainicjuje "duże deportacje". - Przeprowadzimy masowe deportacje ze Springfield w stanie Ohio - mówił. To właśnie do tego miasta w ostatnim czasie przybyło sporo cudzoziemców z Haiti, których republikanin oskarżył o jedzenie kotów i psów.
- Mam nadzieję, że ponownie zostanę wybrany na prezydenta USA - stwierdził Donald Trump na koniec swojego wystąpienia.
Wybory prezydenckie w USA. Debata Trump - Harris
We worek wieczorem czasu lokalnego odbyła się debata kandydatów na prezydenta USA Donalda Trumpa i Kamali Harris. Kandydaci odpowiadali na pytania dotyczące nie tylko gospodarki, czy sytuacji społecznej w USA, ale także te o politykę zagraniczną.
Debata zakończyła się bez uścisku dłoni, bez podziękowań i bez porozumienia. Po jej zakończeniu posypały się komentarze ekspertów. - Kamala Harris chciała być kandydatką nadziei, kandydatką przyszłości. Donald Trump wydawał się wściekły (...) Nie słyszeliśmy wiele o polityce i planach z żadnej ze stron, ale mieliśmy tę optykę: Kamalę Harris patrzącą na niego, prowokującą go raz po raz (...) Widzieliśmy Trumpa wściekającego się i grymaszącego - mówiła dziennikarka stacji Martha Raddatz, która w 2016 roku prowadziła debatę Trumpa z Hillary Clinton.
Chociaż kandydatka demokratów wyraziła gotowość do kolejnego starcia w debacie przedwyborczej, jej kontrkandydat jest innego zdania - Trump ogłosił, że nie zgadza się na kolejną debatę.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!