Elena była gwałcona przez 12 godzin. "Nie chcę już żyć"
- Nie chcę już żyć - mówi Elena, matka czwórki dzieci, którą rosyjscy żołnierze gwałcili na zmianę przez 12 godzin. Doniesienia o gwałtach, których siły zbrojne Rosji mają dopuszczać się na okupowanych terytoriach Ukrainy, pojawiają się od początku inwazji.
Elena (zmienione imię) jest Ukrainką, położną, matką czwórki dzieci. Mieszka w okolicy Chersonia. Jej historię publikuje brytyjski dziennik "Daily Mail".
Kobieta robiła zakupy, gdy do sklepu weszli rosyjscy żołnierze. Jeden z klientów wskazał na nią i powiedział: "To banderówka". Dlaczego? Prawdopodobnie powodem było to, że mąż Eleny walczy na froncie w ukraińskiej armii.
"Szybko wyszłam ze sklepu, zdążyłam wejść do domu" - relacjonuje Elena. Rosyjscy żołnierze weszli za nią. "Bez słowa pchnęli mnie na łóżko, przytrzymali karabinem i rozebrali" - opowiada. Gwałcili na zmianę przez 12 godzin.
"Nie chcę już żyć" - mówiła po tych wydarzeniach skrzywdzona kobieta.
Gwałt. "Rosyjskie narzędzie wojny"
Doniesienia o gwałtach, których rosyjskie wojska mają dopuszczać się na okupowanych terytoriach Ukrainy, pojawiają się od początku inwazji 24 lutego. "Gwałt to zbrodnia wojenna i narzędzie wojny wykorzystywane przez Rosjan w trakcie wojny na Ukrainie. Chociaż nie znamy jeszcze pełnego zakresu tych czynów, jest już jasne, że stanowi część rosyjskiego arsenału" - napisała 3 kwietnia na Twitterze ambasador Wielkiej Brytanii na Ukrainie Melinda Simmons.
W czwartek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała na Telegramie przechwyconą rozmowę żołnierza samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej z jego kuzynką, mieszkającą na okupowanych przez rosyjskie wojska terenach obwodu zaporoskiego. W nagraniu jest mowa m.in. o gwałtach, których mają się dopuszczać najeźdźcy.
Olej napędowy za młode dziewczęta
"Sierioża, chodź i sam zobacz, co się tutaj dzieje. Zawsze ci ufałam. Wierzyłam, gdy tłumaczyłeś mi, kim są 'banderowcy' i znienawidziłam ich. A teraz kogo mam nienawidzić?" - pyta rozmówczyni żołnierza, Ukrainka z miejscowości Tarasowka w centralnej części obwodu zaporoskiego na południu kraju.
"Nie wiem, gdzie mam ochronić swoje wnuczki przed tymi 'wyzwolicielami'. One są w wieku 10 i 14 lat. Częstujemy ich jedzeniem, a oni (rosyjscy żołnierze) wchodzą do domów i gwałcą, nie oszczędzają nawet dzieci, strzelają w nogi. Co mam robić? Oni chodzą po wsi, wypytują o młode dziewczęta i proponują w zamian za nie olej napędowy" - relacjonuje kobieta.
W odpowiedzi wojskowy z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej radzi, żeby wyjechać z Tarasowki, dopóki jest jeszcze taka możliwość. "Gdzieś na tyły frontu, do miasta" - proponuje.
Z kolei ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa informowała, że w Irpieniu znaleziono ciała dzieci poniżej 10 roku życia ze śladami gwałtu i tortur.
"Niezliczone przypadki tortur na cywilach są odnotowywane na obszarach wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji" - dodała Denisowa.
INTERIA.PL/PAP